poniedziałek, 24 lipca 2023

Sopot, Gdańsk, Gdynia, czyli wakacje w Trójmieście – Gdańsk, cz.II

Pobyt w Sopocie można wykorzystać do zwiedzania okolic, bowiem koleją SKM dojedziemy niemal wszędzie. Zwiedzanie Gdańska mieliśmy w planach, ale ponieważ Klara uwielbia ZOO, to w pierwszej kolejności pojechaliśmy do Gdańska Oliwy. Choć przyznam, że akurat to ZOO z uwagi na wielki teren i stosunkowo niewielką (do terenu) liczbę zwierząt nie jest zbyt atrakcyjne i nie podobało się ani nam, ani Klarze.

Oliwa to stara dzielnica Gdańska granicząca od północy z Sopotem, będąca przez wieki wsią klasztorną opactwa cystersów. Po raz pierwszy nazwę Olyva wymienia dokument z XII wieku. To tu odbyła się słynna bitwa pod Oliwą pomiędzy polską flotą a oddziałami szwedzkich okrętów, zakończona zwycięstwem Polaków.

W Oliwie wiele osób skupia się na samej archikatedrze. Słynąca w Polsce z koncertów organowych oliwska archikatedra, zachwyca zwiedzających monumentalna architekturą. Pierwszy drewniany kościół powstał w Oliwie z fundacji zakonu cystersów w XII wieku. Zakonnicy zostali sprowadzeni na Pomorze przez Sambora i gościli na tych terenach aż do 1831 roku. Są oni twórcami kościoła i oratorium, które zmieniały swój wygląd na przestrzeni wieków, aż osiągnęły obecny stan.



Romański budynek spłonął po dwukrotnym napadzie Prusów w XIII wieku. Odbudowano go pod koniec XIV wieku i nadano gmachowi gotycki charakter. Podczas wojny trzynastoletniej w 1457 roku Oliwę odwiedził Kazimierz Jagiellończyk, a jego wojska miały w opactwie swój punkt wypadowy. W wyniku pokoju toruńskiego w 1466 roku król odzyskał Prusy Królewskie. W XVI wieku doszło do spalenia kościoła przez gdańskie oddziały zbrojnych mieszczan. W trakcie potopu szwedzkiego Szwedzi, a następnie gdańscy żołnierze splądrowali i zdemolowali opactwo. Sytuacja opactwa ustabilizowała się dopiero w 1660 roku, kiedy został podpisany pokój oliwski. 

Nowy opat, Michał Antoni Hacki, ufundował w 1688 roku ołtarz główny. Natomiast za czasów Józefa Jacka Rybińskiego zlecono budowę słynnych organów, które wykonał Jan Wulff. Wyposażył on instrument w 83 głosy, trzy manuały i 14 miechów klinowych, tworząc tym samym największe organy w Europie. W połowie XIX wieku przebudował je Friedrich  Kaltschmidt, a w latach 30. XX wieku zmian dokonał Josepg Goebel. Obecnie wielkie organy mają 96 głosów, pięć manuałów, a można ich posłuchać w miesiącach wakacyjnych co godzinę od 10 do 15 (20-minutowy koncert).

W 1925 roku świątynię oliwską podniesiono do rangi katedry, zaś w 1976 roku do godności bazyliki mniejszej, zaś w 1992 roku papież Jan Paweł II ogłosił ją archikatedrą. 

Główna nawa katedry ma ponad 100 m długości, co czyni ją jednym z najdłuższych kościołów na świecie. Wewnątrz znajdują się 23 ołtarze w stylu barokowym i rokokowym, ozdobione obrazami XVII-wiecznych artystów gdańskich. 

Z kościoła udaliśmy się na pobliski (wystarczy przejść przez ulicę) cmentarz oliwski - założony w 1832 roku. Został tu pochowany m.in. artysta Stanisław Chlebowski. Po drodze jeszcze wstąpiliśmy na kawę i frytki do punktu gastronomicznego przy katedrze. 


Do ZOO można bez problemu dojechać autobusem, to zaledwie kilka przystanków. Oliwskie ZOO szczyci się tym, że jest największe w Polsce - zajmuje obszar 125 ha. Budowę obiektu ukończono w 1954 roku. Pierwszym mieszkańcem ogrodu był żubr o imieniu Puszczan. 

Bilet normalny to koszt 40zł, ulgowy 35zł. Trochę dużo, biorąc pod uwagę brak zwierząt, których godzinami szukaliśmy. Na dodatek byliśmy tam w poniedziałek, więc nieczynne było nawet Mini-ZOO. Po terenie ZOO można poruszać się nie tylko pieszo, ale też wypożyczyć specjalny wózek dla dziecka, co z uwagi na rozległy teren jest całkiem niezłym pomysłem. Niestety jest to opcja dodatkowo płatna. Na terenie ZOO znajdują się liczne punkty gastronomiczne, w których niestety zjemy głównie dania typu fast-food i wypijemy kawę z kubka. Szkoda. Wizyta nieudana, raczej nie zawitamy tu powtórnie. Stary, mizerny plac zabaw na terenie ZOO zwiększył jeszcze rozczarowanie. 






Nieco zniechęceni, zawitaliśmy następnego dnia do Gdańska.  O samym mieście pisałam już kilka lat temu TU. Teraz też, z Klarą, nie nastawialiśmy się na zwiedzanie. Zdecydowaliśmy się jedynie na wejście do kościoła Mariackiego, ponieważ Klara uwielbia wspinaczkę i wysokości. Cegiełka za wejście na wieżę Bazyliki Mariackiej w Gdańsku wynosi już 16 zł. Widoki wciąż są bezcenne. 

widoki z wieży



Postanowiliśmy też udać się w rejs statkiem Pirackim Czarna Perła (60zł/os) na trasie Gdańsk-Hel-Gdańsk. Nie wysiadaliśmy z pokładu statku, stwierdziliśmy, że Hel nie jest jeszcze dla Klary. Sam rejs był niestety większą atrakcją dla nas niż dla Klary. Ta od razu skwitowała, że to nie statek piracki, bo nie ma pirata ani papugi. No fakt, biorąc pod uwagę cenę rejsu, kapitan mógłby być przebrany. W trakcie rejsu mogliśmy natomiast wysłuchać informacji o mijanych obiektach, a także wysłuchać mini-koncertu szant. 





Po rejsie posililiśmy się jeszcze dobrą pizzą na nabrzeżu, obserwując przy okazji ciekawostkę - obrotową kładkę ponad Mołtawą. Kładka została otwarta w 2020 roku i dzięki niej turyści mogą przedostać się z długiego Pobrzeża na Wyspę Spichrzów. Nowa kładka waży ponad 100 ton, jej długość to 57 m, a szerokość 4,5 m. Przypomina ona wynurzającą się na powierzchnię łódź podwodną. Masywny fundament wspiera właściwy pomost. Kładka wyróżnia się szklanymi elementami, które są podświetlane od spodu, a także pochylonymi balustradami. Nowy pomost obraca się na sygnał wydany przez kapitana gdańskiego portu jachtowego. Harmonogram ruchu pomostu synchronizowany jest z harmonogramem kładki na Ołowiankę, dzięki czemu możliwy jest płynny ruch jednostek pływających.

w oczekiwaniu na pizzę obserwowaliśmy ruch kładki





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz