piątek, 22 czerwca 2018

Graham Masterton "Duch zagłady"

Autor: Graham Masterton 
Wydawnictwo: Albatros 



„Ostrzegam cię (…) To dopiero początek… Pochłoniemy was wszystkich… i wszystko, ciebie i twoich ziomków! Od morza do morza i przez Równiny nasza ziemia znów będzie wolna i nikt już nigdy nie usłyszy o białym człowieku!” – te pełne nienawiści słowa skierowane do człowieka, nie pochodzą z tego świata. Perspektywa, jaką roztacza mówca, jest dla ludzkości katastrofalna, szczególnie, że owa siła nie przewiduje dalszego naszego trwania. 

Ta mroczna wizja brzmi znajomo? Zapewne tak, przynajmniej dla wielbicieli Grahama Mastertona, którzy mieli już wątpliwą przyjemność spotkania z najokrutniejszym z indiańskich demonów, Misquamacusem. Pod warunkiem, że przeżyli, z pewnością będą chcieli dowiedzieć się, czy coś jeszcze im zagraża, czy też ów demon został pokonany już na zawsze. Wszystko wskazuje na to, że nie udało się go odesłać do piekielnych czeluści, gdzie jest jego miejsce. Co więcej, znów powrócił, by siać śmierć i zniszczenie. O skali jego okrucieństwa przekonać się możemy z lektury kolejnego tomu powieści z serii „Manitou”, opublikowanej nakładem Wydawnictwa Albatros. To przerażająca przygoda nie tylko dla tych, którzy znają poprzednie części cyklu, ale i dla tych wszystkich, dla których „Duch zagłady” będzie dopiero pierwszym spotkaniem z demonem. Muszą być oni jednak przekonani, że mają w sobie tyle odwagi, by wkroczyć w mroczny świat, wypełniony przez duchy, demony, zmasakrowane ciała i niewyobrażalne cierpienie. 

Po raz kolejny spotykamy jasnowidza Harolda Erskine`a, wykwalifikowanego wróżbitę, zajmującego się chiromancją, wróżeniem z kart czy numerologią. Mężczyzna nawet nie stara się ukrywać, że w jego zdolnościach nie tkwi jakaś nadnaturalna siła, a talent do przepowiadania przyszłości to raczej zdolność obserwacji człowieka i … fantazja. Tymczasem znów przyjdzie mu zmierzyć się z czymś, co go przerasta, z nadnaturalną siłą, której do końca nie rozumie, a której śmiertelnie się boi. Kiedy zjawia się u niego stara znajoma, Karen, z którą już kiedyś wspólnie stawili czoło Misquamacusowi, powinien przewidzieć, że zbliża się niebezpieczeństwo. Tymczasem mile zostaje połechtana jego próżność, rzekomo jedynej osoby, która może pomoc zaprzyjaźnionej z Karen rodzinie. Sęk w tym, że to, co wydarzyło się u Greenbergów, to przykład mocy, która przerasta ludzkie pojmowanie. Co więcej, przestawione meble, pojawiające się na ścianach cienie i śmiertelnie przerażona kobieta, to dopiero początek tego, co nadchodzi. Zbliża się bowiem czas Apokalipsy, zemsty Misquamacusa, przed którą nikt nie jest w stanie się uchronić. 

Zdaje się, że tym razem Harold nie będzie miał tyle szczęścia, co ostatnio. Nawet wezwanie do pomocy Martina Vaizey, specjalisty do spraw kontaktów z duchami, tu nie pomoże. Szczególnie, że sprowadzony przez Martina zmarły przyjaciel Harolda, Śpiewająca Skała, nie tylko ostrzega przed nadejściem niewyobrażalnego zła, ale sam zostaje przez to zło unicestwiony. Tymczasem w kraju zaczynają dziać się coraz bardziej przerażające rzeczy, a śmierć zbiera swoją krwawą ofiarę. Przedmioty zmieniają swoje położenie, ludzie zostają sponiewierani niczym manekiny i rzuceni na pastwę losu, powietrze zaczyna śmierdzieć, zaś paraliżujący strach, jaki ogarnia wszystkich i niezdolność do wytłumaczenia wydarzeń w sposób racjonalny, uniemożliwia działanie. Jak zakończy się ta opowieść? Czy rzeczywiście słowa Misquamacusa mają szansę się ziścić? 

Przekonamy się o tym dzięki lekturze powieści „Duch zagłady”, do bólu schematycznej i mało zaskakującej, a jednak niezmiennie przerażającej. Masterton posiada bowiem niebywałą zdolność roztaczania przed nami wizji, której nie jesteśmy nawet w stanie ogarnąć umysłem, która wykracza poza nasze pojmowanie czy wyobrażenie piekła. Zaskakuje, mimo iż spodziewamy się rozwoju akcji, przeraża, mimo iż wiemy, do czego jest zdolny. I choć nie jest to lektura, po którą sięgniemy kolejny raz, to z pewnością jest to powieść, której nigdy nie zapomnimy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz