czwartek, 6 kwietnia 2017

Amsterdam - weekend w Holandii (część II)

Poranek w Keuhenhof dostarczył wspaniałych przeżyć i wypełnił świat kolorami. To jednak nie był koniec tej emocjonującej wyprawy szlakiem tulipanów. Z ogrodu bowiem niedaleko już do Amsterdamu – miasta wzniesionego na drewnianych palach, miasta ponad stu sześćdziesięciu kanałów będących niegdyś drogą komunikacji oraz transportu towarów i … miasta zwanego Wenecją Północy.

Tak naprawdę historia Amsterdamu zaczęła się od rybaków, którzy w XII w. osiedlili się nad rzeką – według legendy przybili do brzegu na małej białej łódce i z psem. Woda odgrywa w rozwoju miasta niebagatelne znaczenie, bowiem to na niebezpiecznych ale dochodowych wyprawach morskich, miasto najbardziej się wzbogaciło. Nic zatem dziwnego, że do wody nawiązuje sama nazwa miasta – Amsterdam oznacza tamę, czyli dam, na rzece Amstel (pierwotna nazwa miasta to Amstelredam).

Miasto leży w dużej depresji, czyli poniżej poziomu morza. Budowa domów w takich warunkach nie była łatwa, a ostatecznie zabudowania stanęły na drewnianych palach. Te, z biegiem lat gniją, zatem domy przechylają się w różnych kierunkach – nie bez przyczyny nazwane są „tańczącymi domami”. 

fot. J.Gul

Poza tymi oryginalnymi zabudowaniami miasto słynie z legalizacji tzw. miękkich narkotyków, małżeństw par homoseksualnych oraz częściowo zalegalizowanej prostytucji. Słynna Dzielnica Czerwonych Latarni, gdzie na wystawach sklepowych, niczym towar, stoją roznegliżowane prostytutki, ma swoją tradycję już od czasów powstawania miasta - wówczas bowiem marynarze odpoczywali w ramionach prostytutek pomiędzy kolejnymi wyprawami.

Zaledwie kilka godzin spędzonych w Amstedamie wykluczyły odwiedziny w jakimkolwiek muzeum, tym razem (nieco wbrew sobie), postanowiłam skoncentrować się na chłonięciu atmosfery. Zwiedzanie rozpoczęłam od Dworca Centralnego – zabytkowego neogotyckiego budynku, zbudowanego w stylu neorenesansu holenderskiego według projektu Adolfa Leonarda van Gendta oraz Petrusa Josephusa Hubertusa. Uroczyste otwarcie dworca miało miejsce w 1889 r. Fasada z cegły zwrócona jest w stronę jednej z głównych ulic miasta – Damrak. 

fot. J.Gul

Następnie, ruszając wspomnianą ulicą, przy której znajdują się liczne sklepy i restauracje, dotarłam do Amsterdamskiej Giełdy Papierów Wartościowych (obecnie mieszczą się tu sale wystawowe). Giełda ta została założona na początku XVII w. przez Holenderską Kampanię Wschodnioindyjską. W 1903 r. ukończono budowę imponującego gmachu z cegły z charakterystyczną wieżą. W 2002 r. w budynku miał miejsce ślub pary królewskiej – Wilhelma Aleksandra i Maksymy.

fot. J.Gul

Naprzeciwko gmachu giełdy, znajduje się słynny dom handlowy De Bijenkorf – raj szczególnie dla osób lubujących się w kosmetykach.

fot. J.Gul

Wędrując wzdłuż De Bijenkorf dotarłam do Placu Dam – dużego placu w środku miasta, przy którym wznosi się Pałac Królewski, Nowy Kościół oraz gabinet figur Woskowych Madame Tussaud. Plac Dam znajduje się w miejscu XIII-wiecznej tamy na rzece, wzdłuż której osiedlali się pierwsi amsterdamczycy, zaś okolice tamy stały się centralnym punktem miasta. Z wiekiem miasto się rozrastało, koryto rzeki zasypano, a Dam stał się amsterdamskim rynkiem. Dominujący nad placem Pałac Królewski był niegdyś Ratuszem, dopiero w czasach napoleońskich został przebudowany na Pałac Królewski i do dziś pełni tę rolę. Monumentalny gmach wybudowano na 13659 drewnianych palach w 1665 r., w czasach zwanych złotym wiekiem Amsterdamu. Zbudowano o z piaskowca, który z biegiem czasu zmienił barwę z jasnokremowego na ciemnoszary. Olbrzymia bryła budynku miała stanowić symbol bogactwa holenderskiego państwa.

fot. J.Gul

Obok Pałacu Królewskiego wznosi się wspomniany Nieuwe Kerk, czyli Nowy Kościół, który w chwili obecnej nie pełni funkcji sakralnej. To właśnie tu, od 1814 r. odbywają się uroczyste koronacje władców Holandii oraz śluby członków rodziny królewskiej. Kościół wzniesiono ok.1400 r. i choć od tego czasu przeszedł wiele zmian, to w środku warto zobaczyć organy główne oraz organy małe w transepcie, a także nagrobki (m.in. grób słynnego admirała armii holenderskiej – Michiela de Ruytera).

fot. J.Gul

Zaledwie kilka minut dzieli Plac Dam od Oude Kerk (Starego Kościoła), stojącego w centrum rozpustnej Dzielnicy Czerwonych Latarni (De Wallen). To najstarszy budynek sakralny w Amsterdamie, który powstał ok. 1250 r. - 1300 r., jako drewniana kaplica katolicka. W następnych stuleciach był wielokrotnie przebudowywany, a pod koniec XVI w. stał się kościołem protestanckim. 
Przez lata kościół służył głównie marynarzom, którzy spowiadali się tu z grzechów rozpusty przed powrotem do domów.


fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Wspomniana Dzielnica Czerwonych Latarnii to miejsce legalnej prostytucji, gdzie w oknach wystawowych stoją prezentujące swoje wdzięki panie. W Amsterdamie prostytucją parać się może osoba z europejskim paszportem, w wieku m.in. 21 lat, która pracuje sama dla siebie i płaci podatki. Warto pamiętać, że fotografowanie w tym miejscu jest ryzykowne i w razie pobicia oraz odebrania aparatu raczej nie można liczyć na pomoc policji. W okolicy znajdują się też liczne coffeeshopy. 

Dotarłam również w okolice Nieuwmarkt (Nowego Rynku), czyli najstarszej części Amsterdamu, dziś części chińskiej dzielnicy. Dominuje tu XV-wieczny budynek de Waag (Dom Wagi), który pierwotnie pełnił funkcję bramy wjazdowej do miasta. Z czasem stracił on swoją funkcję i stał się siedzibą miejskiej wagi., a obecnie mieści się tu m.in. restauracja.

fot. J.Gul

Początki amsterdamskiej dzielnicy Chinatown sięgają 1911 r. Największą atrakcją turystyczną jest tu buddyjska świątynia Fo Guang Shan He Hua – największe i najstarsze tego typu miejsce w Europie. Jej budowę ukończono w 2000 r. – nazwa świątyni oznacza „kwiat lotosu”.

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Po takim spacerze, postanowiłam zwiedzić Amsterdam od strony … kanałów. Rejs statkiem (marina niemal naprzeciwko dworca) kosztuje 16 euro (za ok.1 h), ale warto poświęcić te pieniądze, by napawać się widokiem tańczących domów i chłonąć otaczającą nas atmosferę.

fot.J.Gul

fot. J.Gul


Co kupić? 

Amsterdam jest stosunkowo drogim, a jednocześnie pełnym pokus miastem. Z pewnością jednak każdemu uda się kupić wspaniały prezent dla siebie i bliskich. Jeśli nie zaopatrzyliśmy się w podarki w formie cebulek tulipanów czy okazów natury w innej postaci, z pewnością warto odwiedzić lokalne targi kwiatów, położone wzdłuż kanałów.

fot. J.Gul
 
fot. J.Gul

Również miłośnicy serca znajdą coś dla siebie – za krążek widocznych na zdjęciu serów trzeba zapłacić ok. 9.95 euro. 

fot.J.Gul

Powszechnie dostępna jest też marihuana i wyroby z jej dodatkiem. Popularną „trawkę” kupimy w niewielkich ilościach w specjalnych sklepach (coffee shops), ale już ciasteczka z jej dodatkiem, czekolady czy lizaki są wszechobecne.


Pierwsza część relacji z wyprawy dostępna TU.

2 komentarze:

  1. Jak dla mnie super ściąga na wycieczkę do Amsterdamu. Fantastyczne zdjęcia. Dzięki i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń