czwartek, 11 maja 2023

Podróże z dzieckiem: Kamień Śląski, Góra św.Anny, Żyrowa

W ubiegły poniedziałek, 1 maja, postanowiliśmy wykorzystać wolny dzień, by wybrać się na kolejną wyprawę. Niestety z uwagi na różne obowiązki, zdarza się to już coraz rzadziej, dlatego tym razem postanowiliśmy wykorzystać ten dzień w pełni i zaplanować go tak, byśmy skorzystali i my i Klara. Na trasie naszej wyprawy znalazł się zatem Kamień Śląski i Sanktuarium św.Jacka, Góra św.Anny oraz Stumilowy Lasek w Żyrowej. Ta ostatnia atrakcja była dla Klary, ale i my doskonale się bawiliśmy odgadując tytuły bajek podczas przejazdu ciuchcią. Poza tym trafiliśmy w Żyrowej na piękny pałac w trakcie renowacji, który nas prawdziwie zachwycił.

Mimo iż w pierwszej kolejności planowaliśmy zwiedzić górę św.Anny, to – jadąc platną trasą – nie chcieliśmy jej opuszczać. I tak naprawdę był to błąd, bowiem do Kamienia Śląskiego trafiliśmy za wcześnie – i na zjedzenie czegokolwiek i na zwiedzanie pałacu (z przewodnikiem o 14.00). Wykorzystaliśmy zatem niecałe dwie godzinki na spacer po pałacowych ogrodach i terenie sanatorium, po czym dopiero później pojechaliśmy na górę św.Anny.

Kamień Śląski to miejscowość położona niedaleko Opola. Mimo iż wielokrotnie przeglądałam atrakcje w pobliżu Opola, to tak naprawdę – zupełnie niezrozumiale – nigdy wcześniej na tą miejscowość i Sanktuarium św. Jacka nie trafiłam. Tymczasem Kamień Śląski jest znany między innymi jako miejsce urodzenia św. Jacka, bł. Czesława i bł. Bronisławy. O szczególnej roli Kamienia Śląskiego w dziejach Śląska Opolskiego decydują także inne czynniki o charakterze historycznym i kulturowym. Pierwsze udokumentowane wzmianki o Kamieniu Śląskim pochodzą z początku XII wieku. Wówczas był to silny gród rycerski należący do słynnej w Europie rodziny Odrowążów. Na przełomie XI i XII wieku rycerski ród Odrowążów wzniósł zamek obronny. Prawdopodobnie, na skutek wzrastającego kultu św.Jacka, w pałacu urządzono kaplicę w miejscu komnaty, w której wg.tradycji urodził się św.Jacek. Oprócz rodziny Odrowążów, ważną rolę w dziejach Kamienia Śląskiego odegrały rodziny Strzałów, Larischów i Strachwitzów, które dbały przede wszystkim o rozwój posiadłości w Kamieniu Śląskim i o utrzymanie tutejszego zamku, który z czasem przybrał kształt i funkcję pałacową. 

II wojnę światową pałac przetrwał w stanie prawie nienaruszonym, a w trakcie wojny urządzono w nim szpital wojskowy. Został dopiero częściowo splądrowany przez wojska sowieckie w styczniu 1945 roku. Po wojnie urządzono tam dom dziecka. W 1954 roku pałac włączono do wojskowego kompleksu utworzonego na pobliskim lotnisku - pałac przeznaczono na mieszkania dla żołnierzy armii radzieckiej. W 1970 roku po uprzednim zniszczeniu przez wojskowych, budynek został podpalony. W 1990 roku ruiny pałacu przekazano Diecezji Opolskiej. Po ich odbudowie, w 1994 roku Biskup Opolski ustanowił tu Sanktuarium św. Jacka Centrum Kultury i Nauki Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego.

Pałac Odrowążów




kaplica św.Jacka

Brama dzwonów

Kompleks pałacowo-sanatoryjny zdecydowanie robi wrażenie. Również po stronie sanatoryjnej. Obiekty w część noclegowej i zabiegowej są pięknie odnowione, w środku wystrój również robi wrażenie. W ogrodzie pomiędzy pałacem na sanatorium mieści się też grota solna (trzeba się umawiać) i ogród zimowy.




Generalnie, aż żal stąd wyjeżdżać, ale że wszystko było jeszcze zamknięte, zaś góra św. Anny zaplanowana, ruszyliśmy w drogę.

Góra św. Anny jest najwyższym wzniesieniem Masywu Chełmskiego. Już w dawnych czasach na tym wygasłym wulkanie stała pogańska świątynia. Dziś na stoku góry wznosi się bazylika. Każdego roku miejsce to odwiedza ok. 500 tys. Pielgrzymów, by modlić się przed figura św.Anny Samotrzeciej, czyli babci Jezusa, sprowadzoną przez baronową Annę Kochcicką z Ujazdu.

Dojście z parkingu do zespołu klasztornego nie zachwyca

W XII wieku na górze, zwanej wówczas Górą św. Jerzego, „perłą Śląska” stała kapliczka, którą w XV wieku, w związku z zataczającym coraz szersze kręgi kultem Chrystusowej babki, zastąpił drewniany kościół. Na początku XVII wieku przeniesiono tu z Ujazdu słynącą cudami drewnianą figurę św. Anny Samotrzeciej, zawierającą relikwię świętej. Rzeźba została wykonana z drewna lipowego przez nieznanego artystę, najprawdopodobniej w XV wieku. Przedstawia św.Annę w pozycji siedzącej, z Maryją na lewej i Dzieciątkiem Jezus na prawej ręce. Unosi ich wysoko, jakby chciała się za nimi schować, albo pokazać ich całemu światu. Ona sama pragnie pozostać na dalszym planie, nie chce być pierwsza, ale trzecia. Zresztą w średniowieczu określenie „samotrzeć” oznaczało „będący w towarzystwie dwóch osób, jeden z trzech”. Jest to rzeźba prymitywna, polichromowana, a postać św.Anny ubrana jest w zieloną sukienkę i okryta czerwonym płaszczem. Wysokość to – w zależności od źródła - 55 lub 66 centymetrów. Niektóre części rzeźby są pokryte aż trzema warstwami farby. W górnych partiach figury wyraźnie widać ślady zamknięcia otworu, w którym – według przekazu z 1516 roku – mają być przechowywane relikwie św.Anny, przywiezione z klasztoru Dominikanów w Villa we Francji. Dla wyrażenia wdzięczności za cuda 14 września 1910 roku figura została koronowana przez biskupa wrocławskiego Karola Augustyna. Korony podkreślają godność postaci, świętość i miejsce w Królestwie Bożym. Na przełomie XVII i XVIII wieku w zagadkowych okolicznościach zniknęły z kościoła dziękczynne wota i relikwie św.Anny. Na miejsce relikwii wkrótce sprowadzono inne. Z czasem też świątynia zapełniła się nowymi wotami.

W 1657 roku na Górę Świętej Anny sprowadzono z Gliwic franciszkanów, którzy otoczyli opieką przybywających tu pątników. W latach 1671 – 1673 na miejscu starego kościoła zbudowano nowy, w stylu barokowym. Jego fundatorem był hrabia Melchior Ferdynand de Gaschin. W latach 1733-1749 powstał murowany zespól klasztorny do którego w roku 1768 dobudowano dziedziniec arkadowy, tzw. Rajski Plac, na którym stoi 15 starych konfesjonałów. W 1810 roku klasztor uległ kasacji, a franciszkanów wysiedlono. Zakonnicy powrócili jednak w 1860 roku i odnowili kościół, a także dobudowali m.in. wieżę zegarową. Z końcem XIX wieku wykupiono kamieniołom nefelinitu znajdujący się za murem klasztoru . W latach 1912-1913 zasypano go i urządzono plac modlitewny oraz grotę za wzór tej z Lourdes. W okresie 1913-1916 w czternastu mniejszych bocznych grotach zbudowano stacje Męki Pańskiej, częściowo fundowane przez rodziny poległych w czasie I wojny światowej.

W 1939 roku Niemcy zabronili odprawiać Msze św. W języku polskim, a rok później wyrzucili franciszkanów z klasztoru. Po wojnie sanktuarium św. Anny znalazło się w centrum nowo powstałej opolskiej administracji apostolskiej.

W XVII – XVIII wieku zasięg oddziaływania sanktuarium nieustannie się zwiększał. Do Ślązaków dołączyli wierni z Galicji, Królestwa Polskiego, Wielkopolski czy Moraw i Czech. Od 1861 roku obchody kalwaryjskie odbywały się osobno dla narodowości polskiej i niemieckiej. W 1864 roku obchodzono jubileusz 100.rocznicy odnowienia i poświęcenia kalwarii, na który przybyło około czterysta tysięcy piątników. Było to największe zgromadzenie na śląsku w XIX wieku.

W XVIII wieku ruch piątniczy przybrał formę zorganizowaną, pojawiła się konieczność opracowania odpowiedniego modlitewnika kalwaryjskiego. Przystąpiono więc do budowy kalwarii. W latach 1700 – 1709 wybudowano zespół trzech kościołów i 37 kaplic, składających się na tzw. stacje Drogi Męki Pańskiej oraz Dróżek Matki Bożej. Wszystko to na wzór Kalwarii Zebrzydowskiej. Drogi Męki Pańskiej tworzy 28 stacji, a Dróżki Maryi – 7 stacji bolesnych, 7 stacji pogrzebowych i 7 stacji chwalebnych.

Kościół zbudowany jest z kamienia na planie prostokąta. Gotycka surowość bryły łączy się z bogactwem barokowego wnętrza. W latach 1958 – 1960 świątynia została gruntownie odrestaurowana. Wnętrze kościoła jest gotycko-barokowe, orientowane, murowane z kamienia łamanego i otynkowane. Malowidła na suficie przedstawiają sceny z życia św.Anny: nad chórem – Narodzenie Najświętszej Maryi Panny, pośrodku – ofiarowanie Najświętszej Maryi Panny w świątyni, a w prezbiterium – śmierć św.Anny, Nad wejściem bocznym do bazyliki znajduje się obraz Świętej Rodziny autorstwa malarza Tiesena z 1680 roku, w kruchcie zaś dwie duże kamienne kropielnice z nieczytelnym napisem z XVIII wieku. Pewnego rodzaju przedłużeniem bazyliki jest otoczony krużgankami dziedziniec nazywany Rajskim Placem.










Tak naprawdę jednak ani świątynia, ani sama góra św.Anny, nie zrobiły na mnie wrażenia, Być może po pięknie odrestaurowanym sanktuarium św.Jacka z pięknie utrzymanym terenem wokół gęsta zabudowa góry, paskudne schody czy ogólne wrażenie nieładu, mocno przytłoczyły. Nie pomogły pewnie też prace remontowe na dziedzińcu. W sumie nawet kiepskie lody pod schodami (plus to duża porcja) nie wynagrodziły podróży tu i żałowaliśmy, że nie zostaliśmy w Kamieniu Śląski. Postanowiliśmy zatem tam wróci na obiad, żeby cieszyć oko otoczeniem. Niestety na zwiedzanie pałacu o 14 już nie zdążyliśmy, ale za to za 38 zł. za porcje zjedliśmy solidny obiad w gościńcu św.Jacka. Kawa była niestety kiepska, akceptowalna jedynie z ogromną ilością mleka. No ale nie można mieć wszystkiego. W każdym razie, jako miejscówka na obiad, warta polecenia. Mój filet z kurczaka z frytkami przepyszny, a Klara chętnie przyłączyła się do konsumpcji.

Zdecydowanie warto wstąpić tu na obiad

W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Gogolina, żeby zobaczyć słynny (okropny tak naprawdę) pomnik Karolinki i Karliczka. Chyba nie ma osoby, która nie zna pieśni ludowej „Poszła Karolinka do Gogolina”, która tak naprawdę rozsławiła to miasto. Twórcą koncepcji budowy pomnika był Szymon Koszyk, a zwycięzcą konkursu na wykonanie projektu pomnika bohaterów pieśni „Poszła Karolinka”, został opolski artysta plastyk Tadeusz Wencel. Zaproponowany pomnik w sposób realistyczny przedstawia Karolinkę - młodą dziewczynę w kucykach, spieszącą żwawym krokiem, za którą podąża wesoły Karliczek z flaszeczką wina. Lokalizację pomnika zaproponował Gerard Krumpiec – ówczesny włodarz gminy, ze względu na dobrą widoczność nie tylko dla mieszkańców, ale również dla osób przejeżdżających przez Gogolin - pomnik stoi przed Gminnym Centrum Kultury.


Z Gogolina pojechaliśmy już prosto do leżącej nieopodal Żyrowej, gdzie mieści się Stumilowy Lasek, czyli wielka plenerowa atrakcja dla dzieci (zdecydowanie dla tych młodszych), usytuowana faktycznie w lesie. Wchodzimy na teren wspólny i udajemy się do kas. Bilet na każdą z atrakcji, czyli Stumilowy Lasek, Kubuś Express oraz Western City są po 8 zł, ale możemy za 20 zł kupić bilet zbiorczy. Tak naprawdę jednak na chwilę obecną do Western City szkoda kupować bilet. Jest tam tak naprawdę tylko biuro szeryfa, tipi, kilka postaci, a także atrakcje dodatkowo płatne. Klara spędziła tam jakieś 5 min po czym znów pobiegła do Stumilowego Lasku. 

Z chwilą, kiedy przekroczymy jego próg, znajdujemy się w bajkowej krainie Kubusia Puchatka, gdzie rozmieszczone są domki bohaterów ulubionej bajki A.A. Milne’a, m.in. Prosiaczka, Tygryska czy Osiołka, ale też np. domek hobbita czy łódź piratów. Jest również wielka piaskownica z mini zjeżdżalniami, przy której są również zadaszone lawy i stoły - można tu usiąść, odpocząć i coś zjeść. A zmęczone dziecko można powozić po terenie lasku różnymi pojazdami.







Teren jest ogrodzony, co zdecydowanie zwiększa bezpieczeństwo dziecka. Wchodząc dostajemy pieczątki na ręce na dwie atrakcje (Western City i Stumilowy Lasek) oraz żeton na przejażdżkę. Możemy wielokrotnie wchodzić i wychodzić, zatem bez problemu może to być kilkugodzinna aktywność. My zdecydowaliśmy się zrobić przerwę w zabawie zmęczonej już Klarze i zabrać ją na przejażdżkę. Choć tak naprawdę to była atrakcja dla nas samych, bowiem odgadywanie postaci z bajek, oglądanych w trakcie przejażdżki, było super zabawą. W momencie, kiedy zbliżaliśmy się do jakiejś postaci, ciągnik, który ciągnął wagoniki, dawał znać klaksonem.


Po przejażdżce poszliśmy jeszcze do Western City, ale Klara zdecydowanie wolała wrócić do Stumilowego Lasu.



Wracając już w późnopopołudniowych godzinach postanowiliśmy jeszcze zobaczyć pałac, który wyświetlił mi się na mapie, kiedy szukałam drogi do Stumilowego Lasku. Zdecydowanie nie wyglądał już jak na zdjęciach w przeglądarce - zamienia się w piękny obiekt i mam nadzieje, że jeszcze kiedyś tu wrócę, chociażby na kawę. 






Początki posiadłości w Żyrowej sięgają jeszcze czasów średniowiecza. Od 1447 roku była to siedziba rodziny von Zyrowskich, a w 1631 roku nabył ją baron, a później hrabia Melchior Ferdynand von Gaschin (Gaszyńscy), który rozbudował pałac w formie rezydencji. Ostatnimi właścicielami pałacu w Żyrowej, w latach 1899-1945 była rodzina von Francken-Sierstorff. To za ich czasów gościł tu wielki książę Meklemburgii, a rok później cesarz Wilhelm II. Podczas III Powstania Śląskiego w 1921 roku, pałac zajęli powstańcy, którzy splądrowali rezydencję, która latami popadała ruinę. Obiekt nabył prywatny właściciel, który przywraca mu dawny blask i ... jest na najlepszej do tego drodze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz