Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bibliografia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bibliografia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 marca 2018

Arkadiusz „Arkadio” Zbozień "Zacznij żyć z pasją"

Autor: Arkadiusz „Arkadio” Zbozień 
Wydawnictwo: Znak 


„Nigdy nie wiemy, gdzie staniemy się świadkami walki o lepsze jutro (…). Codzienność jest trudna, ale życie jest piękne. Może dzisiaj ktoś dzięki Tobie zmieni swoje myślenie (…). Po prostu żyj. Bądź sobą. Żyj z Bogiem. Bądź z siebie zadowolony. Wtedy zaniesiesz światło innym ludziom” – te piękne słowa, pełne prawdy, ale i mocy przemieniania, spodziewalibyśmy się usłyszeć w kościele bądź też w rozmowie z przedstawicielem duchowieństwa. Nikt zapewne nie uwierzyłby, że mogłyby być one wypowiedziane przez rapera, który w przeszłości niejedno miał na sumieniu. Wagarowanie, kłamstwa, oszustwa na większą skalę, kradzieże, handel narkotykami, to tylko część grzechów, które popełnił piosenkarz, znany wszystkim fanom, jako Arkadio. Co zatem takiego się stało, że jego serce i dusza tak się odmieniły? Jak podwórkowy rozrabiak i nastolatek o nieciekawej historii dorastania, stał się szanowanym artystą, pisarzem, mówcą, mężem i ojcem, człowiekiem żyjącym w zgodzie z Chrystusem? 

sobota, 4 listopada 2017

Hope Jahren "Lab girl"

Tytuł: Lab girl
Autor: Hope Jahren
Wydawnictwo: Kobiece


„Nauka nauczyła mnie, że wszystko jest bardziej skomplikowane, niż to nam się wydaje na pierwszy rzut oka, i że umiejętność czerpania szczęścia z odkryć jest przepisem na piękne życie. Dzięki niej przekonałam się również, że dokładne spisywanie wszystkiego jest jedyną prawdziwą obroną przed zapomnieniem czegoś ważnego, co kiedyś istniało, a czego już nie ma (…)” – te słowa, choć mogą wydawać się gorzkie i pełne zniechęcenia, są tak naprawdę dokładnym odzwierciedleniem sytuacji, jaka ma miejsce w świecie nauki. Badacze, choć wydają się spokojnymi i zatopionymi w swoim świecie ludźmi, tak naprawdę często są grupą zajadle ze sobą walczącą, zarówno o sukcesy badań, jak i o granty.

czwartek, 7 lipca 2016

Christine von Brühl "Jak przestałam być arystokratką"

Autor: Christine von Brühl
Wydawnictwo: Prozami


Mówiąc o życiu arystokratów zwracamy zwykle uwagę na ich sielskie życie, konta pełne pieniędzy, okazałe rezydencje i nienaganne wykształcenie. Funkcjonowanie elit w społeczeństwie wydaje się być niczym bajka, idealizujemy ich sytuacje, po części z uwagi na fakt, iż obracają się oni zazwyczaj w wąskim gronie zamożnych ludzi, zwykle z tytułami, jak oni. Nie mamy zatem możliwości bieżącej weryfikacji naszych wyobrażeń, kształtowanych zwykle przez doniesienia z pierwszych stron gazet czy przekazy telewizyjne.

wtorek, 26 stycznia 2016

Aleksander Janowski "Reportaż z życia. Część 2"

Tytuł: Reportaż z życia. Część 2
Autor: Aleksander Janowski
Wydawnictwo: Psychoskok


„Miał ojciec trzech synów … Dwóch było mądrych, a trzeci … Dyplomata…” – to tylko jeden ze smaczków zawartych w pełnej humoru (niekiedy czarnego) oraz niezwykle wnikliwych analiz i obserwacji książce autorstwa Aleksandra Janowskiego. Urodzony nad Niemnem autor z dyplomem magistra z ekwiwalencji tłumaczeniowej na Wydziale Lingwistyki UW, ma w swoim dorobku zawodowym m.in. pracę dla MSZ jako tłumacz oraz czteroletni pobyt w Moskwie w charakterze członka zespołu politycznego ambasady polskiej, a także … kilka znakomitych publikacji. 

O niezwykle burzliwych, również historycznie, czasach swojej młodości oraz początkach pracy w MSZ Janowski pisał już w swojej biograficznej książce „Tłumacz. Reportaż z życia”. Dziś mamy szansę ponownie zagłębić się w świat kultury języka, w jego melodię, a także przenieść w przeszłość do okresu gwałtownych przemian polityczno-gospodarczych w kraju, towarzysząc Janowskiemu nie tylko podczas pełnienia obowiązków służbowych, ale i podczas zapadających w pamięć wakacyjnych podróży.

Książka „Reportaż z życia” to drugi tom tej niezwykłej opowieści, która nie tylko wciąga, ale i zmusza do zastanowienia się nad minionymi wydarzeniami. Dla wielu czytelników będzie też lekturą niezwykle emocjonalną, bowiem jej akcja toczy się w okresie „manewrów gospodarczych”, wprowadzenia kartek na żywność, strajku powszechnego na Wybrzeżu, ogłoszenia stanu wojennego i konsekwencji tej decyzji. Przyjemność płynącą z lektury znajdą szczególnie czytelnicy ceniący sobie sprawne pióro, analityczny umysł, a przy tym niezwykłą zdolność przekazu. Autor opisuje minione wydarzenia w taki sposób, iż czujemy się ich bezpośrednimi uczestnikami, doceniamy trafność spostrzeżeń, a niekiedy nawet weryfikujemy własne sądy na tematy polityczno-gospodarcze czy społeczne.

Autor wspomina obsługę delegacji z Ministerstwa Kultury, konsultacje dwustronne z ministrem Olszowskim, a także konferencję KBWE w Helsinkach, która stała się bodźcem do snucia wspomnień o rejsie balatońskim stateczkiem przy siedmiu stopniach w skali Beauforta. Wraz z Janowskim udajemy się do Budapesztu, gdzie w niezwykłej atmosferze słuchamy koncertu prawdziwego wirtuoza skrzypiec, uczestniczymy również w sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Czytamy o procesie tłumaczenia nowej Konstytucji z poprawkami dotyczącymi gwarancji sojuszu z ZSRR i kierowniczej roli partii, a także o niezwykłym wydarzeniu, jakim było „dyrygowanie” przez Breżniewa orkiestrą, podczas VII Nadzwyczajnego Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Wraz z Janowskim udajemy się również do Moskwy, gdzie autor objął stanowisko I sekretarza do spraw politycznych, zastępując radcę Kazimierza Tomaszewskiego. Czytamy o różnicach kulturowych, o stereotypach i próbie ich obalenia, o codziennej pracy, w tle zaś o burzliwych zmianach politycznych mających miejsce w Polsce. 

Wszystko to składa się nie tylko na autobiograficzną powieść, ale na niezwykle emocjonującą lekturę. Aleksander Janowski udowadnia tym samym zdumiewający talent do języków, a także do przelewania myśli na papier, do pisania ze swadą i humorem w sposób niezwykle plastyczny i angażujący czytelnika. Dla wielu czytelników będzie to również prawdziwa lekcja historii, obarczona być może przekonaniami i poglądami autora, ale już nie cenzurą partii. Liczne anegdoty z udziałem postaci z pierwszych stron gazet dodają książce pikanterii, zaś opisy podróży zachęcają do wyruszenia śladem bohatera i jego żony. Po lekturze „Reportażu z życia” nie pozostaje nam zatem nic innego, jak tylko wyruszyć w rejs, zabierając do plecaka kolejne książki autora…



Recenzję części pierwszej powieści biograficznej autora znajdziecie TU.


piątek, 5 czerwca 2015

Rozmowy z autorem - Małgorzata Stegenka „Na skrzydłach jak Nick Vujicic”


M.Stegenka
O autorce: Małgorzata Stegenka jest autorką pierwszej na świecie biografii Nicka Vujicica (wyłączając autobiografie Nicka). 
Od wielu lat zaangażowana jest w tematykę niepełnosprawności: wolontariat na rzecz osób niepełnosprawnych, praca w szkole integracyjnej i motywacji chrześcijańskiej.
Współpracuje z kilkoma tygodnikami i miesięcznikami, dla których pisze artykuły. Pracuje jako nauczycielka języka angielskiego i lektorka w szkole językowej. (Źródło: Materiały prasowe Wydawnictwa Rozpisani.pl)


J.G.: W posłowiu do książki czytamy, że pomysł na nią pojawił się w trakcie modlitwy. Może Pani przybliżyć ten moment?

MS.: To bardzo osobiste doświadczenie, o którym trudno mi mówić. Po prostu w trakcie modlitwy poczułam w sobie silne i zarazem ciepłe zaproszenie do pisania książki o Nicku. Starałam się przed tym uciec, gdyż wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne. Sądziłam, że jestem za stara na pisanie, że nie potrafię tego robić, że nie mam na to czasu (pracuję w szkole i wychowuję czwórkę dzieci), że biografię Nicka powinien pisać ktoś z Zachodu (a nie z Polski), ktoś z dorobkiem (ja nie miałam NIC na swoim koncie) i najlepiej jeszcze protestant. Bardzo bałam się tego, co pomyślą o mnie inni, martwiłam się kto to wyda i kto to kupi. Wszystkie argumenty przemawiały na moją niekorzyść. Jednak zrozumiałam, że tu nie chodzi o mnie, ale o przekaz, jaki jest ludziom bardzo potrzebny i że ktoś powinien go podjąć. A ten przekaz i tak mniej lub bardziej był już poukładany w mojej głowie, nie tylko zresztą za sprawą Nicka.

J.G.: Czy wcześniej znała Pani Nicka Vujicica? Czy interesowała się Pani jego działalnością?

MS.: Kilka tygodni wcześniej przed tym wezwaniem zetknęłam się z historią Nicka i ona mnie całkowicie „wciągnęła”. Słuchając Nicka, patrząc na niego doszłam do wniosku, że chociaż wiem już o życiu dużo, to nadal wiele się muszę jeszcze nauczyć. I uczyłam się od Nicka jego spojrzenia na świat, zaufania Bogu, odwagi. Uważałam i nadal uważam, że przesłanie Nicka jest szczególnie cenne dla osób młodych, dla poszukujących sensu życia, dla niepełnosprawnych i wielu innych.

J.G.: Czy fakt, że jest Pani katoliczką, utrudniał czy pomagał w pisaniu książki o protestanckim pastorze?

MS.: Pomagał. Ponieważ wcześniej związana byłam z różnymi ruchami katolickim, moje doświadczenie wiary zostało w nich pogłębione (pisałam książkę z perspektywy osoby głęboko wierzącej). Z drugiej strony zawsze interesowałam się innymi wyznaniami chrześcijańskimi i często rozmawiałam z prawosławnymi, protestantami, a także z chrześcijanami ewangelikalnymi (nowo narodzeni chrześcijanie jak Nick). Miałam świadomość ile nas dzieli. Nick Vujicic, sam jest człowiekiem bardzo otwartym na działanie Ducha Świętego, jednak wiem, że nasze postrzeganie chrześcijaństwa (katolickie i protestanckie) znacząco się rożni w wielu detalach. Na szczęście nie o tym jest ta książka i nie  tego dotyczy także przesłanie Nicka. Ta książka pokazuje jak wiele nas łączy, a tak na prawdę głównie koncentruje się na osobie Nicka, na tym, co w jego życiu dokonał Bóg, i to jest w tym wszystkim najbardziej fascynujące.

J.G.: W jaki sposób zbierała Pani materiał do książki? Wspomina Pani o kontaktach e-mailowych poprzez współpracowników Nicka. Czy trudno było do niego dotrzeć? Przyciągnąć uwagę? Jak zareagował na wiadomość, że ktoś chce opisać jego historię?

MS.: Wysłuchałam setki wystąpień Nicka, przeczytałam dziesiątki wywiadów, artykułów, kilka książek, obejrzałam wiele materiałów wideo. Pisałam też do współpracowników Nicka, do ludzi z nim związanych. Niektórzy zdawali mi relację.
Gdy Nick dowiedział się, że piszę o nim książkę przekazał mi błogosławieństwo, cieszył się.  Ponieważ nie czytał całej książki (napisana jest ona po polsku) nie wiedział czego się po niej spodziewać. Jak dotąd prace katolików o protestantach i vice versa były z reguły bardzo krytyczne. Mam nadzieję, że gdy Nick przeczyta książkę po angielsku (pracuję nad tym) dostrzeże wielkie dobro, jakie ona niesie. Mam też nadzieję, że ta książka będzie mostem postawionym tam, gdzie dotychczas stał mur- między podzielonymi wyznawcami Chrystusa. Każdy, kto tylko ma odwagę i otwarty umysł, jest zaproszony by wejść na ten most i popatrzeć na świat z troszkę innej perspektywy, by dostrzec to, co najpiękniejsze u tych, co „mieszkają” po drugiej stronie. W pewnym sensie ten most sięga dalej, także ku innym religiom, ku niewierzącym i poszukującym. Każdy przecież jest wezwany do tego, by kierować się w życiu miłością bezinteresowną.

J.G.: Poznała Pani Vujicica osobiście. Jak przebiegało spotkanie w Poznaniu?

MS.: To było w sumie krótkie spotkanie, ale dla mnie niezwykłe. Szepnęłam Nickowi na ucho parę zdań, przekazałam list i bardzo długo patrzyłam mu w oczy (pełne miłości bezinteresownej i pokoju). Przypuszczam, chociaż mogę się mylić, że nikt mu się jeszcze tak długo nie przyglądał.  A tak „oficjalnie” to przyszłam do Nicka  wraz z niepełnosprawnym artystą z Polski, Mariuszem Kędzierskim, który narysował portret mówcy bez kończyn jednym palcem (więcej ich nie posiada). Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tym, co robi Mariusz postawiłam sobie za punkt honoru, że doprowadzę do jego spotkania z Nickiem. Moim marzeniem jest stworzenie fundacji, która pomagałaby takim ludziom w Polsce jak Mariusz.
Mam nadzieję, że gdy Nick przeczyta moją książkę w języku angielskim spotkam się z nim ponownie i dłużej porozmawiamy.

J.G.: Co takiego jest w tym mężczyźnie, że jego występy przyciągają tłumy?       

MS.: Miłość bezinteresowna, pokora, autentyczność i moc Boża. Nick nie stawia Bogu granic.

J.G.: W Polsce jest wiele osób niepełnosprawnych, chorych terminalnie, pogrążonych w depresji, nie umiejących odnaleźć swojej życiowej drogi. Jak Pani sądzi, czy ta książka coś zmieni w ich życiu? Czy Nick coś zmieni w ich życiu?

MS.: Przesłanie Nicka daje szansę każdemu człowiekowi odnaleźć duchowe skrzydła. Ja tak właśnie napisałam tę książkę, by podać receptę na nie. I wcale nie chodzi o to, że każdy ma robić w życiu dokładnie to, co Nick. Ale każdy może odnaleźć wewnętrzną wolność, która daje pokój i radość i inspiruje do dobrego. Polecam nie tylko moją książkę o Nicku, ale także książki Nicka, które w Polsce się ukazały. Można w nich znaleźć wiele cennych wskazówek.

J.G.: Często, gdy dotyka nas jakieś nieszczęście, mówimy: Dlaczego ja? Dlaczego Bóg mnie  ukarał? Nick też miał chwile zwątpienia – mówił: „Skoro Bóg nie zabiera mojego bólu, a moje życie pozbawione jest sensu (…) Powinienem skończyć z tym teraz”. Co Pani odpowiedziałaby osobie, która zadaje sobie takie pytania przekonana, że Bóg ją opuścił, że cierpienia są formą kary?

MS.: Bóg nie opuszcza nikogo. Jak mówi Biblia my cały czas poruszamy się w Nim i jesteśmy. Każde bolesne doświadczenie ma sens. Zgadzam się w zupełności z Nickiem, że Bóg ma najlepszy plan dla każdego człowieka, a Jego zamiary względem człowieka są zawsze pełne pokoju. Mówi o tym ulubiony fragment Nicka z Biblii: Jestem bowiem świadomy zamiarów, jakie zamyślam co do was – wyrocznia Pana – zamiarów pełnych pokoju, a nie zguby, by zapewnić wam przyszłość, jakiej oczekujecie.  (Jeremiasza 29:11) Człowiek zawsze może odnaleźć ten duchowy pokój, nawet w najtrudniejszych okolicznościach życia. Jeśli nawet go przez jakiś moment nie odczuwa Nick radzi by, uczynił krok do przodu, bo za rogiem, który czasem wydaje się „taki straszny” odnajdzie nadzieję .
J.G.: Nick nie tylko zaakceptował swoją niepełnosprawność, ale uznał ją za swego rodzaju błogosławieństwo. Jak to w ogóle jest możliwe?

To paradoks, jakich dużo w życiu duchowym. Wyobraźmy sobie Nicka z rękoma i nogami. Czy byłby aż tak  przekonywający? Czy poruszałby miliony osób na całym świecie? Raczej nie. To dzięki temu, że nie mając rąk i nóg z pomocą Bożą dokonał rzeczy niemożliwych, Nick jest błogosławieństwem dla tak wielu ludzi. On nie zamieniłby swojego życia bez kończyn na życie z rękoma i nogami. Ma świadomość, że Bóg zlecił mu misję.

J.G.: Książka „Na skrzydłach jak Nick Vujicic” wydaje się być kolejnym etapem Pani rozwoju jako autorki. Czy planuje Pani kolejną książkę? Jeśli tak, to czy również będzie to książka oparta na faktach?

MS.: To nawet nie jest dalszy etap. To tak naprawdę absolutny początek. Nigdy wcześniej nie pisałam. Nie miałam takich planów na życie. Jak zaczęłam pisać książkę o Nicku, to dla treningu sporządziłam kilka artykułów do prasy (głównie katolickiej), żeby po części przekonać się czy moje pisanie w ogóle się komuś spodoba. Kilka z nich zostało przyjętych do publikacji. Nawet „nie bawiłam się” zbytnio w te artykuły, bo całkowicie pochłonęła mnie książka o Nicku Vujicicu. Poza tym musiałam prowadzić codzienne życie, chodzić do pracy, zajmować się domem i czwórką dzieci. Mam pomysły na kolejne książki. W mojej głowie siedzą jakby takie „małe zalążki”, które czekają na swój czas. Jeśli ktoś będzie chciał słuchać tych moich opowieści, pewnie będę dalej je przelewać na papier i z pewnością będą to historie oparte w całości na faktach.

J.G.: Bardzo Pani dziękuję za tę niezwykłą książkę i za rozmowę.

MS.: To ja Pani dziękuję!

wtorek, 24 lutego 2015

Turney Duff „Ciemna strona Wall $treet”

Tytuł: Ciemna strona Wall $treet
Autor: Turney Duff
Wydawnictwo: MT Biznes


Jordan Ross Belfort być może cieszyłby się niechlubną sławą wyłącznie wśród wąskiego grona ludzi, gdyby nie film „Wilk z Wall Street”, w którym główną role zagrał sam Leonardo DiCaprio. Film ten powstał na podstawie książki pod tym samym tytułem, autorstwa Belforta. Ta biografia jednego z największych amerykańskich maklerów giełdowych i mówców motywacyjnych, który został oskarżony o oszustwa finansowe i skazany na karę pozbawienia wolności, odsłania prawdziwą twarz giełdowego parkietu, wielkich pieniędzy, wielkich przekrętów i … wielkiej rozpusty.

Ile w tym obrazie jest prawdy? Obawiam się, że wszystko, albo niemal wszystko jest zgodne z rzeczywistością – możemy się o tym przekonać podczas lektury wstrząsającej książki Turneya Duffa, byłego tradera, który z osoby bezrobotnej wspiął się na wyżyny po to, by spaść ze szczytu głową w dół. „Ciemna strona Wall $treet”, opublikowana nakładem wydawnictwa MT Biznes to książka dla tych wszystkich, którzy marzą o karierze finansisty, analityka czy brokera. To książka dla tych, którym Wall Street kojarzy się wyłącznie z dużymi pieniędzmi, drogimi garniturami, pięknymi kobietami i sportowymi samochodami…

Po lekturze inaczej spojrzymy na tych, którzy zarządzają naszymi funduszami, którzy w naszym imieniu przeprowadzają milionowe transakcje, którzy przypłacają stres z tym związany załamaniami czy nałogami. Ta biografia stanowi przestrogę, ale również dowód na to, że można żyć inaczej. Jak sam Duff pisze: „Ta książka symbolizuje dla mnie początek, środek i nowy początek”. Autorowi udało się wydostać – zarówno ze szponów Wall Street, jak i uwolnić od alkoholu i narkotyków, a obecnie nie chce on mieć nic wspólnego z transakcjami giełdowymi. Pozostaje tylko życzyć ci czytelniku, żebyś również zastanowił się nad swoją dalszą karierą, albo chociaż powstrzymał się od pewnych destrukcyjnych zachowań. 

Autor zabiera nas w swoje rodzinne strony, do Kennebunk w stanie Main, do czasów, kiedy jako nastolatek robił wszystko, by nie dać się ukształtować ojcu na jego obraz i podobieństwo. Uporządkowane życie pełne reguł, zasad i ciężkiej pracy nie pociągało Turneya. Wówczas nie wiedział jeszcze, że ten postawny mężczyzna przed którym czuł respekt, kilkanaście lat później nie będzie potrafił uruchomić windy w ekskluzywnym apartamencie syna. Zanim jednak do tego doszło, Turney skończył Ohio University i planował karierę dziennikarską. Życie jednak zweryfikowało te marzenia, nie pomogła nawet przeprowadzka do Nowego Jorku, by być w pobliżu większości redakcji i firm reklamowych. Zrezygnowanego młodego mężczyznę uratował jego wuj Tucker, od lat obracający się w środowisku nowojorskiej finansjery. Tak Turney dostał się do banku Morgan Stanley, do działu obsługi klienta prywatnego. 

Wykorzystując wrodzony urok osobisty i umiejętności komunikacyjne Duffowi udało się uniknąć wielu problemów oraz wyjść cało z największych opresji. Co więcej, jego kreatywność i zdolność do zachowania zimnej krwi została doceniona i od tego czasu rozwój jego kariery to wynik samozaparcia, szczęścia i odrobiny szaleństwa. Z banku trafia do nowego funduszy hedgingowego, Galleon Group, założonego przez Raja Rajaratnama, gdzie dołącza do drużyny legendarnego duetu Dave`a i Gary`ego. Tam uczy się życia, działania i – niestety – uczestniczy w wielu transakcjach, również tych odbywających się na granicy prawa. Przekonuje się, że w świecie funduszy nic nie dzieje się przez przypadek i uczy się doceniać rolę informacji. Tam również nabiera hedonistycznych (i destrukcyjnych) przyzwyczajeń.

Stanowisko głównego tradera w Argusie, będące sporym awansem, jest w rzeczywistości równią pochyłą. Wielkie transakcje i wielkie pieniądze oznaczają tylko więcej pokus. Dochodzi do sytuacji, kiedy przestaje wystarczać pensja rzędu dwustu tysięcy, kiedy z powodu połączenia kokainy z alkoholem godziny przeciekają mu przez palce, a kłamstwo wymyka się spod kontroli …

„Ciemna strona Wall $treet” Turneya Duffa to niezwykła historia tradera, która odsłania przed nami zupełnie inne, wstydliwe oblicze Wall Street, after work. Ta twarz wcale nie jest przyjemna, bowiem wykrzywia ją kokainowa maska, otaczają opary alkoholu i wątpliwy zapach ciemnych interesów. Mimo że autorowi nie udało się uniknąć branżowego słownictwa, typowego dla transakcji giełdowych, to książkę czyta się bez większych kłopotów, choć z coraz większym niesmakiem. Okazuje się, że za eleganckimi garniturami, białymi koszulami i drogimi gadżetami kryją się bezwzględni karierowicze, którzy dla żądzy zysku i dobrej zabawy zrobią wszystko. Przynajmniej do czasu, kiedy koło fortuny przestanie być dla nich tak łaskawe, a oni sami skończą jak Duff – poza Wall Street. Chociaż, akurat to nie jest najgorsza z opcji...