wtorek, 20 października 2015

Wojciech Motylewski "Skarby cara Aleksandra"

Tytuł: Skarby cara Aleksandra

Autor: Wojciech Motylewski
Wydawnictwo: Psychoskok


„[...] nigdy nie dostrzegamy skarbów, które mamy przed oczyma. A wiesz, dlaczego tak się dzieje? Bo ludzie nie wierzą w skarby” – pisał Paulo Coelho nie wiedząc nawet, jak bardzo się myli w kwestii wiary w prawdopodobieństwo odszukania zaginionych dzieł sztuki, kosztowności czy monet zakopanych głęboko w ziemi, ukrytych w murach, piwnicach czy strychach. Historia „Złotego pociągu”, rzekomo odnalezionego na terenie powiatu wałbrzyskiego pokazuje, że wciąż nie tylko marzymy o odkryciu skarbów, ale również aktywnie ich poszukujemy.

Pragnienie nagłego wzbogacenia się, ale również przeżycia przygody, towarzyszy ludziom od wieków. Skarby nęcą niezależnie od epoki, budzą gwałtowne emocje, stają się również przyczyną waśni, a nawet tragedii. A jak kwestia owych skarbów wygląda u Wojciecha Motylewskiego, autora „Skarbów cara Aleksandra”, historyczno-przygodowej powieści, opublikowanej nakładem wydawnictwa Psychoskok? Autor postanowił zabrać czytelnika do XIX w., starając się jak najwierniej odtworzyć szczegóły życia warmińskiej społeczności, wiele uwagi poświęcając na nakreślenie historycznego tła wydarzeń. Ma to duże znaczenie, bowiem to właśnie niespokojne czasy determinują wiele ludzkich zachowań oraz stają się pośrednią przyczyną ukrycia tytułowych skarbów. Już sam temat rozpalić winien tych czytelników, którzy pasjonują się Napoleonem, bataliami oraz polityczno-gospodarczymi układami. To również lektura dla tych, którzy skrycie marzą o odkryciu pozostawionych przez minione pokolenia cennych przedmiotów, którzy w książkach szukają dreszczyku emocji i niezapomnianych wrażeń. I choć pierwsze kilkanaście stron powieści rozczarowuje, to na cierpliwych czeka nagroda – akcja nabiera tempa, zaś bohaterowie porzucają domowo-ciążowe tematy i zajmują się tym, co budzi prawdziwe pożądanie – ukrytymi w skrzyni monetami…

Ów skarb został ukryty przez żołnierzy rosyjskiego cara niedaleko Praslit, na Warmii. Tereny te został nieprzypadkowo obrane przez autora na miejsce akcji i miejsce ukrycia skrzyni. To na tych terenach miała miejsce słynna bitwa pod Frydlandem, stoczona w czerwcu 1807 roku pomiędzy wojskami napoleońskimi a Imperium Rosji. Zwycięstwo w starciu leżało po stronie oddziałów należących do Napoleona, które pokonały armię rosyjską generała Bennigsena. W efekcie tej klęski cesarz Aleksander I został zmuszony do podpisania pokoju, zaś jednym ze skutków bitwy było utworzenie Księstwa Warszawskiego. To właśnie wycofujący się, ranni żołnierze cara pozostawili wśród lasu zakopaną skrzynię, o której wiedział tylko rolnik, który znalazł ich umierających. Jeden z nich nie przeżył drogi do chaty, drugi – złożony gorączką – majaczył coś o skrzyni i Aleksandrze. Zapewne nikt nie wziąłby wypowiadanych w malignie słów poważnie, gdyby nie złote monety, którymi mężczyzna odwdzięczył się za opiekę. 

Skarbu tego wyrusza szukać właściciel lokalnej kuźni, Albert Giersz, dawniej osobisty kurier Napoleona, teraz zwykły członek lokalnej społeczności, usiłujący uczciwie zarobić na chleb. Mimo iż kuźnia zaczyna przynosić dochody, to rodzina kowala żyje jednak skromnie, na dodatek jego żona spodziewa się dziecka. W ciąży jest też dziewczyna, a wkrótce małżonka syna, nic zatem dziwnego, że wizja skarbu rozpala wyobraźnię Alberta, jego szwagra Stefana, mieszkańca Dobrego Miasta, a także swata Antoniego Banderskiego. Czy poszukiwaczom uda się dotrzeć do skarbu, zanim ktoś ich ubiegnie? Atmosferę podgrzewa napaść na Ignacego – mężczyznę stanowiącego klucz do zagadki skarbu oraz dziwne zachowanie sąsiada chorego, Grzegorza, któremu Albert od chwili poznania nie potrafi zaufać.

„Skarby cara Aleksandra” to lekka powieść, w której jednak kryją się głębokie wartości, takie jak lojalność czy patriotyzm. Wątki miłości i zdrady tylko dodają książce smaku, choć trudno nie dostrzec, że to poszukiwanie skarbu odgrywa tu główną rolę. Tajemnicza postać mnicha pojawiającego się w towarzystwie lokalnego księdza, wprowadza czytelnika w dezorientację i burzy koncepcję przyszłych wydarzeń. Mimo iż bohaterowie Motylewskiego są dość charakterystyczni i łatwi do przewidzenia, jeśli chodzi o dokonywane wybory oraz postępowanie, to jednak ta ich jednowymiarowość nie przeszkadza. Przeciwnie – dodaje im uroku, zaś postawy Alberta czy Maurycego i ich opiekuńczość wobec kobiet wzrusza i budzi sympatię. 

Książka jest kolejną - po „Kurierze Napoleona” - powieścią autora, w której nawet znajdziemy kilka zdań w ramach nawiązania do poprzedniej publikacji. Śmiało zatem możemy zacząć naszą przygodę a Albertem i skarbami od odkrywania monet cara Aleksandra. Warto dokładnie zapoznać się z historią i zaangażować w lekturę, bowiem na horyzoncie majaczy kolejna wyprawa. Kto wie, może już niedługo znów wyruszymy na poszukiwanie – tym razem skarbów zatopionych w jeziorze Tonka!

2 komentarze: