czwartek, 23 sierpnia 2012

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Marianny"

Tytuł: Upalne lato Marianny
Autor: Katarzyna Zyskowska-Ignaciak
Wydawnictwo: MG
Lipiec dopiero się zaczyna, ale jest już niezwykle parno i gorąco, a okoliczne pola złocą się od młodych kłosów, które spuszczają pokornie główki przed żarem lejącym się z nieba. W takie dni tylko cień może dać ukojenie. Choć przed rozpalonym słońcem nie da się uciec. A uczucia zrodzone w takie lato nie dadzą się już zapomnieć. Nigdy” – pisze Katarzyna Zyskowska-Ignaciak. Rzeczywiście letnia pora ma w sobie jakąś magię sprzyjającą miłości, zaś słońce rozgrzewa nie tylko ciała, ale także zmysły, rozpalając namiętność i żar, który niekiedy pozostawia za sobą zgliszcza. Już Hanka Ordonka śpiewała: „Na pierwszy znak, gdy serce drgnie (…)”, zaś ono bije żywo właśnie w lipcu, a szczególnie wówczas, jeśli ukochanego spotkamy wśród łąk, szumiącego lasu i szemrzących strumyków, zaś nastrój tworzą pachnące kwiaty. Taką sielską i anielską wydaje się być mazowiecka wieś mimo tego, że jest rok 1939, zaś wokoło pojawiają się pogłoski o wojnie i niepokojących ruchach Hitlera.
Większość ludzi, nawet w Warszawie, nie przypuszcza, że wojna może znów wybuchnąć – wszak Polska dopiero podniosła się po wcześniejszym pogromie, odbudowując kamień po kamieniu domy, a także hart ducha w narodzie. W jakiekolwiek przeszkody, które staną na drodze studiowania, nie wierzy także Marianna Borucka, bohaterka niezwykle ciepłej, wyjątkowej w swej delikatności i poezji słowa książki „Upalne lato Marianny”. Lektura przeniosła mnie w świat pełen zasad i reguł, ograniczeń, ale też niewinności, która w obecnych czasach jest niestety tylko cieniem przeszłości. Wychowana na książkach Stanisławy Fleszarowej-Muskat, ale i wielbiąc twórczość Elizy Orzeszkowej, a współcześnie – Marii Nurowskiej, odnalazłam w pisarstwie Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, to co najlepsze w powieści obyczajowej, swego rodzaju kompilację stylów złożonych jednak na jeden, właściwy autorce. Wpadłam w świat Marianny, jej nadziei, lęków, ideałów oraz wątpliwości i już wiem, że kolejne części sagi pochłonę z równym zaangażowaniem.
Mariannę poznajemy w momencie, kiedy matura uzyskana ze wspaniałymi wynikami, staje się dla niej przepustką do przyszłości, jaką sobie wymarzyła. Zostaje przyjęta na pierwszy rok prawa w Warszawie, a choć sam przedmiot niezbyt ją pociąga to wie, że dołoży wszelkich starań, aby być najlepszą. Zrobi wszystko, by wyrwać się z nudnej wsi, z dworu rozbrzmiewającego wyłącznie śmiechem jej młodszego brata, od nakazów i zakazów czyniących z kobiety tylko bezmyślną maszynę. Jej pragnienia dalekie są od marzeń typowych osiemnastolatek w jej wieku, myśli nie zajmuje szukanie męża, wyznawanie grzechów Bogu czy snucie planów dotyczących nowych kreacji. Ona chce chłonąć życie każda komórką ciała. Chce zmieniać świat. Chce podróżować, poznawać, przeżywać namiętności a nie tylko o nich czytać, chce grzeszyć i choć nie wie właściwie nic o życiu, to jednak intuicyjnie czuje, że rola w jaką wtłaczają ją czasy w których żyje, jest nie dla niej.
Tę nieznaną strunę w duszy, ukrytą jeszcze kobiecość, porusza mężczyzna spotkany w warszawskiej kawiarni. Jedno spojrzenie roziskrzonych oczu wystarczy, by śniady dżentelmen zagościł nie tylko w myślach Marianny, ale również w sercu. I być może historia skończyłaby się tylko na tym dojmującym uczuciu, że wraz z  nieznajomym zmieniło się jej postrzeganie świata, gdyby nie fakt, iż pojawia się on znowu, kilka dni później i to na mazowieckiej wsi. Zygmunt Jasieński, bo tak ma na imię wybranek serca Marianny okazuje się być najbliższym przyjacielem Zenka, siostrzeńca miejscowego proboszcza. Na dodatek również studiuje prawo i jako doktorant, będzie wykładowcą dziewczyny.
Mimo, iż w takiej sytuacji rozsądek nakazywałby natychmiastowe przeniesienie swoich uczuć na inny obiekt, to Marianna już wie, że pójdzie za nim w ogień. Wydaje się, że Zygmuntem targają równie silne emocje, choć jako mężczyzna nie przeżywa moralnych rozterek i wątpliwości przynajmniej do czasu, kiedy odkrywa że piękna osiemnastolatka zawładnęła jego myślami, zaś to może przeszkodzić mu w karierze.
Marianna jednak nie przyjmuje do wiadomości tego, że nie mogą być razem. Ona przecież wie, czuje, że tę namiętność może ugasić tylko jego spojrzenie, jego dotyk, jego pocałunek. Wbrew wszelkim zasadom, regułom i konwenansom, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie jej za to zapłacić, postanawia walczyć o miłość Zygmunta. Czy jej się to uda? Czy w świecie, gdzie priorytetem są pragnienia mężczyzn, a nie kobiet, gdzie to mężczyźni a nie kobiety wiodą prym, nastolatka odnajdzie swoje miejsce? A może za grzechy, za nieczyste myśli, które wszak nie przystoją panience z dobrego domu, czeka na nią kara?
„Upalne lato Marianny” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak to swego rodzaju podróż w czasie, wyprawa szlakiem historii emancypacji, ale też międzywojennych losów Polski. To także podróż szlakiem uczuć i emocji, tych bowiem nie brakuje na kartach powieści. Każdy z bohaterów został otoczony niezwykłą opieką autorki, zyskał indywidualne cechy i tajemnice, które sprawiają, że postacie przestają żyć wyłącznie na kartach książki, zapisując się trwale również w naszej pamięci. Pisarka rozpala również naszą ciekawość – jak bowiem potoczą się losy Marianny i Zygmunta kiedy wiemy, że za kilka miesięcy wojna naznaczy kraj cierpieniem? Czy ich miłość, jeszcze świeża, a już skażona tragedią, ma szansę by przetrwać? Mam nadzieję, że odpowiedź przyniesie kolejny tom…

Recenzja znajduje się także na stronach wortalu literackiego Granice.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz