piątek, 4 września 2015

Amanda Maciel „Tease. Nikogo nie zabiłam …”

Tytuł: Tease. Nikogo nie zabiłam …
Autor: Amanda Maciel
Wydawnictwo: MUZA SA

Antoni Kępiński, polski psychiatra twierdził, że u człowieka agresja, zabijanie, okrucieństwo, mają główną przyczynę w chęci obrony lub poszerzenia granic „mojego”. Niezależnie od tego, jak duży jest nasz stan posiadania, niezależnie od posiadanego obiektu, bądź nawet imaginacji jego posiadania, jesteśmy gotowi do upadłego bronić tego, na czym nam zależy. Niekiedy w swoich negatywnych emocjach zapętlamy się całkowicie, zatracamy granice pomiędzy dobrem a złem, często nie pamiętając nawet, o co tak naprawdę toczy się walka.Czy tak właśnie było w przypadku Sary Wharton, szesnastoletniej uczennicy szkoły Elmwood, jednej z najbardziej popularnych dziewcząt stanowiącej niedościgniony wzór dla koleżanek? 

Na to pytanie odpowiada Amanda Maciel w swojej powieści „Tease. Nikogo nie zabiłam …”, poruszającej temat stalkingu oraz mobbingu w środowisku szkolnym.  Zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia jest  tym bardziej wstrząsająca, że każdy z czytelników przynajmniej raz w życiu był bezpośrednim lub pośrednim świadkiem analogicznych wydarzeń, ofiarą, bądź też sprawcą. Choć akcja toczy się w środowisku szkolnym, to grono czytelników powieści nie powinno ograniczać się wyłącznie do nastoletnich odbiorców. To również pozycja adresowana do dorosłych, którzy dzięki temu mają szansę zrozumieć, a może nawet zapobiec niektórym wydarzeniom.

Emma Putnam to jedna z tych nastolatek, których w szkole nikt nie lubi, która znajduje się poza nawiasem. Elmwood to już kolejna placówka w której kontynuuje naukę. Jej problemy z komunikacją, być może nieśmiałość bądź inne problemy maskowane rozwiązłym zachowaniem w połączeniu ze zjawiskowa urodą i tu  zrażają do niej zarówno dziewczyny, jak i – w dłuższym okresie czasu  – również chłopców. Zachowanie Emmy staje się przedmiotem drwin wszystkich, jednak dopiero wówczas, kiedy zaczyna się interesować Dylanem, chłopakiem Sary, uruchamia lawinę wydarzeń prowadzących do tragedii.

Motywowana przez swoją przebojową i  okrutną koleżankę Brielle, Sara zrobi wszystko, by  zerwać tę nić wzajemnej fascynacji i zatrzymać chłopaka przy sobie. W swoich działaniach posuwa się o wiele za daleko, choć większość destrukcyjnych kroków jest inicjowana przez Brielle. Dziewczyny nie tylko publicznie obrażają Emmę (na co zresztą mają przyzwolenie reszty społeczności szkolnej), ale nie stronią też od szkalowania jej przed rodzicami, czy manipulacji kontem Emmy w mediach społecznościowych. I choć z pewnością żadna z nich nie planowała morderstwa, to pozostaje faktem samobójstwo Emmy, która powiesiła się w garażu podczas nieobecności rodziców.  

Ta tragedia jest jednak nie końcem, a dopiero początkiem historii. W stan oskarżenia zostaje postawionych bowiem czworo uczniów, a zarzuty dotyczą znęcania się nad ofiarą i – pośrednio - doprowadzenia do jej śmierci. Rozmowy z prawnikami, psychoterapeutą czy rodzicami pozwalają w pełni uzmysłowić sobie powagę sytuacji, ale także pokazują ignorancję Sary czy Brielle. Dziewczyny są przekonane, że w żaden sposób nie przyczyniły się do śmierci koleżanki, nie mają sobie nic do zarzucenia, nie żałują tygodni okrutnych żartów, nie są też w stanie zrozumieć postawy pozostałych uczniów, którzy zaledwie kilka dni wcześniej dopingowali je do działania. Historia opowiedziana z perspektywy Sary zmienia się jednak w pewnym momencie – dziewczyna, odizolowana od Brielle, pod wpływem znajomości z jednym z uczniów, jedynym, który się od niej nie odwrócił, zaczyna zastanawiać się nad swoim postępowaniem.

„Tease. Nikogo nie zabiłam …” to powieść, która mimo tragedii, o której opowiada, daleka jest od epatowania sensacją i makabrycznymi szczegółami śmierci Emmy. Maciel koncentruje się raczej na społecznej wymowie problemu i jego skali, na reakcjach otoczenia zarówno na przejawy agresji, jak i na samego agresora. Dużo uwagi poświęca Sarze, której emocje stają się i naszym udziałem, która pod wpływem tych wszystkich wydarzeń dojrzewa i  zaczyna rozumieć swój błąd.

Zarówno konstrukcja książki, liczne retrospekcje, jak i sami bohaterowie świadczą o doskonałym panowaniu autorki zarówno nad swoimi pomysłami, jak i nad samym tekstem. Język emocji, którym posługuje się Maciel w zderzeniu z ascetycznymi opisami minionych wydarzeń, przyciąga do lektury i nie pozwala odłożyć książki do chwili, kiedy jesteśmy pewni ostatecznego rozstrzygnięcia. Mimo tragedii, która miała miejsce i okrucieństwa nastolatków, Amanda Maciel pozwala nam jednak mieć cień nadziei, że wcale tak nie musi być, że wystarczyłoby, żeby ktokolwiek przerwał tą siec intryg, a być może losy Emmy potoczyłyby się zupełnie inaczej. Pytanie tylko, czy wówczas Sara miałaby szanse dostrzec swoje błędy? Czy pozostając dalej pod wpływem Brielle nie zmieniłaby się w jej wierną kopię – dziewczynkę udającą kobietę, która butą i chamstwem, znęcaniem się nad słabszymi, maskuje w istocie swoje zagubienie i swój strach przed samotnością, swoje słabości…  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz