piątek, 22 sierpnia 2025

Anna Onichimowska "Duch starej kamienicy" - STRESZCZENIE SZCZEGÓŁOWE LEKTURY


Mam na imię Maciek

Maciek przedstawia się jako duch – syn Oktawiusza i Porcji, młodszy brat Sykstusa i Kalasantego. Bracia są od niego sporo starsi. Maciek różni się od innych duchów tym, że nie lubi straszyć, łańcuchy obcierają mu pięty, a kula u nogi wydawała się czymś zbędnym. Uważany jest zatem za odmieńca, choć on twierdzi, że nie wszystkie duchy muszą być takie same.

Maciek ma sto dwadzieścia lat, co nie jest dla ducha wiekiem podeszłym. Przestał rosnąć w wieku dwóch i był niepozornego wzrostu. Mieszkał w kamienicy, którą jego bracia dawno opuścili – Maciek miał wówczas 10 lat. Po nich wyprowadzili się rodzice marząc o większej przestrzeni. Od stu lat nie miał od nich wiadomości, ale jest przekonany, że mama znalazła jakąś wieżę i wpędza na nią męża o północy, siejąc popłoch wśród okolicznej ludności.

Maciek zamieszkiwał strych, na którym lokatorzy gromadzili zbędne przedmioty. Całe szczęście energia nowej dozorczyni wyczerpała się na sprzątaniu trzeciego piętra, duszek miał zatem do dyspozycji wielki pluszowy fotel, dwa drewniane stołeczki i wiele innych mebli, choć nie w pełni sprawnych, to jednak odpowiednich dla ducha. Lubił także suknie z „ogonami”, których na strychu było kilka walizek. Wraz z nim na strychu mieszkała też złośliwa sroka Wiesława. W tym momencie do wypowiedzi wtrąciła się sroka, naśmiewając się z Maćka i skrzecząc, że duch kłamie i nikt mu nie uwierzy, że nie lubi straszyć. Maciek uciekł od niej wspominając, że sroka sama nie wie, kiedy mówi prawdę, a kiedy kłamie. Lepiej zatem jej nie słuchać, bo można dostać pomieszania zmysłów.

Wiesława, Prot i śliwki

Maciek leżał na dachu. Była jesień, łapał zatem włosy babiego lata i marzył, że Wiesława wyprowadzi się do ciepłych krajów. Jednocześnie jadł dojrzałe śliwki węgierki. Nagle ktoś zaatakował go pestkami, które same wydawały się wyskakiwać z komina. Nieco ociężały od zjedzenia trzech kilo śliwek Maciek podszedł ostrożnie do komina i zajrzał do niego. W tym czasie kolejny pocisk trafił go prosto w oko.

Nagle odezwał się jeden z Protów, który się dziwił, że Maciek zagląda do komina. Był to Prot IV o wyjątkowo potarganej sierści i niechlujnym wyglądzie. Przeciągnął się i położył się w pozycji „zdechł kot”, po czym zaczął mruczeć, więc Maciek położył się obok niego. Nagle Prot IV zerwał się na równe nogi i jednocześnie podrapał ducha po szyi – dostał najwyraźniej pestką. Maciek zaczął tłumaczyć, że to nie on rzuca pestkami, że lecą one z komina. Maćka bolał brzuch, bolało oko i podrapane gardło, stwierdził zatem, że to nie będzie udane popołudnie. Nagle, kiedy kolejna pestka wystrzeliła w górę, obaj z kotem rzucili się do klapy wiodącej na strych i duch otworzył ją gwałtownie. Okazało się, że na stołku koło wylotu komina stoi Wiesława z procą. Prot IV zapytał ducha, czy ją zjeść, po czym zaczął szykować się do skoku. Na widok drapieżnego zwierzęcia sroka umknęła i zanuciła swą ulubioną piosenkę: „Umarł Maciek, umarł, już leży na desce”. Maciek nie chciał tego słuchać, zatkał więc uszy pestkami i wyciągnął się w ostatnich promieniach zachodzącego słońca.

Wieloryb

Jednym z ulubionych zajęć i jedynym sportem jaki uprawiał Maciek było, zjeżdżanie po poręczy. Pomagało mu to utrzymać dobrą kondycję i smukłą sylwetkę. Pewnego dnia usłyszał rozmowę dozorczyni Guzdralskiej z zapłakaną Kowalską spod piątki, która skarżyła się na kradzież złotej biżuterii. Ze stołu zniknęły dwa pierścionki i bransoletka ze złota, a kobieta podejrzewa, ze złodziej dostał się do domu przez okno, które zostawiła otwarte, by wywietrzyć mieszkanie. Maciek był oburzony, że w jego kamienicy jest złodziej. Kiedy jednak znalazł się u siebie na strychu odkrył, że w kosztowności stroiła się Wiesława. Maciej stwierdził, że mieszkać ze złodziejem, na dodatek niesympatycznym, to już za wiele. Pomoc pragnął znaleźć u Prota IV, ruszył zatem na poszukiwania. W piwnicy co prawda roiło się od Protów, ale nie było wśród nich tego, którego szukał, a nikt nie potrafił powiedzieć, gdzie Rozczochrany się podziewał. Duszek przysiadł zniechęcony na trzepaku, kiedy nagle zobaczył wychodzącą z domu panią Kowalską. Szybko pognał na strych, gdzie spała Wiesława i odzyskał od śpiącej sroki biżuterię, po czym odniósł zgubę, gdzie było jej miejsce. Pies pani Kowalskiej, Filuś siedząc pod stołem nazwał go złodziejem i zaczął ujadać i gonić po domu. Spanikowany Maciek wskoczył na żyrandol, ale nagle usłyszał trzaski, zaś w suficie pojawiła się rysa. Filuś ujadał coraz bardziej, a na dodatek rozległo się zgrzytnięcie przekręcanego klucza w drzwiach. Pies szczekając nazywał ducha złodziejem, chwalił się też, że go złapał. Naderwany sufit kruszył się, więc Kowalska wezwała Guzdralską, która najpierw kazała zamknąć psa, a następnie zauważyła na podłodze biżuterię. Po czym zapytana o sufit stwierdziła, że w starym domu sufity mają prawo się sypać i poradziła Kowalskiej sprawdzić, co się dzieje w mieszkaniu nad nią.

Nad Kowalską mieszkała Agata z rodzicami. Sąsiadka w domu zastała pięcioletnią Agatę o bujnej fantazji i buzi aniołka. Dziewczynka stwierdziła, że pęknięcie sufitu sprawił wieloryb kaszalot. Sąsiadka nie dała wiary słowom dziewczynki. Dziewczynka stwierdziła, że ryba jest w łazience i zamknęła drzwi.

Wieczorem Kowalska ponownie odwiedziła sąsiadów z góry, pytając o rodziców. Od Agaty dowiedziała się, że mama jest w łazience i karmi kaszalota. Kowalska zrobiła się purpurowa i zaczęła krzyczeć, że dziewczynka ma przestać opowiadać bzdury. Kiedy pani Kowalska krzyknęła, nagle w drzwiach mieszkania na korytarzu pojawił się zdumiony sąsiad, pan Karolek. Nic nie powiedział, bowiem z natury był bardzo nieśmiały i nie odzywał się do nikogo, jeśli nie był o nic pytany. Chrząknął zatem tylko, ale zanim pani Kowalska obróciła się w jego kierunku, cofnął się w głąb mieszkania. Nie zamknął jednak drzwi i podglądał wszystko przez malutką szparę. Nagle obok Agaty pojawiła się jej mama, ubrana w szlafrok i w turbanie z ręcznika. Pani Kowalska stwierdziła, że z Agatką nie można się dogadać, ale mama stwierdziła, że była w łazience. Po tych słowach pani Kowalska wszczęła awanturę, że kto to widział trzymać w mieszkaniu takie paskudztwa i zagroziła, że jak ta pokraka wleci jej do mieszkania, to wezwie policję. Nagle jednak zaczęła rozczulać się nad losem wieloryba mówiąc, że nie można trzymać go w wannie, jak jakiegoś karpia. Mama Agaty zrobiła dziwną minę patrząc to na sąsiadkę, to na córkę. Nie spodobało się to pani Kowalskiej, która pożegnała się oschle i ruszyła w kierunku schodów. Przysłuchujący się temu wszystkiemu duch stwierdził, że czuje iż jest potrzebny w tej kamienicy i że tu jest jego miejsce.

Jest nas 90485

Maciek zaczął zauważać, że coś niepokojącego dzieje się z jego wzrokiem - przed oczami miał małe, e brązowe kropeczki. Zagadkę rozwiązał, gdy wybrał się pewnego dnia do pani Guzdralskiej i zakradł się na posiłek do kredensu. Ów mebel zaopatrzony był imponująco, a napoczęte słoiki nigdy nie były zakręcane. Okazało się jednak, że przystępność smakołyków pani Guzdralskiej cieszyła się nie tylko jego uznaniem.

Maciek wyciągnął się wygodnie między słoikami i włożył rękę do pierwszego z nich. Gdy jednak zanurzył dłoń w powidłach zobaczył coś, co odebrało mu apetyt – powidła aż się ruszały od brązowych punkcików. Owady miały bardzo donośny głos i mówiły jednocześnie. Stwierdziły, że dyscyplina i organizacja to podstawa. Teraz jednak odpowiadały na pytania ducha jedna przed druga. Zganiły duszka za brak precyzji i nazwały go Nieukiem. Kiedy zapytał mrówek, ile ich jest, odpowiedziały, że to nieprecyzyjne pytanie i od razu widać, że nie myśli on matematycznie. Dla nich matematyka była podstawą, potęgą, dlatego dokładnie wiedziały ile ich jest. Maćka rozbolała głowa od ich pytań i oskarżeń, na dodatek skrytykowały jego „sukienkę”, pragnął zatem jak najszybciej opuścić niesympatyczne mrówcze towarzystwo. Kiedy odchodził dowiedział się, że jest ich 90 485.

Mrówki

Po spotkaniu z mrówkami Maciek zaszył się na strychu i długo spał. I byłby zapewne jeszcze wypoczywał, gdyby nie fakt, że dokuczał mu głód. Zdziwiła go Wiesława, która zaoferowała mu coś do jedzenia. Martwiła się jego stanem zdrowia – przez trzy tygodnie nie opuszczał legowiska. Przyniosła mu wiele smakołyków, w tym pączki, kruche ciasteczka, dżem agrestowy, jednak duszek widząc powidła, chciał się znów zagrzebać się w materacu. Wciąż opowiadał o małych stworzeniach, a sroka się dziwiła i patrzyła na duszka z rosnącym niepokojem W końcu Maciek otworzył powidła, jednak w środku nie było mrówek. Sroka stwierdziła, że mrówki żyją na podwórku i zaoferowała, że go tam zabierze. Duszek spojrzał na rozmazane na jego posłaniu powidła i znów zobaczył mrówki. Chciał je pokazać Wiesławie, ale ona nie chciała słuchać. W końcu niechętnie zbliżyła się do materaca, po czym stwierdziła, że rzeczywiście coś się rusza, ale to nie mrówki, bo te są większe. Polecieli zatem na podwórko i wylądowali pod trzepakiem. Wiesława pokazała duszkowi malutkie czarne stworzonko, kilkakrotnie większe o tego ze słoika i stwierdziła, że to jest mrówka. Duszek zapytał się stworzonka, czy faktycznie jest mrówką, ale małe stworzonko kiwnęło tylko głową nie przerywając swojej pracy – ciągnęło bowiem za sobą jakiś patyk. Duszek obiecał, że jeśli mrówka z nim porozmawia, to poznosi jej więcej tych patyków. Mrówka przystała na tę umowę. Wspomniała, że w domu żyją mniejsze mrówki faraona – inny gatunek, którego nie sposób się pozbyć i powróciła do swej pracy. Kiedy duszek, zgodnie z obietnicą chciał jej pomóc, mrówka stwierdziła, że lepiej nie, bo liczy się dyscyplina. Duszek próbował zagadywać jeszcze mrówkę, ale nie zwracała już na niego uwagi. Nie powiodło mu się również z innymi mrówkami. Nagle usłyszał koło siebie głośny wrzask Wiesławy, łopot skrzydeł, a po chwili zobaczył oblizującego się Prota IV. Maciek z niepokojem zapytał, gdzie jest Wiesława, a Prot niechętnie przyznał, że odleciała. Maciek powiedział mu o problemie z nowymi lokatorami i poprosił o pomoc w pozbyciu się łakomych gości. Skłamał, że mrówki niedługo zjedzą wszystko, co w domu jest do zjedzenia, nawet myszy.

Wprowadzka

Duch przez dwa tygodnie czekał na Prota i miał nadzieję, że kot coś wymyśli w temacie mrówek. Zaczął padać śnieg, więc duszek postanowił w nim poskakać. Doszedł do wniosku, że może jak Prot zobaczy, jak duszek się bawi, to sobie o nim przypomni. Na podwórzu stał już ulepiony przez Agatę bałwan, a z okna mieszkania na parterze płynęła spokojna muzyka. Duszek przycupnął zatem pod starym parasolem koło bałwana i chrupał sobie jego nos, kiedy usłyszał warkot ciężarówki. Z auta wybiegło dwóch identycznie wyglądających chłopców i zaczęło się przekrzykiwać. Następnie wyszedł mężczyzna w średnim wieku i zaczął rozmawiać z dozorczynią, a duszek domyślił się, że to nowy lokator. Od kilku dni wisiała bowiem na kamienicy kartka, że jest mieszkanie do wynajęcia. Z ostatniego piętra wyprowadziła się bowiem staruszka, która mieszkała sama, a teraz przeniosła się do córki. Mieszkanie oglądali różni ludzie, aż w końcu kartka z ogłoszeniem zniknęła i zamiast niej pojawiła się tabliczka, że na trzecim piętrze przyjmować będzie doktor Bioderko.

Duszkowi nie podobał się doktor, mimo iż wyglądał sympatycznie. Maciek stwierdził, że inaczej go sobie wyobrażał i myślał, że będzie on stary, z siwą brodą i okularami. A tymczasem miał on tylko okulary, a na głowie nosił czerwoną czapkę z pomponem, taką samą, jak jego synowie-bliźniacy. Duszek był ciekawy, czy mama chłopców też ma taką czapkę, jednak zamiast mamy z ciężarówki wyszło dwóch panów w poplamionych kombinezonach i zaczęli wyciągać na podwórze różne graty. Sąsiedzi przyglądali się temu z ciekawością. Najbardziej zadziwił ich fortepian. Nawet pan Karolek, który był muzykiem i uczył gry na różnych instrumentach, takiego nie miał. Pan Bioderko załamał się, gdy panowie po wyładowaniu wszystkiego odjechali, odmawiając mu pomocy z wniesieniem mebli. Bracia - Marek i Jarek – wykorzystali okazję do zabawy. Zaczęli rzucać śnieżnymi gałkami. Jedna z nich trafiła ducha, a ten nieszczęśliwie odrzucił kulę wybijając okno. Guzdralska nazwała chłopców szarańczą i przynagliła doktora do wprowadzenia się. Nowemu lokatorowi pomógł pan Karolek, a Maciek schronił się w szafie, by dopilnować przeprowadzki. Fortepian nie dał się ruszyć z miejsca mimo wysiłków, zrezygnowany pan Karolek zaczął więc na nim grać wspaniały koncert, który mieszkańcy nagrodzili brawami. Do pomocy przyłączył się ojciec Agaty. Znudzeni bliźniacy skryli się w szafie, w której siedział już Maciek. Podczas jej wnoszenia szafa zsunęła się po kilku stopniach i jęki zdradziły obecność chłopców. Zanim jednak mężczyźni zajrzeli do szafy, wyskoczyli z niej chłopcy. Doktor zdenerwował się i odesłał chłopców do domu, każąc im brać się za sprzątanie. Ci jednak nagle wrócili się mówiąc, że czegoś zapomnieli, po czym wyjęli z szafy różową parasolkę w koguty należącą do Maćka i zaczęli się o nią bić. Po chwili do akcji wkroczył pan doktor chwytając ich za uszy i odsyłając ponownie do domu. Teraz mężczyźni z łatwością wnieśli szafę.

Kuracja

Maciek przeziębił się podczas przeprowadzki – bolało go gardło i głowa, miał też straszny katar i dreszcze. Odwiedził go Prot IV, ale się nudził i nawet trochę przysnął w trakcie wizyty. Duch próbował wypytać go o mrówki, ale nie chciał nic mówić, powtarzał jedynie, że duszek nie powinien się denerwować. Wiesława również nie była specjalnie towarzyska, nie licząc jej ulubionego przeboju: „Umarł Maciek umarł”, który podśpiewywała patrząc na duszka z troską. W końcu przyniosła mu futro, którym nakryła duszka i coś do jedzenia. Poradziła, by udał się do doktora, jednak Maciek już wyobrażał sobie reakcje lekarza, kiedy przed nim stanie i powie, że ma 120 lat i anginę. W końcu zdecydował się iść do doktora po lekarstwa, ale Wiesława zatrzymała go i wręczyła własnoręcznie wykonane na drutach, czerwone okrycie. Duch przeraził się, bo sroka nie miała wprawy w robieniu na drutach i odzienie wyglądało przeraźliwie. Dowiedział się jednak od sroki, że go lubi a wdzianko miało być prezentem na Gwiazdkę. Stwierdziła, że w takiej sytuacji do Gwiazdki uda się jej wydziergać kolejne ubranko. Ubiór miał jedną zaletę – było w nim ciepło i duszek od razu przestał się trząść. W gabinecie lekarza Maciek zażył kilka kolorowych pigułek i jakiś płyn, który smakował tak dobrze, że duszek wypił całą butelkę. Zrobiło mu się gorąco i wesoło, zaczęły mu się też plątać nogi. Prot sprowadzony przez Wiesławę stwierdził, że duch się upił. Duszek zaprosił Prota do tańca i razem skakali po strychu jak opętani, a później rzucali w srokę papierkami od cukierków, do których poprzyczepiane były mrówki. Nie wiadomo dlaczego, duszka bardzo to śmieszyło. Rano Maciek nic nie pamiętał, bolała go natomiast głowa. Ptak wyzwał go od pijaków, gdy jednak duszek wytłumaczył jakie lekarstwo wypił Wiesława wyjaśniła, że to syrop na spirytusie. I że lekarstwo pije się na krople albo na łyżeczki.

Ekipa

Następnego dnia wieczorem Prot IV przyszedł znów poskakać z Maćkiem, jednak ten poważnie poruszył problem mrówek. Kot wyjaśnił, że z mrówkami nie można się dogadać i nie chciały się wynieść, nawet jak im zagroził. Mamy Piotrusia i Agaty próbowały je wytruć, ale to też nic nie pomogło. W końcu do kamienicy przybyła ekipa w kombinezonach, która zaczęła działać. Wezwała ich pani Guzdralska, żeby ostatecznie wykończyć mrówki.

Mrówki ewakuując się stworzyły prawdziwy dywan, który powędrował na strych. Mówiły tubalnym głosem, przekrzykiwały się jedna przed drugą. Stwierdziły, że duch i jego przyjaciele są niewychowani, niegościnni, szczególnie w momencie, gdy ktoś chciał je otruć. Duch z Potargańcem schronili się w piwnicy. Prot IV stwierdził, że mrówki są sprytne, a Maciek zasypiał myśląc o planach pozbycia się intruzów.

W szkole

Ze wszystkich mieszkań Maciek najbardziej lubił to pana doktora. Czuł się w nim doskonale, a było tu tyle interesujących przedmiotów, niczym na strychu. Teraz też Maciek udał się do mieszkania doktora, ale tym razem po to, by porozmawiać z bliźniakami. W mieszkaniu nie było nikogo, wiec duch wszedł do teczki jednego z chłopców. Właśnie zobaczył w niej interesującą żółtą kredkę, którą zapragnął mieć, kiedy nagle chłopcy wpadli z hałasem, porwali teczki i wybiegli z mieszkania. Duch uwolnił się dopiero w szkolnej klasie. Jarek miał problem z otwarciem teczki, zamek zahaczył bowiem o jakąś szmatkę. Nauczycielka coraz bardziej niecierpliwiła się, że chłopiec się jeszcze nie rozpakował, pomógł mu zatem Marek, wyszarpując szmatkę z suwaka. Było to oczywiście wdzianko Maćka, który dzięki otwartej teczce wreszcie wydostał się z więzienia. Zobaczył dużo chłopców i dziewczynek wiercących się, śmiejących i wpatrzonych w zapisaną tablicę, obok której stała pani w zielonej sukience. Wezwała ona Jarka do tablicy prosząc, by zapisał na niej temat dzisiejszej lekcji. Marek rzucił mu kubraczek Maćka, a nauczycielka starła nim tablicę. Okazało się, że tematem będą gwiazdkowe prezenty.

Dzieci mówiły kolejno, co chciałyby dostać od Mikołaja na Gwiazdkę. Jarek chciał trąbę, gdyż nie chciał grać na fortepianie do czego zmuszał go ojciec, zaś Marek marzył, by dostać pióropusz i kota, którego chciał nauczyć sztuczek. Widział bowiem podobnego kota w cyrku. Jarek od razu zaczął protestować mówiąc, że to nie był kot, tylko pies. Kłótnię bliźniaków przerwał dzwonek. Później było jeszcze kilka lekcji, ale Maćkowi się nie podobały. Bał się też, co powie Wiesława, kiedy wróci do domu bez kubraka. W końcu w teczce wracał do domu. W drodze powrotnej chłopcy spotkali Agatę, w którą zaczęli rzucać patykami. Ta jednak podeszła do niech niezrażona pytając, dlaczego to robią. Ostatecznie stwierdziła, że mogą w nią rzucać, bo bardzo to lubi, tylko mają wybierać te mniej brudne, żeby mama się nie denerwowała. Chłopcy jednak stwierdzili, że skoro ona nie będzie piszczała, to nie będą w nią rzucać. Bo przecież wszystkie dziewczyny piszczą, kiedy się w nie rzuca. Dzieci zaczęły rozmawiać o prezentach na gwiazdkę i Agata powiedziała, że od Mikołaja chce dostać piętnaście kilo kryla dla swojego wieloryba. Wyjaśniała chłopcom, że to jedzenie dla jej zwierzaka, który ostatnio schudł i obiecała kolegom, że da im popatrzeć na zwierzę przez dziurkę od klucza. Marek i Jarek nie chcieli uwierzyć w wieloryba, ale Agatka stwierdziła, że mogą zapytać o niego panią Kowalską. W domu Wiesława od razu zobaczyła brak czerwonego kubraka, dlatego duszek musiał jej opowiedzieć całą swą przygodę.

Święty Mikołaj

Sroka oznajmiła, że widziała przy śmietniku Mikołaja z wielkim workiem, jednak był on ubrany w strój w kratę. Zbierał butelki, a Mikołajem nazwała go gospodyni. Maciek postanowił powiedzieć mu, co dzieci z jego kamienicy chcą dostać pod choinkę. Po niespokojnej nocy Maciek wdrapał się na dach i rozejrzał po okolicy. Natychmiast wypatrzył postać mężczyzny z brodą i wąsami, w kraciastej kurtce. Pod śmietnikiem przemówił do niego i pociągnął za nogawkę, urywając przy tym mankiet. Wytłumaczył staruszkowi, że jest niewidzialny i że jest duchem, a także zdradził, co ma przynieść bliźniakom i Agacie. Obiecał swą pomoc – miał wymagający naprawy pióropusz, trąbę, stwierdził, że kryl nie musiał być do końca prawdziwy. Z kotem był problem, ale Maciek postanowił porozmawiać z Protem IV i znaleźć w jego rodzinie kogoś odpowiedniego. Było zimno, więc Maciek umówił się z Mikołajem za dwa dni. Miał mu dostarczyć pelerynę, kota i pióropusz.

Dostarczyć kota

Prot IV odnalazł się dopiero po dniu usilnych poszukiwań, nikt bowiem nie wiedział, gdzie on przebywa. W końcu, następnego dnia Prot IV obudził duszka osobiście, a dzięki namowom Maćka zaproponował na prezent kota swojego wujka Fryderyka, który był już stary, głuchy i niewrażliwy. Takiego kota bliźniacy będą mogli uczyć do 10, bo mimo że się nie nauczy liczyć, to nie będzie się denerwował. I tak po paru godzinach, Prot IV pojawił się Prot IV w towarzystwie czarnego, wyleniałego kota. Fryderyk od razu wdrapał się na fotel Maćka i zasnął. Dzień później Maciek dostarczył pióropusz, kota i czerwoną pelerynę Mikołajowi. Starzec wziął od ducha prezenty. Nagle, z otwartego okna na parterze rozległ się płacz – okazało się, że to mały Piotruś. Mikołaj stwierdził, że on tez powinien dostać coś na Gwiazdkę, tymczasem Maciek o nim nie wspomniał. Duszek jednak odparł, że to nie on jest świętym Mikołajem. Ostatecznie umówili się na spotkanie nazajutrz.

Gwiazdka

Maciek z niecierpliwością oczekiwał przyjścia Mikołaja. Gwiazdka była dokładnie taka, jaka miała być – padał śnieg, we wszystkich oknach migotały kolorowe światełka. Również Maciek z Wiesławą mieli swoją choinkę na strychu, ślicznie pachniała lasem. Maciek znalazł ją na schodach i wsadził do starego stojaka, ubrał owocami z kapeluszy i papierkami po cukierkach, a Wiesława pozawiązywała dekoracyjne kokardy z włóczki. Na dworze robiło się już szaro, a duszek co chwila biegał do okna, martwił się bowiem, że Mikołaj zapomniał przyjść, albo coś mu się przytrafiło. Sroka stwierdziła, że duch nie ma się co smucić, bo dostanie prezent – od niej. Od kilku dni bowiem nieustannie robiła na drutach i kazała nawet Maćkowi przymierzać kilka razy, więc wiedział, że szykuje mu nowe, ciepłe wdzianko.

W końcu spóźniony Mikołaj dotarł do kamienicy. Wyglądał trochę inaczej, niż w trakcie spotkań z duchem, ale uśmiech miał ten sam. Zgodnie z umową dostarczył prezenty, przytulił Maćka i powiedział, że zobaczą się za rok. Święta na strychu były uroczyste – zebrały się tam wszystkie Proty, które mruczały kolędy i opowiadały sobie różne kocie historie. Wiesława dostała od duszka w prezencie broszkę i wachlarz, zaś duch nowy kubraczek i czerwone skarpety z włóczki do kompletu. Proty też miały dla siebie różne drobiazgi, choć duszek nic dla nich z Wiesławą nie przygotował, bo było ich za dużo. Wkrótce wszyscy prócz Maćka zasnęli. Duch stwierdził, że ktoś w kamienicy także nie śpi i udał się do małego Piotrusia z pierwszego piętra. Niemowlak spał, jednak duch łaskocząc, obudził go. Malec najpierw zaczął płakać, a potem sepleniąc rozmawiał z Maćkiem. Ten próbował opowiedzieć mu bajkę, jednak znudzony Piotruś powiedział, by sobie poszedł. Duszek niemal się rozpłakał pytając Piotrusia, dlaczego go nie lubi, ale ten odparł, że bardzo lubi i jak duszek chce, to może sobie zabrać jego lokomotywę.

O Maćku, bliźniakach i Agacie

Po Gwiazdce Maciek postanowił zając się ostatecznie mrówkami i w tym celu miał zamiar ujawnić się Jarkowi i Markowi. Szczególnie, że insektów było coraz więcej i czuły się tu, jak u siebie w domu, lokatorzy zaś stracili nadzieję, że uda im się ich pozbyć .

Bliźniacy siedzieli na najwyższym stopniu schodów, koło strychu. Duch powiedział do nich „Cześć”, ale myśleli, że to mówił drugi z bliźniaków. Duszek zrozumiał, że zapomniał się ujawnić. Kiedy jednak to zrobił, chłopcy najpierw stali bez ruchu dzwoniąc zębami, a potem zbiegli pędem ze schodów mimo iż duszek wołał, że chce tylko z nimi porozmawiać. Przyprowadzili panią Guzdralską opowiadając o zjawie. Kobieta stwierdziła, że to żart i ofuknęła chłopców. Dla pewności sprawdziła jednak strych, a kiedy nic tam nie znalazła, stwierdziła, że z chłopców są takie same ancymonki, jak z Agaty. Gdy zostali sami Maciek ponownie się do nich odezwał, a ci znów zaczęli zbiegać. Na schodach spotkali Agatę, ale kiedy powiedzieli jej, że na schodach siedzi duch, dziewczynka w ogóle się nie zdziwiła. Zaczęli jej tłumaczyć, że duch zaczął do nich mówią, ale oni sobie poszli, na co Agatka stwierdziła, że nie wypada przerywać rozmowy i odważnie weszła na schody. Duch poczuł, że lubi dziewczynkę coraz bardziej. Agata przywitała się z Maćkiem, a ten wytłumaczył, że jest duchem ich kamienicy i poprosił dzieci o pomoc z mrówkami. Marek napomknął o problemie z rozpoznawaniem go przez kota Fryderyka. Agata postanowiła mu pomóc, by kot zaczął rozróżniać bliźniaków, a następnie zająć się prośbą ducha. Na odchodne duch poprosił bliźniaków, by oddali mu jego parasolkę.

Poznać pana

Początkowo Maciek planował zostać na strychu, ale kierowany ciekawością postanowi l zobaczyć, co Agatka zrobi, żeby odróżnić Marka od Jarka. Przeniósł się zatem do mieszkania bliźniaków, choć żeby nie krępować chłopców, nie ujawnił się. Okazało się, że Agata postanowiła przefarbować Marka przy użyciu brązowej farby, której używała jej mama. Przy okazji opowiadała historię, jak to jej mama musiała się przefarbować, żeby dziadek o słabym wzroku, odróżnił ją od tatusia. Marek niecierpliwił się trzymając głowę w misce z płukanką. Jarek stwierdził, że jeśli kolor mu się nie spodoba może przefarbować się na zielono. Marek wyjął głowę i zebranym ukazały się różowe strąki włosów. W tym samym momencie do domu wrócił ojciec bliźniaków i aż zdębiał na widok syna. Marek stwierdził, że to wszystko przez kłamczuchę i zaczął wrzeszczeć, że nie chce mieć różowych włosów. Chłopcy zaczęli się kłócić, Jarek bowiem nie rozumiał o co brat ma pretensje, skoro nareszcie się odróżniają od siebie. W końcu pan doktor rozdzielił walczących i zdecydował zaprowadzić Marka do fryzjera i ogolić na łyso. Teraz nikt już nie mylił bliźniaków, nawet kot Fryderyk zaczął poznawać swojego pana.

Trąba zaczarowana i jeszcze raz wieloryb

Bliźniacy i Agata zebrali się na strychu. Jarek nagle zainteresował się tym, że duszek jest jakoś inaczej ubrany – Maciek siedział bowiem owinięty w swoje wdzianko. Marek zaczął się zastanawiać, bo wydawało mu się, że już widział coś takiego, na co duszek odparł, że poprzednim jego wdziankiem wycierali tablice. Zapadła niezręczna cisza, którą przerwał Jarek mówiąc nagle, że przyniósł trąbę, bo trzeba sprawdzić, czy się nie przyda do mrówki. Kiedy zebrani dalej nie rozumieli, o co chodzi, Jarek przypomniał bajkę o chłopcu, który wyprowadził myszy z pewnego miasta za pomocą gry na flecie. Dzieci początkowo wyśmiały ten pomysł, jednak ostatecznie Jarek miał spróbować. Hałas był nie do wytrzymania. Jarek wrócił czerwony i zrezygnowany. Trąbił na klatce i w mieszkaniach sąsiadów, którzy nie byli zadowoleni z nagłego najścia. W końcu Agata poszła do pana Karolka i poprosiła, by zagrał coś na flecie. Ten sposób także nie podział na insekty, ani jedna mrówka nie wyszła. Dziewczynka, by rozweselić chłopców i ducha postanowiła pokazać im kaszalota przez dziurkę od klucza. Bliźniacy zerkali ostrożnie i dostrzegli coś dużego i czarnego. Agata mimo próśb nie chciała uchylić drzwi, tłumaczyła bowiem, iż kaszalot jest drapieżnikiem. Maciek przedostał się do łazienki i ze zdumieniem patrzył na to, co pływało w wannie. Nie wiedział bowiem, że tak wyglądają kaszaloty. Zapewnił chłopców, że wieloryb wygląda tak samo, jak przez dziurkę od klucza. Czuł się zmęczony wydarzeniami, zaprosił zatem nazajutrz dzieci na strych, po czym powlókł się wolniutko na górę.

Wizyta

W marcu na dworze szalał wiatr i śnieżyca. Wiesława wyszła na dwór na chwilę, ale zaraz wróciła i mało miała do opowiadania. Nagle sroka z Maćkiem usłyszeli na strychu dziwne odgłosy, jakby miauczenie, które przeszło w wycie. Duch wolał przejść się z dala od strychu. Na klatce spotkał tam bliźniaków mówiących o przebieranym balu. Maciek obiecał pożyczyć Jarkowi kapelusz, chłopiec chciał się bowiem przebrać za kobietę. Gdy weszli na strych zobaczyli, że wszystko jest poprzewracane. Po chwili duszek ujrzał swoją mamę, tatę i brata Kalasantego. Choć nie widzieli się ponad sto lat, rodzina Maćka nic się nie zmieniła. Chłopcy nieświadomie zmierzali w stronę duchów, tam była bowiem skrzynia z kapeluszem. Rodzina Maćka nagle jednak zaczęła ich straszyć, podniosła nawet kufer, po czym raptownie opuściła go na ziemię. Wszyscy wydawali przy tym upiorne jęki i chłopcy uciekli. Rodzina z lekceważeniem traktowała Maćka, a ten obrażony powiedział, by odlecieli, jednak po chwili wpadł na pewien pomysł. Poprosił rodzinę o pozostanie, a sam udał się, by zaprosić wszystkie mrówki na strych. Okazało się, że mama Maćka brzydzi się mrówek i zaczęła krzyczeć, a ojciec Maćka poradził jej, by latała. Po chwili do niej dołączył, a insekty stwierdziły, że to przygotowane widowisko. Cieszyły je kolejne zachowania duchów i narzekały, że wkrótce wszystkie prócz Maćka odleciały. Wściekły duszek kamienicy przegonił wszystkie insekty, a te karnie wymaszerowały ze strychu.

Straż pożarna i zapowiedź wielkiego planu

Ten dzień od rana był niezwykły. Przede wszystkim nastała wiosna, a po dniach wielkiego mrozu zrobiło się z dnia na dzień cieplutko. Jednak do zapachu wiosny dołączył się inny, dość nieprzyjemny. W domu robiło się coraz ciemniej, a duszka zaczęły szczypać oczy i kichał. Rozległ się też odgłos otwieranych drzwi w całej kamienicy, a lokatorzy zaczęli zbiegać po schodach. Pani guzdralska zaczęła krzyczeć, że trzeba wezwać straż pożarną, a ona sama nie może, bo na nogach ma kapcie. Strażaków wezwał zatem ojciec Agaty. Przyjechali po paru minutach ślicznym, czerwonym samochodem. Ze wszystkich okien wydobywał się czarny dym jednak ognia nie było widać. Pani Guzdralska lamentowała nad swoją pościelą suszącą się na strychu, z której zostały tylko dwa prześcieradła. Strażacy stwierdzili jednak, że oni przyjechali do pożaru i postanowili wspiąć się na dach. Wyciągnęli z komina zwój czarnych szmat, które okazały się być pościelą gospodyni. Duszek był na siebie bardzo zły, stwierdził bowiem, że znów czegoś nie dopilnował. Wiesława przyznała, że to ona zatkała komin, ponieważ było jej za gorąco. Stwierdziła, że lepiej by było zasypać ziemią, wtedy tak prędko by go nie oczyścili. Zrezygnowany duszek stwierdził, że nawet nie chce mu się z nią rozmawiać. Postanowił wyjść na podwórko, gdzie na trzepaku leżał wygrzewający się w słońcu, mocno potargany dziś Prot IV. Ten zmieniając temat stwierdził, że jest wiosna i są wiosenne porządki. Zwrócił uwagę duszka na to, jak pracują mieszkańcu kamienicy. Faktycznie, prawie każdy lokator mył okna. Nagle duszek zwrócił uwagę na to, że znów gdzieś dymi. Prot stwierdził, że to z fabryki cukierków. Nagle duszek wpadł na wspaniały pomysł i stwierdził, że jest najprzebieglejszy. Wyjawił zatem Protowi IV swój Wielki Plan.

Faraon i fabryka cukierków

Maciek udał się do spiżarni pani Guzdralskiej i siedząc w kredensie ostentacyjnie nie interesował się jedzeniem. W końcu opychające się mrówki zwrócił uwagę na jego zachowanie i dopytywały się, dlaczego nic nie je. Duszek jednak stwierdził, że tu nie ma nic dobrego do jedzenia. Pierwsza mrówka obruszyła się mówiąc, że przecież nie ma lepszego kredensu i zaczęła się dopytywać, co w takim razie je duszek. Ten odparł, że zajada cukierki. Nie chciał im jednak zdradzić, skąd je ma, podsycając tym samym ich ciekawość. Prot dzięki pomocy myszy sprowadził z fabryki cukierki w szeleszczących papierkach. Zaczęła jednak buszować już wśród nich Wiesława, która zajęła się odwijaniem słodyczy z błyszczących opakowań. Duszek rzucił się w kierunku słodyczy krzycząc, że to jego, ale Wiesława stwierdziła, że ona nie lubi cukierków i że duszek może się z nią podzielić - on bierze cukierki, ona papierki. Same cukierki zaczęły zresztą obsiadać już mrówki. Duszek wrzasnął na nie z udawanym oburzeniem, ciesząc się w duchu, że jego plan się udaje. Sroka zaczęła dopytywać, skąd te cukierki, zaś Maciek odparł, że z fabryki. Mrówki z zainteresowaniem przysłuchiwały się tej wymianie zdań. Nagle jedna z nich stwierdziła, że Faraon – władca 222.222 mrówek, chciałby porozmawiać z Maćkiem. Faraon zaczął dopytywać Maćka kim jest i zwracał się do niego, jak do dziewczynki. Duch wyznał, że nie jest dziewczynką, ale mrówka zaczęła dopytywać, dlaczego w takim razie nie nosi spodni. Bohater przez przypadek wyznał, że jest duchem mrówki faraona. Dzięki temu zyskał szacunek insektów i nakłonił do przeprowadzki do fabryki cukierków. Mrówki próbowały zachęcić duszka, żeby przeniósł się razem z nimi, ale ten stwierdził, że ma już 120 lat i jest za stary na przeprowadzki. Wobec tego mrówki obiecały mu raz w tygodniu dostarczać porcję łakoci z fabryki.

Nagle na strychu zjawiła się Agata z bliźniakami i przyniosła Maćkowi tort ogłaszając, że tego dnia będzie obchodził urodziny, skoro sam nie pamięta, kiedy je ma. Zjawił się też Prot IV i duszek przedstawił mu dzieci. Poznały także Wiesławę. Następnie wszyscy udali się na dach, by zobaczyć zmierzające w stronę fabryki mrówki. Prot stwierdził z niedowierzaniem, że udało się pozbyć mrówek, a Agata zaprosiła wszystkich na tort. Przypomniała dyszkowi, że musi jednym dmuchnięciem zgasić wszystkie świeczki, bo inaczej nie spełnią się marzenia. Maciek jednak odparł, że właśnie się spełniły. Agata rezolutnie dodała, że zawsze może mieć nowe, bo marzeń nigdy za dużo.


Pamiętaj, że streszczenie jest formą podsumowania. Zachęcamy do lektury książki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz