sobota, 29 lutego 2020

Z wizytą w Muzeum Medycyny i Farmacji w Sosnowcu

Od dzieciństwa fascynowała mnie medycyna i farmacja – szczególnie ta ostatnia, która miała dla mnie coś z magii. Farmaceuci, nierzadko bardziej wykwalifikowani i dysponujący większą wiedzą niż lekarze, tworzyli pigułki, różnego rodzaju maści i płyny, a cały ten proces miał w sobie wiele z magii. Dlatego też, kiedy Ślaski Uniwersytet Medyczny postanowił w swoich strukturach stworzyć Muzeum Medycyny i Farmacji wiedziałam, że koniecznie muszę tam trafić. Ciąża, liczne obowiązki oraz pierwsze miesiące życia Klary skutecznie mi to uniemożliwiły, ale zmobilizowana artykułem Artura Ptasińskiego w jednej z sosnowieckich gazet, postanowiłam w końcu tam dotrzeć.

Mieszczące się w Sosnowcu przy ulicy Ostrogórskiej 30 Muzeum zostało otwarte 12 grudnia 2018 roku. Otwarcie poprzedziły lata zbierania eksponatów, dużo z nich zostało przekazanych przez znanych lekarzy (niektóre eksponaty pochodzą np. z kolekcji lekarza, która wcześniej znajdowała się w Szpitalu Reumatologicznym w Ustroniu). 

fot.J.Gul
Normalny bilet wstępu kosztuje 10 zł, a jego wykupienie przenosi nas do przeszłości, prezentując nie tylko różnego rodzaju narzędzia chirurgiczne czy aptekarskie utensylia używane kilkadziesiąt lat temu, ale również sceny z horrorów rodem, na przykład dawną operację amputacji ręki. 

Przestrzeń muzeum podzielono na trzy strefy: wejścia (gdzie możemy spocząć na wygodnych pufach i obejrzeć eksponaty w gablocie (np. dawną wagę do ważenia noworodków czy fantoma do nauki intubacji niemowląt), strefę administracji oraz strefę muzeum. Ta ostatnia składa się z 8 tematycznych pomieszczeń. 

fot.J.Gul
Pierwsza sala poświęcona została powstaniu i rozwojowi przemysłu farmaceutycznego od XIX wieku do czasów współczesnych. Można tu znaleźć takie skarby, jak pigulicę (do wytwarzania pigułek) czy ręczny młynek kulkowy, opakowania po znanych środkach czy naczynia aptekarskie. 

fot. J.Gul
Sala usytuowana naprzeciwko mieści zrekonstruowaną powojenną aptekę, w której zgromadzono meble datowane na 1958 rok. Na półkach stoją szklane lub ceramiczne naczynia, znajdują się tu również takie przedmioty, jak waga czy różnego rodzaju niezbędne utensylia apteczne.

fot.J.Gul

fot.J.Gul
Ekspozycja sali numer 3 to dokładne odzwierciedlenie sali operacyjnej - mamy nawet możliwość obserwowania, jak przeprowadzana jest operacja! Poza stołem operacyjnym znajdziemy tu m.in. aparat do znieczulenia czy aparay monitorujące parametry życiowe pacjenta oraz bogaty zestaw narzędzi chirurgicznych. 

fot.J.Gul

fot.J.Gul
W kolejnej sali możemy prześledzić historię polskiej kardiologii interwencyjnej, a w sali 5 – zapoznać się z eksponatami z dziedziny ginekologii, ortopedii oraz ratownictwa medycznego. Przyznam, że wspominając niedawny poród, poraził mnie widok dawnego fotela ginekologicznego.

fot.J.Gul
Jednym z najbardziej interesujących pomieszczeń (i nieco makabrycznych), jest to, które przenosi nas do XVIII wieku, kiedy to operacji dokonywano na „żywym materiale”, przywiązywanym do specjalnego krzesła. Chirurdzy operowali we frakach czy smokingach, zaś ręce myto nie przed, ale po zabiegu. Ciekawostką w sali jest radziecki stół na narzędzia chirurgiczne. Pochodzi on z lazaretu w okolicach Brudzowic zimą 1945 roku, kiedy Armia Czerwona parła naprzód w wyniku sukcesów operacji wiślańsko-odrzańskiej. 

fot. J.Gul
Kolejna sala zawierają bogatą kolekcję ziół, a ostania – imponującą kolekcję sprzętów związanych z diagnostyką i analityką medyczną. W muzeum nie zabrakło oczywiście takiej osobliwości, jak szkielet rodem z "Opowieści z Krypty" (kto wie, być może najstarszego pracownika muzeum) czy też filmu poświęconego ręcznej produkcji czopków. 

fot.J.Gul

fot.J.Gul
Na zwiedzanie warto przeznaczyć około 30 minut, a nawet więcej, jeśli skorzystamy z wiedzy pracownika Muzeum, który chętnie odpowie na nasze pytania. Dlatego też Muzeum jest warte zwiedzenia nie tylko przez studentów medycyny i farmacji, czy też przedstawicieli tych zawodów, ale wszystkim, zainteresowanych tym, jak wyglądało leczenie w przeszłości. Chociażby po to, by docenić współczesne udogodnienia (i w duchu podziękować za istnienie znieczulenia)!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz