sobota, 9 października 2021

Leszek Herman „Krzyż pański”

Tytuł: „Krzyż pański”
Autor: Leszek Herman
Wydawnictwo: MUZA SA


Temat spadku rozpala wyobraźnię, skłania od razu do myślenia, jak duży miałby być odziedziczony majątek, zastanawiania się, czy byłyby to rzeczy ruchome czy może raczej budynki i ziemia, a także do tego, jakie możliwości otrzymanie takiego spadku przed nami otwiera. Zapominamy o tym, że odziedziczyć możemy także długi, skupiamy się raczej na przyjemnych stronach dziedziczenia, zwykle też nie życzymy nikomu źle. Niemniej jednak słysząc o pieniądzach czy domach dziedziczonych po dawno zapomnianych kuzynach czy nieznajomych wujkach z Ameryki fantazjujemy, że i do nas kiedyś może przyjdzie koperta z kancelarii adwokackiej z informacją o spadku.

Anna Lindberg, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Dalewie, niedaleko Szczecina, nie należy do kobiet, które czekają na mityczny spadek. Choć tak naprawdę to właśnie ona, mając na uwadze rodzinne historie, powinna na niego liczyć. Jednak skupiona jest bardziej na próbach utrzymania interesu, niż na mrzonkach, dlatego też akurat u niej list z kancelarii adwokackiej, nie wzbudza żadnych uczuć. A nawet jest do niego negatywnie nastawiona, bowiem jest przekonana, że to jeden z „łańcuszków” prowadzących do wyłudzenia pieniędzy. Nawet nie doczytawszy korespondencji odkłada list na stolik i całe szczęście, że znajduje go tam wnuczka Anny, Karen.

Dziewczyna przybyła do babki leczyć złamane serce po tym, jak przyłapała partnera na zdradzie. Problemy sercowe to jednak tak naprawdę tylko jeden z powodów. Studiująca w Lund zarządzanie turystyką i hotelarstwem Karen ma wątpliwości co do wyboru kierunku. Mimo iż uwielbia uniwersytet, że ma tu doskonałe warunki do jazdy konnej, to nie widzi się zupełnie jako zarządzająca hotelem czy właścicielka gospodarstwa agroturystycznego. Nie spodziewa się jednak, że wizyta u babki nie tylko sprawi, że szybko zapomni o nieuczciwości ukochanego, ale i zacznie pasjonować się przeszłością swojej rodziny.

Karen nigdy nie pomyślałaby, że u babci mogą dziać się tak fascynujące rzeczy, a ona sama stanie się spadkobiercą jednej z najbogatszych kobiet. Okazuje się bowiem, że w Archiwum Narodowym Wielkiej Brytanii, w Wydziale Akt Gospodarczych, przy okazji wykonywania odkładanej dawno inwentaryzacji dokumentów z pierwszych lat powojennych, dokonano niezwykłego znaleziska. Dwa stare kufry z tajemniczym dopiskiem „IIWW 45–47 POLAND”, stojące w zapomnieniu i tonące w położonych na nich dokumentach, należeć miały do Billa Bentincka, księcia Portland, kuzyna królowej Elżbiety Drugiej. Podjęcie decyzji o otworzeniu kufrów rodzi wiele problemów, a zapewne pracownik, George O’Malley, przeklinać będzie ten dzień, bowiem w spokoju chciał już doczekać do emerytury. Tymczasem okazało się, że skrzynie zawierać miały prywatne dokumenty polskiej hrabiny, Elżbiety Radeckiej-Mikulicz z domu Potockiej. To w jej domu mieszkał Bentnick, bowiem pałac pełnił rolę ambasady. Pracownicy archiwum są zatem zmuszeni wszcząć poszukiwania spadkobierców polskiej hrabiny, a z takim zleceniem zwracają się do prywatnej kancelarii. Tym sposobem właśnie list trafia do Anny Lindberg, a ona i jej wnuczka wkrótce wyruszają na spotkanie z przedstawicielem kancelarii.

Czy Anna rzeczywiście odziedziczyła cokolwiek z ogromnego niegdyś majątku? Co znajdowało się w trzeciej skrzyni o której krążyły nawet legendy? Czy rzeczywiście mogła być ona wypełniona biżuterią? Tak zaczyna się ekscytujące poszukiwanie, opisane przez Leszka Hermana w powieści pt. „Krzyż pański”. To kolejna już powieść autora, w której fikcja doskonale uzupełnia rzeczywistość, zaś przyjemność z jej lektury czerpać będą nie tylko miłośnicy pióra autora, ale przede wszystkim historii. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Muza SA książka jest bowiem pełna faktów z przeszłości, prezentujących nie tylko skomplikowane dzieje Polski, ale i wichry wojny i ich konsekwencje. Ta złożoność fabuły, uczynienie przeszłości integralną jej częścią, świadczy nie tylko o olbrzymiej wiedzy autora, ale i o niezwykłym kunszcie pisarskim. Trudno jest bowiem utrzymać tak złożoną opowieść w ryzach, a choć niekiedy natłok faktów bywał nużący, to jednak świadomość, że każda informacja może mieć wpływ na to, co się dzieje, nie pozwala czytelnikowi nawet na chwilę dekoncentracji. W rezultacie powieść liczącą sobie ponad sześćset stron czyta się jednym tchem, choć również ze strachu, by po odłożeniu nie umknęły nam istotne informacje. Również po lekturze trudno jest zapomnieć, trudno też nie mieć choć przez chwilę nadziei na odkrycie w swojej rodzinie podobnej osobistości, jak Elżbieta Radecka-Mikulicz.


1 komentarz:

  1. Hermana książki mam w planach, jestem ciekawa czy mi się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń