poniedziałek, 1 maja 2017

Abby Geni "Strażnicy Światła"

Autor: Abby Geni
Wydawnictwo: Kobiece


„Większość zwierząt jest w stanie przywołać zdarzenia z ostatnich kilku sekund albo minut, ale wszystko, co miało miejsce wcześniej, ginie jak balon na wietrze. Zwierzęta zachowują wrażenia, a nie opowieści (…). Pożarłszy fokę, rekin odpłynie z czystym sumieniem, zapomni o krwi i bólu. Mewa potrafi w napadzie furii zabić własne pisklę, a potem opłakiwać odnalezione maleńkie ciałko, nieświadoma własnej winy, zagubione we własnej niepamięci” - te słowa doskonale oddają brutalność natury, ale czy dotyczą również człowieka? Do czego jesteśmy w stanie posunąć się w stanie zagrożenia czy wzburzenia i czy możliwe, że nasza pamięć – chroniąc nas przed prawdą – zupełnie wykasuje dane zdarzenie?

Na to pytanie odpowiada fascynująca, ale i wielce niepokojąca powieść, będąca spektakularnym debiutem Abby Geni. Polecana przez Barnes&Noble książka „Strażnicy światła”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego, to nie tylko frapująca opowieść o ucieczce od świata i od życia, ale również piękny portret natury. Autorka osiągnęła mistrzostwo w kreowaniu obrazów, a każda strona przynosi nam nowe doświadczenia, nowe doznania. Niemal słyszymy rozbrzmiewający dookoła śpiew humbaków czy lament nietoperzy, widzimy piękno i pełen grozy majestat rekinów, obserwujemy walki słoni morskich. Wszystkie te obrazy powstają za pomocą pełnych poetyckiej wymowy słów, pomiędzy którymi swoje miejsce odnaleźli również bohaterowie książki. Atmosfera niebezpieczeństwa i tajemniczości, która przenika nas już od pierwszych stron lektury, przyciągnie zapewnie do niej niejednego czytelnika, zafascynowanego klimatem Wysp Farallońskich oraz pozostającego pod wrażeniem talentu pisarki.

Wspomniane wyspy, to w zasadzie zatopiony łańcuch górski, nieprzyjazny i niedostępny dla ludzi. Tylko jedna z nich została zasiedlona – przebywa tu grupa biologów, prowadzących badania nad zwierzętami. Same wyspy zwane są Wyspami Umarłych, bowiem tym małym piekłem wstrząsają kolejne śmierci przebywających tu rezydentów. Mnożą się wypadki, również te ze strony mew i rekinów, wszak nie bez przyczyny fragment oceanu wokół wysp, nazywany jest Czerwonym Trójkątem. Wydaje się, że na powierzchni doskonale czują się wyłącznie myszy, których są tu tysiące. W takim klimacie nikt długo nie wytrzymuje pobytu, często ludzie uciekają pierwszym promem, który przypływa średnio raz na dwa tygodnie. Jedynie Galen, jeden z badaczy, wydaje się być przytwierdzony do skał – przebywa na wyspach już od dziesięciu lat, nie czując potrzeby wyrwania się nawet na kilka dni. Co nim kieruje? Co trzyma pozostałych członków zespołu na tym zapomnianym przez Boga i ludzi skrawku skał?

Miranda, zawodowy fotograf przyrody, nawet nie liczy, że pozna tajemnice kolejnych mieszkańców. Ona sama skrywa w sercu sekret, całe życie uciekając przed prawdą. Odkąd w wieku czternastu lat dowiedziała się o śmierci matki, nigdzie nie potrafi odnaleźć swojego miejsca, jeździ zatem w odległe zakątki świata na zlecenie różnych firm, uwieczniając na zdjęciach cuda i absurdy natury. Każda z tych podróży wypełniona jest nie tylko wrażeniami, ale i listami, które Miranda nieustannie pisze do matki, pozostawiając je pod głazami, zawieszając na drzewach, czy pozwalając im unosić się z wiatrem. Zwykle nie wybiera miejsca pobytu – po prostu pakuje się na wezwanie i jedzie, ale w przypadku Wysp Umarłych, było inaczej. Ich zdjęcie ją przyciągnęło, zwabiło w pułapkę, dlatego zrobiła wszystko, by otrzymać grant na prywatny projekt i zjawić się w tym niepokojącym miejscu. 

Mick, Lucy, Galen, Forest, Andrew i Charlene, stanowiący jej towarzystwo, to najbardziej niedobrany zespół, jaki Miranda spotkała. Każdy z nich wydaje się być nękany przez własne demony, każdy zmaga się z codziennością na swój sposób. Nie ma wśród nich miejsca na serdeczności, jest obcesowość i surowość, ale mimo tego nie można było się spodziewać, że Miranda zostanie zaatakowana i zgwałcona przez jednego z badaczy. Nie można było również przewidzieć, iż ów oprawca zginie w tajemniczych okolicznościach…

Co naprawdę zdarzyło się tamtej nocy, kiedy Andrew poniósł śmierć? Czy ktoś z wysp jest odpowiedzialny za to, co się stało, czy to kolejny nieszczęśliwy wypadek – jeden z wielu, jakie miały tu miejsce? Co stanie się z Mirandą, dla której gwałt nie będzie ostatnim wstrząsającym wydarzeniem? Na to pytanie odpowiedzi poszukać musimy w pięknej, ale i niepokojącej książce, brutalnej i bezwzględnej na tyle, na ile brutalna i bezwzględna potrafi być natura. Na stronach „Strażników światła” znajdziemy surowe piękno wysp, ale pokażą też swoją mroczną twarz. Znajdziemy również sylwetki zagubionych ludzi, którzy próbują kryć się przed światem, na swój sposób radząc sobie z otaczającą ich rzeczywistością. Znajdziemy wreszcie niezwykłe emocje, które targać będą nami od pierwszej strony, stanowiąc potwierdzenie talentu autorki do opowiadania zapadających w pamięć historii.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz