wtorek, 18 lipca 2023

Podróże z dzieckiem: Sopot, Gdańsk, Gdynia, czyli wakacje w Trójmieście - część I, Sopot

W tym roku postanowiliśmy jechać nad morze, tam, gdzie zaczęła się niejako nasza historia, ale również tam, gdzie Klara mogłaby nareszcie mieć rozwiązanie dla siebie i to najbardziej naturalne ze wszystkich – góry piasku i woda. A że wybór padł na Sopot, gdzie byliśmy sześć lat temu, to nie tylko mogliśmy korzystać z uroków tego uzdrowiska, ale również okolicznych miast. Zresztą te trzy sąsiadujące ze sobą miasta od czasu ostatniej wojny tworzą jednolity organizm zwany Trójmiastem, a choć każde jest inne, to każde ma coś do zaoferowania.

Historia Sopotu do XIX wieku była zbieżna z dziejami Gdańska, bowiem od wielu lat mieli tam swoje podmiejskie rezydencje gdańscy patrycjusze. Począwszy jednak od lat 20. XX wieku nastąpił bardziej dynamiczny rozwój osady, jako kąpieliska. Za twórcę kąpieliska uważa się dr.Jeana Georges`a Haffnera, lekarza armii napoleońskiej, który w latach 1823-1824 wybudował tu pierwszy zakład kąpielowy i założył ogród zdrojowy (dzisiejszy Park Południowy). Zakład balneologiczny z wieżą dominującą w panoramie miasta powstał w 1903 roku. Dla uatrakcyjnienia pobytu kuracjuszy otwarto kasyno, tor wyścigów konnych i molo (obecnie najdłuższe nad Bałtykiem). Poza kąpielami morskimi oferowano również borowinowe i solankowe. Po wybudowaniu 1870 roku linii kolejowej popularność Sopotu gwałtownie wzrosła

W dzisiejszym Sopocie dziś nie ma znaczących zakładów, dominuje ocalała z działań wojennych zabudowa z początku XX wieku, kiedy to osada otrzymała prawa miejskie. Od 1961 roku największą atrakcją jest organizowany Sopot Festiwal. Nam niestety nie udało się do Opery Leśnej wejść, bowiem trwały tam przygotowania do muzycznego wydarzenia, jednak przeszliśmy słynną ścieżką z muralami, czyli sopocką Stars'N'Roll, na którą składa się 20 czarno-białych portretów wymalowanych na chodniku prowadzącym do Opery Leśnej. Na ścieżkę składa się 20 czarno-białych portretów polskich artystów, znanych ze swojej działalności w sferze muzyki oraz związanych z sopockimi festiwalami. W ten sposób uhonorowano m.in: Irenę Dziedzic i Lucjana Kydryńskiego, Wojciecha Młynarskiego, Agnieszkę Osiecką, Jeremiego Przyborę, Korę Jackowską, Stana Borysa, Annę Jantar, Grzegorza Ciechowskiego, Ewę Demarczyk, Władysława Szpilmana, Franciszka Walickiego, Marylę Rodowicz, Zbigniewa Wodeckiego oraz Krzysztofa Klenczona i Seweryna Krajewskiego. Inna kwestią jest to, że w chodnikowych wizerunkach artystów trudno rozpoznać – dobrze, że są podpisani. 

Wchodząc na ścieżkę, warto od razu z niej zboczyć, bowiem w lasach znajduje się wspaniały punkt widokowy na Strzeleckim Wzgórzu znajdujący się na wysokości 79,7 m n.p.m (200m od ścieżki, w głębi lasu). Podstawą punktu widokowego są pozostałości dawnego zbiornika wody Strzeleckie Wzgórze. Zbiornik o wymiarach ok. 8mx7m i pojemności 80 m3 został wybudowany w 1910 roku. Z powodu dużego zapotrzebowania na wodę zbiornik został wyłączony z eksploatacji w 1923 roku, a jego funkcję przejął inny zbiornik. Teraz roztacza się stąd piękny widok.


Niejako po drugiej stronie ścieżki dla odmiany możemy udać się nad Morskie Oko. I nie jest to pomyłka! To bowiem Jeziorko Nowowiejskie, potocznie zwane właśnie Morskim Okiem, które co prawda nie wywołuje takiego zachwytu, jak to górskie i niezbyt zachęcająco jest tak pod względem czystości czy choćby ławeczek, to jest jednak zaskakującym widokiem wśród drzew. Znajduje się ono w Dolinie Prątki i jest największym zbiornikiem wodnym w Sopocie. Powstało w latach trzydziestych ubiegłego stulecia w zlewni dawnych potoków Kowalnia, Wiejski i Środkowy. Od słynnej ulicy Bohaterów Monte Cassino Morskie Oko dzieli zaledwie 700 m pieszej wędrówki. Ma wyjątkowy kolor – zielonkawy. Z jeziora Nowowiejskiego wypływa jeden z ważniejszych w historii Sopotu potok Wiejski - obecnie w całości prowadzony podziemnym kanałem, w większości prowadzonym pod główną ulicą Monte Cassino.


Poza Operą Leśną najbardziej chyba znanym obiektem w Sopocie jest wspomniane sopockie molo oraz marina. Najdłuższy w Europie drewniany pomost wcina się w może na długość 511,5 m. Powstały w latach 20.XIX wieku dziś jest wizytówką Sopotu. Ten chyba najsłynniejszy deptak w Polsce o każdej porze roku przyciąga do Sopotu tłumy turystów. Wejście w sezonie jest płatne 10zł. Dziś to miejsce rekreacyjnych i zdrowotnych spacerów (stężenie jodu w najbardziej wysuniętych w morze częściach jest dwukrotnie wyższe niż na lądzie). Pomost został wybudowany przez dr.Jerzego Haffnera w 1827 roku (mierzył wówczas zaledwie 31m). Na początku XX wieku obiekt mierzył już 315 m długości, a dzisiejszy kształt nadano mu podczas generalnego remontu w 1925 roku, kiedy wydłużono pomost i zagospodarowano skwer Kuracyjny. W latach międzywojennych molo pełniło funkcję przystani dla dużych statków pasażerskich. Miasto obsługiwało wówczas serwis żeglugowy Prus Wschodnich. w 2005 roku molo nadano imię papieża Jana Pawła II (gościł na nim dwukrotnie). 

Część lądowa obiektu (skwer Kuracyjny) składa się z fontanny, latarni morskiej, muszli koncertowej oraz kawiarenek i straganów z pamiątkami (w tym bursztynami), a we wspomnianej muszli są koncerty muzyki (ja byłam z Klarą na przedstawieniu „Calineczka na talerzu”). Cześć drewniana oprócz głównego deptaku składa się z pokładów bocznych i dolnych. Od 2011 roku na końcu mola funkcjonuje przystań jachtowa z miejscem dla ponad 100 jednostek. Będąc na molo warto skorzystać z działającej na nim kawiarni z wyborną kawą (piękny widok w cenie). Można też skorzystać z oferty m.in. jazdy na szybkiej motorówce czy płynięcia katamaranem. My skorzystaliśmy właśnie z tej drugiej opcji. Rejs trwający ok 30 min. był dla Klary wielką atrakcją szczególnie, że mogła zasiąść nawet za sterami.




na molo warto skosztować kawy

Na pokładzie



Z molo wspaniale widoczny jest Grand Hotel, usytuowany tuż przy plaży. Jest on przykładem tradycyjnej architektury - zbudowany został w 1927 roku w stylu secesyjnym (do końca II wojny światowej nosił nazwę Kassino Hotel) i od razu stal się synonimem luksusu. Hotel zaprojektowali Richard Kohnke i Otto Kloeppel. Gmach gościł w swoich murach wielu gości ze świata kultury, polityki, nauki, jak Charles Asnavour. Marlena Dietrich czy Jan Kiepura. Po II wojnie światowej gmach był siedzibą sztabów 49. i 70. armii wchodzących w skład 2 Frontu Białoruskiego Armii Czerwonej. W 1946 roku, gdy doszło do zmiany nazwy na Grand Hotel, budynek przekazano władzom miejskim. 

Widok z morza - po prawej majestatyczny Grand Hotel

Z molo kierując się w kierunku Monciaka, po lewej stronie mamy urokliwą latarnię morską. Ma ona niezwykłą historię, a niewiele osób wie, że to po prostu ... komin. Powstający na początku XX wieku (1903) w Sopocie zakład balneologiczny potrzebował kotłowni, a jego projektanci pomyśleli by skonstruować  komin w taki sposób, by nie odbierał uroku okolicy. Stąd dzisiejszy wygląd latarni przypominający wieżę, na szczycie której znajduje się atrakcyjny punkt widokowy. Latarnia wciąż jednak spełnia pierwotną rolę - w jej środku biegnie dawny komin, który odprowadza opary z kotłowni gazowej  szpitala reumatologicznego. ​Dzięki zainstalowanemu światłu obiekt od początku pełnił też rolę morskiego znaku nawigacyjnego. Status latarni morskiej wieża uzyskała jednak dopiero w 1977 roku, kiedy to po modernizacji i wymianie urządzeń optyczno-świetlnych, jej nawigacyjne światło zaczęło sięgać na ponad 17 mil morskich (31,4 km). Dziś ten zasięg to tylko 7 Mm, zatem dziś to już raczej tradycja niż funkcjonalność. Światło latarni wskazuje statkom położenie Sopotu co 4 s przez 0,3 s. 

Bilet wstępu to koszt 10zł (bilet normalny). Wspinaczka z dzieckiem czy wejście osoby mającej problem z kondycją może być małym problemem - były chwilę, kiedy z moją 4 latką trudno się wdrapywało. Nagrodą za ten wysiłek są piękne widoki, a także specjalny certyfikat. 





Skoro mowa o kominie zakładu balneologicznego, to jego zabytkowy gmach od 1903 roku wznosi się przy placu Zdrojowym. Projektantami obiektu był Paul Puchmüller oraz Heinrich Dunkel. Dzięki ich inicjatywie budynek ozdobiono licznymi witrażami i rzeźbami (do dziś przy wejściu można podziwiać m.in. figurę syreny). Na placu Zdrojowym przed zakładem znajduje się grzybek inhalacyjny, z którego wypływa solanka. Może być wykorzystana do inhalacji przy przewlekłych schorzeniach zapalnych i alergicznych dróg oddechowych. 



Te obiekty znajdują się po lewej stronie, wychodząc z tzw.patelni przed drewnianą częścią molo, natomiast po prawej mamy Państwową Galerię Sztuki, w której organizowane są m.in. wystawy sztuki współczesnej. Liczyłam tak naprawdę na coś spektakularnego, tymczasem na parterze zobaczyłam dość mocno ograniczone zbiory szkła współczesnego (Muzeum Miejskie w Sosnowcu ma zdecydowanie lepszą wystawę), zaś na górze specyficzną instalację z kołdry i wystających z niej prętów. Skorzystałam z darmowego wejścia w środę i bardzo dobrze, bo gdybym za wizytę w galerii zapłaciła, byłabym rozczarowana jeszcze mocniej. Ten obiekt można sobie śmiało darować szczególnie, jeśli w Sopocie jesteśmy tylko kilka dni.




Mimo iż nigdy nie rozumiałam fenomenu Monciaka czy Krzywego Domku, to tzw.must have do zobaczenia w Sopocie. Monciak, czyli ulica Bohaterów Monte Cassino, jest jednym z najsłynniejszych deptaków w Polsce. Zamknięta dla ruchu samochodowego rozciąga się pomiędzy aleją Niepodległości a placem Zdrojowym. Trasa o długości 635 m biegnie wzdłuż niegdysiejszej drogi gruntowej, która łączyła Sopot z rybacką wioską położoną na wybrzeżu. Wznoszące się przy niej zabudowania pochodzą głównie z przełomu XIX i XX wieku. Obecna nazwa ulicy pochodzi z początku lat 60. i upamiętnia bitwę o wzgórze Monte Cassino z 1944 roku, w której brała udział jednostka dowodzona przez gen. Władysława Andersa (do 1945 roku była znana jako Morska, a później, do 1965 roku, jako ul.Konstantego Rokossowskiego). Niedaleko wyjścia z molo, po prawej stronie Monciaka, zlokalizowany jest Krzywy Domek, czyli architektoniczna atrakcja miasta (zachwyci się nim ten, kto nie widział Hundertwasserhaus – wiedeńskiego krzywego domu).


Nieco dalej, po lewej stronie Monciaka, na skarpie przy prezebiterium kościoła garnizonowego, widnieje sylwetka Misia Wojtka, niedźwiedzia brunatnego adoptowanego przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2. Korpusie Polskim dowodzonym przez gen. Władysława Andersa. Niedźwiedź brał udział w bitwie o Monte Cassino. W jednostce nadano mu stopień kaprala. To dziesiąty na świecie pomnik misia, a pomysł jego stworzenia zrodził się wśród osób pragnących upamiętnić i oddać hołd polskim żołnierzom walczącym na zachodnim froncie II wojny światowej. Staraniem założonej przez nich fundacji przy ul. Bohaterów Monte Cassino. Pomnik przedstawia umundurowanego niedźwiedzia siedzącego na skrzynce amunicyjnej z napisem „Żołnierzom”. Autorem monumentu jest gdański artysta Piotr Sasin.


Nieco dalej, po tej samej stronie Monciaka co miś, wznosi się kościół św.Jerzego, wzniesiony w latach 1899-1901 według projektu Ludwiga von Tiedemanna. Do jego budowy przyczyniła się rosnąca liczba mieszkańców i odwiedzających je kuracjuszy oraz fakt, że wcześniejsza kaplica Pokoju nie była w stanie pomieścić wszystkich wiernych. Świątynie umieszczono na Morskiej Górze, dzięki temu była widoczna z daleka.

Jednonawowy kościół zbudowany z czerwonej cegły został wyposażony w 47-metrową wieżę i trzy dzwony. Wewnątrz mieściły się 22-głosowe organy, ołtarz, ambona i pięknie zdobione żyrandole. Na placu przed świątynią wzniesiono neogotycką kapliczkę św.Wojciecha.



Spacerując Monciakiem, warto też skręcić w prawo, bowiem tam na ulicy Czyżewskiego mieści się urokliwy Dworek Sierakowskich. To klasycystyczna budowla pochodząca z początku XVIII wieku. W jego wnętrzach mieści się Towarzystwo Przyjaciół Sopotu. W każdy czwartek odbywają się tu koncerty kameralne, zaś z boku mieści się urocza kawiarnia (w widokiem na plac zabaw).



Poszukując historii i dawnego klimatu Sopotu odwiedziliśmy również Muzeum Sopotu. Muzeum zostało powołane do życia w 2001 roku, a na siedzibę nowo powstałej placówki wybrano zabytkową willę położoną w ogrodzie, tuż przy sopockiej plaży. Budowlę wzniesiono w latach 1903-1904 dla rodziny gdańskiego kupca i przedsiębiorcy, Ernsta Augusta Claaszena. Zaprojektowana przez sopockiego architekta Waltera Schulza, uosabia ducha miasta, które prawa miejskie otrzymało w 1901 roku, ale jego historia sięga wiele wieków wstecz. W reprezentacyjnych wnętrzach willi do dziś zachowało się wiele elementów z tamtych czasów, m.in. secesyjne dekoracje, oryginalne elementy stolarki drzwi i okien, dębowe posadzki. Dobrze, że odwiedziliśmy Muzeum w niedzielę, bowiem wówczas wstęp jest darmowy, inaczej - podobnie jak po wizycie w Galerii - byłabym rozczarowana. Odtworzonych kilka pomieszczeń z dawnych czasów w ramach wystawy stałej i przygotowana głównie jako tekst pisany wystawa o kuracjuszach to nieco mało. Dużym plusem jest sama zabaw dla dzieci i piękny ogród. Śmiało można sobie jednak darować wizytę. 







Miejscem, do którego warto się wybrać z dzieckiem (albo samemu jeśli jesteśmy miłośnikami kolei), jest Kolejowy Odjazd Sopot. Funkcjonujący jako kolejowy park rozrywki (trochę zbyt szumne określenie) to znakomita atrakcja dla dzieci i dorosłych w wieku od 3 do 103 lat i wadze do 130 kilogramów. Każdy może tu usiąść na miniaturowym pociągu będącym repliką amerykańskiego składu - lokomotywy z doczepionymi dwoma wagonami (musimy uważać tylko na nogi. Do przejazdów służą lokomotywy BNSF, Rio Grande, Norfolk Southern Illinois Terminal oraz New York Central. Docelowo po torach może poruszać się aż 6 składów (lokomotywa + wagony). 

Przejażdżka taką mini kolejką trwa ok. 15 minut, w czasie których pokonywane są 4 pętle po blisko 380 metrów. Po uruchomieniu drugiej linii przejazdy najczęściej odbywają se w systemie: 2 okrążenia pierwszą trasą i dwa drugą. Lokomotywą steruje "maszynista" - pracownik parku rozrywki. Dużym plusem jest schludność parku i bardzo sympatyczna obsługa. 

Na terenie sopockiego Kolejowego Odjazdu znajduje się także leżakowa strefa rekreacyjna, w której można wygodnie zaczekać na swoją kolej. Klara była zachwycona przejażdżką (szczególnie tunelem), zresztą ja sama byłam zadowolona. Po przejażdżce możemy spędzić również nieograniczoną ilość czasu na terenie - my byłyśmy ponad godzinę, a i to Klarze było miało, bowiem na terenie Kolejowego Odjazdu jest też ogromy stół z zabawkową kolejką dla dzieci - można tory układać, przestawiać, budować pociągi, składy. Świetny pomysł na biznes i atrakcję dla turystów. Bilet nie należy do najtańszych - 40 zł (bilet normalny), ale dziecko do lat 3 nie płaci.








Jak najszybciej dostać się do Trójmiasta? Sprawdź tanie loty, bowiem ta forma transportu może być właśnie dla Ciebie.




Artykuł zawiera link sponsorowany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz