sobota, 4 stycznia 2020

Uzodinma Iweala "Ani złego słowa"

Tytuł: Ani złego słowa 
Autor: Uzodinma Iweala 
Wydawnictwo: Poznańskie 



„Bo chłopcy nie powinni lubić innych chłopców” – te słowa słyszało zapewne wielu chłopców, którzy odważyli się wykazać jakiekolwiek zainteresowanie ich płcią. Tak samo wygląda sytuacja, jeśli chodzi o dziewczynki. Zakazy, nakazy, wszystko po to, by wtłoczyć nas w narzucone z góry ramy, by zrobić z nas idealne kopie, ludzi, których nie sposób odróżnić z tłumu, którzy nie odstają od reszty. Bo tak jest lepiej, bezpieczniej. Dzięki temu inność nie razi, nie zwraca uwagi, nie szkodzi, nie zmusza do zastanowienia się nad sobą i światem… 

O inności, o akceptacji (a właściwie jej braku), o wyrażaniu siebie i o tym co znaczy słowo, możemy przeczytać w powieści, która zapada na długo w pamięć i w serce, pt. „Ani złego słowa”. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Poznańskiego książka porusza temat, który wciąż, pomimo rozwoju świadomości, jest tematem tabu. Homoseksualizm, uprzedzenia rasowe – to wszystko pojawia się w powieści Uzodinma Iweala, bulwersując, ale i otwierając nas naprawdę o świecie. Tym samym jest to pozycja dla tych, którzy chcą wiedzieć i widzieć więcej. Dla wrażliwych, ale takich, którzy potrafią znieść prawdę. Dla tych, którzy kochają słowo, nawet jeśli niesie ono ze sobą ból i krzywdę. 

Poznajemy Niru, syna nigeryjskich imigrantów, czarnoskórego nastolatka stojącego u progu życiowych wyborów. Ma on wszelkie predyspozycje, by zostać wybitnym sportowcem, marzy również o tym, by studiować na Harvardzie. Mogłoby się wydawać, że jest dzieckiem, jakie chciałby mieć każdy rodzic. Gdyby nie to, że skrywa on tajemnicę, która burzy uporządkowany świat jego konserwatywnego ojca i sprawia, że sam Niru nie potrafi się odnaleźć, nie wie, kim tak naprawdę jest. Swojej prawdziwej tożsamości poszukuje nieco po omacku, imprezując z zakochaną w nim Meredith, która marzy o jego dotyku, to znowu zanurzając się w mrocznej atmosferze nowojorskich klubów. 

Odrzucenie prawdziwej orientacji seksualnej i zagubienie w świecie, który zresztą sam z Niru zrezygnował, prowadzi do prawdziwej tragedii. Kiedy czarnoskóry, homoseksualny chłopiec styka się z białymi przedstawicielami policji, scenariusz może być tylko jeden. Nikt nie daje wiary słowom chłopca, możemy przekonać się również, w jaki sposób jest on traktowany przez stróżów prawa, którzy powinni bronić równości i sprawiedliwości. 

Tym samym autor daje świadectwo tego, w jaki sposób wciąż traktowane są odmienne jednostki, w pozornie tylko tolerancyjnym społeczeństwie Stanów Zjednoczonych. Mamy nie tylko obraz tego społeczeństwa, ale przede wszystkim możemy obserwować dramat chłopca, który lubi innych chłopców, mimo iż „nie powinien”. Kryzys tożsamości ma dramatyczne skutki, a sama lektura pozostawia nas nie tylko z mieszanymi emocjami, ale i z kryzysem wiary. Wiary w ludzi i w to, że mają serce, że są w stanie kochać bliźniego. Nawet wówczas, jeśli jest inny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz