środa, 3 sierpnia 2022

Podróże z dzieckiem: Pszczyna i Zagroda Żubrów

Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby choć o księżnej Daisy, czyli o Marii Teresie Oliwii Hochberg von Pless, uznawanej za jedną z piękniejszych kobiet swoich czasów, a już na pewno, za jedną z najbardziej wyzwolonych. Z nią kojarzona jest z kolei Pszczyna i piękny pałac, w którym zamieszkała wraz z mężem. To jedno z tych miasteczek (obok Olkusza), gdzie mogłabym bez wahania zamieszkać, dlatego wracam tu regularnie, teraz już z córką. Mamy przy tym już swój stały rytuał, zaczynając spacer od rynku i lodów (dziś były różane lody Księżnej Daisy), a następnie dodając nowe elementy.


Dziś z rynku skręciłyśmy przed Bramą Wybrańców (obecnie w remoncie) i zamiast wejść na teren pałacowy, doszłyśmy do ul. Bednarskiej, gdzie znajduje się kościół parafii katolickiej pw.Wszystkich Świętych. Pierwsza wzmianka o kościele i parafii pochodzi z 1326 roku. Parafia do 1821 roku należała do diecezji krakowskiej, dopiero bulla papieża Piusa VII zmieniła dotychczasową przynależność- do diecezji wrocławskiej. Świątynia dwukrotnie uległa poważnemu uszkodzeniu w wyniku pożarów – w 1622 roku i w 1754 roku. Odbudowano ją na zgliszczach i murach dotychczasowego kościoła wg.projektów Christiana Jahne, później obiekt dwukrotnie jeszcze był poddawany przebudowom i odnowie. Wnętrze stanowi prostokątna, jednonawowa przestrzeń, zamknięta trójbocznym prezbiterium , w którym mieści się ołtarz główny z XVIII wieku, z olejnym obrazem namalowanym w 1815 roku przez Franciszka Frümla z Fulneku (Czechy), przedstawiający adorację Trójcy Świętej przez wszystkich świętych. Przy tabernakulum ustawione są figury św. Piotra i Św. Pawła oraz św.Ambrożego i św.Augustyna. W lewym ołtarzu umieszczony jest cudowny obraz Matki Bożej Pszczyńskiej, zwanej Przedziwną. Obraz wykonany został w 1764 roku w pracowni Jana Adermanna z Żar. W prawym ołtarzu znajduje się barokowy obraz przedstawiający św.Jana Niepomucena. Na uwagę zasługuje też kaplica Matki Boskiej Różańcowej , która zamykana jest wczesnobarokową kratą z 1690 roku. W kaplicy stoi cenna chrzcielnica z XVIII wieku, zaś w przedsionku drewniana polichromowana figura Chrystusa „Ecce Homo”. Obecnie kościół jest w cudowny sposób odnawiany i jest to jedna z ładniejszych świątyń.

rynek

Kościół pw.Wszystkich Świętych




Z kościoła udałyśmy się do zamkowego parku. Tym razem jednak nie zwiedzałyśmy zamku książęcego, będącego obecnie Muzeum Zamkowym (relacja z zamku TU). Mijając go, skierowałyśmy się parkowymi alejkami w stronę żubrów, które w trakcie tej wyprawy miały być naszym celem. Zagroda żubrów, oddalona jakieś 15 minut spacerkiem od Muzeum, mieści się w części zwanej „Zwierzyniec”. Tu, na 10 ha znajduje się miejsce na zagrody, paśniki, punkt obserwacyjny, a także na „sąsiadów” żubrów – spotkamy tu bowiem m.in. sarny, jelenie, daniele, osły i kozy, a także sporo ptaków.

Klara na dziedzińcu zamku

Klara w drodze do Zagrody Żubrów

Na terenie Zagrody Żubrów (cena biletu normalnego 24 zł, Klara wchodziła za darmo) mieści się również kompleks budynków edukacyjnych, w którym zwiedzić można m.in. izbę z myśliwskimi trofeami czy salę z wypchanymi zwierzętami. Jest też oczywiście żubr, który został sprowadzony do Pszczyny ponad 150 lat temu. Wszystko dzięki Janowi Henrykowi XI Hochbergowi, który w zamian za cztery żubry z Białowieży, sprezentował carowi Rosji liczące dwadzieścia osobników stado jeleni. Zwierzęta przyjechały pociągiem. Początkowo stado liczyło aż 74 osobniki, jednak później zostały trzy żubry.

Wrota do Zagrody Żubrów - bilety kupujemy przed wejściem

Na zewnątrz zagrody, tuż przy wrotach mieści się też sklepik, w którym możemy kupić pamiątki. Tak naprawdę jednak – o ile Pszczynę i park uwielbiam – to sama Zagroda mocno mnie rozczarowała. Trafiłyśmy na upał, więc dwa żubry schowały się pod zadaszenie, pozostałe pozostawały w znacznym oddaleniu od punktu widokowego i choć zobaczyłam je przez zainstalowaną lunetę, to Klara nie była w stanie ich dojrzeć. Za 24 zł spodziewałam się większej atrakcji szczególnie, że sam teren do spaceru jest tak naprawdę mały i spokojnie można go obejść w 15 minut. Tym sposobem to jedna z tych atrakcji, którą można zobaczyć tylko raz w życiu, a i to niekoniecznie. 






Jeden z grzybków na tarasie widokowym

W oddali żubry. Niemal niewidoczne

Zdecydowanie lepiej odwiedzić Skansen, w którym byłyśmy w ubiegłym roku, mieszczący się po drugiej stronie parku, bliżej dworca PKP (relacja TU).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz