niedziela, 5 sierpnia 2018

Zamek Rabsztyn, czyli sobotnie wędrówki po ruinach

Do Rabsztyna wybierałam się już wielokrotnie, skuszona wizją romantycznych, zamkowych ruin. Niestety, mimo iż w Olkuszu byłam już kilkakrotnie (TU i TU), to nigdy nie udało mi się tu dotrzeć. Miasto, które uwielbiam i w którym tak doskonale się czuje, zbytnio mnie kusi, by go opuszczać, nawet na rzecz malowniczego zamku. 

Sierpniowa, upalna sobota okazała się być jednak idealną, by spędzić ją w chłodzie trzynastowiecznych murów. Zamek Rabsztyn jest już kolejną na szlaku „Orlich Gniazd” budowlą, którą odwiedzam (o Mirowie, Bobolicach i Olsztynie przeczytacie TU). Nazwa wzniesionego na wysokiej wapiennej skale zamku wywodzi się z niemieckiego „Rabenstein” i oznacza „Kruczą Skałę”. 


Powstanie zamku datuje się na drugą połowę XIII wieku - wówczas na szczycie skały powstał zamek górny. Nieco później została wybudowana kamienna wieża obronna. Do końca nie wiadomo, kto zbudował tę najstarszą część zamku – jedna z hipotez mówi, że był to małopolski gród rycerski Toporczyków z Morawicy, inne zaś przypisują powstanie zamku królowi Wacławowi II lub biskupowi krakowskiemu Janowi Muskata. Na początku XV wieku została wybudowana ceglana nadbudowa gotyckiej wieży; ostatecznie liczyła ona sobie cztery kondygnacje i podobnie mieściły się w niej: więzienie, zbrojownia, spichlerz i pomieszczenie mieszkalne. Pod koniec XIV wieku, po śmierci króla Kazimierza Wielkiego, w posiadanie zamku wszedł potężny ród Leliwitów – Melsztyńskich. Z tego właśnie okresu pochodzą też pierwsze zapiski dotyczące zamku w Rabsztynie. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul
Z uwagi na to, że zamek górny był niewielki i nie zaspokajał potrzeb właścicieli, już w XIV wieku u podnóża skały wybudowano zamek średni z budynkami mieszkalnymi, dziedzińcem i bramą w murze. W południowo-zachodnim narożniku zamku średniego, znajdowała się wieża z otworami strzelniczymi. 

W 1439 roku dzierżawca rabsztyńskiego zamku Spytek z Melsztyna herbu Leliwa zbuntował się przeciwko królowi i zginął w bitwie pod Grotnikami, zaś jego majątek, w tym zamek w Rabsztynie, został skonfiskowany, choć pod naciskiem szlachty, król złagodził wyrok. W 1441 roku zamek trafił w ręce Andrzeja Tęczyńskiego herbu Topór, jako wiano jego żony Jadwigi z rodu Melsztyńskich. Na rozkaz króla, w 1443 roku rozpoczęto odbudowę i wzmocnienie zamku, który stał się siedzibą niegrodowego starostwa. 

fot. J.Gul

Na przełomie XIV i XV wieku powstał zamek dolny, wybudowany na wschodniej i północnej stronie wzgórza. Od północy, w celach obronnych, dobudowano do skały mur kurtynowy, w którym znajdowała się brama wjazdowa i pomieszczenie straży, w wykopano również suchą fosę na północno-wschodnim stoku wzgórza. Niestety nie wiadomo, jak zamek dolny dokładnie wyglądał, bowiem pod koniec XVI wieku został niemal cały rozebrany, zaś na jego miejscu postawiono renesansowy pałac. 

W 1461 roku starosta rabsztyński Andrzej Tęczyński został zabity przez mieszczan krakowskich za znieważenie rzemieślnika - płatnerza, który źle wykonał dla starosty zbroję. Starostą został syn Andrzej, Jan, który przyjął nazwisko Rabsztyński. Po 1515 roku starostwo rabsztyńskie otrzymał Jan Boner (Bonar), bankier króla Zygmunta Starego. Rodzina Bonerów przebudowała zamek, nadając mu charakter renesansowej rezydencji mieszkalno-obronnej. W 1573 roku na zamku w Rabsztynie gościł sam król Henryk Walezy. W 1592 roku starostą rabsztyńskim został marszałek wielki koronny Mikołaj Wolski, a za jego czasów rozpoczęła się kolejna przebudowa rabsztyńskiego zamku. Wyburzono wówczas część murów obronnych i ścian zamku dolnego, a na ich miejsce wzniesiono renesansowy pałac, którego fragmenty możemy podziwiać do dziś. Budowę dokończył kolejny starosta rabsztyński, marszałek wielki koronny Zygmunt Gonzaga Myszkowski. 

Jednak pięknie odbudowanym Rabsztynem nie cieszono się długo. W 1657 roku zamek został spalony przez Szwedów, a po ich najeździe odbudowano go tylko częściowo ze zniszczeń i wkrótce został opuszczony. Na początku XVIII wieku u podnóża zamkowego wzgórza wybudowano dwór starościński i folwark. 

Obecnie zamek jest własnością gminy Olkusz i konsekwentnie jest odbudowywany. Pewną niedogodnością dla zwiedzających jest fakt, iż część dziedzińca i zamkowych murów jest wyłączona z użytku, ale powstający tam pawilon wystawowy, jest tego warty – choć nowoczesny, doskonale wtapia się w mury zamkowe, zaś w szkle odbijają się zamkowe mury, co daje niezwykły efekt. W zrekonstruowanej wieży zamku górnego powstał taras widokowy – warto wspiąć się na niego, nie jest zbyt wysoki, schody też nie sprawiają trudności. Roztacza się z niego malowniczy widok na okolice. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul
fot. J.Gul

Ponadto, w odbudowanym węźle bramy, w pomieszczeniu na piętrze, urządzono niewielką ekspozycję poświęconą historii zamku – to zaledwie jedna sala, w której możemy zobaczyć m.in. makietę zamku, fragmenty murów zamkowych, kamiennych tablic czy miecze, ale panuje tam niezwykły klimat. Ta gościnna atmosfera jest również zasługą pracowników zamku – przy bramie powitała nas niezwykle uprzejma pani, z chęcią opowiadając o planach (na zamku ma m.in. powstać kawiarnia) oraz służąc pomocą w ustaleniu kierunku dalszej podróży. 

fot. J.Gul

Z zamkiem w Rabsztynie związane są dwie legendy. Pierwsza mówi o pięknej dziewicy imieniem Sobótka, która mieszkała wśród okolicznych skał. Kiedy pewnego dnia w lesie obchodziła weselne gody ze swym narzeczonym echem, napadła na nich dzika horda zbójów. Sobótka wydobyła miecz i ruszyła na wroga, wraz z echem i swoimi rycerzami odpierając atak. Dla uczczenia bohaterstwa Sobótki miejscowa ludność co roku rozpala w dzień św. Jana ogniska zwane sobótkami. 
Według drugiej legendy, z okolicznych pasiek uciekł niegdyś rój pszczół. Mieszkańcy wsi ruszyli za nimi i dotarli do fragmentów zrujnowanego rabsztyńskiego zamku. Pszczoły obsiadły wierzchołek wzgórza, jednak nikt nie mógł się tam dostać, ponieważ dostępu bronił czarodziejski kozioł z wielką brodą. 

Bilet na zamek kosztuje 6 zł (dorośli) i obejmuje zwiedzanie zamkowych ruin wraz z tarasem widokowym, a także Chaty Kocjana. Zresztą to właśnie w Chacie zakupimy bilety, mieści się tam bowiem kasa, za także małe stoisko z pamiątkami. 

fot. J.Gul

Wspomniana Chata Kocjana to miejsce nie tylko niezwykle urocze, ale i pełne historii. Mimo szczątkowej ekspozycji etnograficznej, zwraca uwagę przede wszystkim osoba samego Antoniego Kocjana, któremu poświęcona została wystawa stała. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Drewniany dom, w którym urodził się Antoni Kocjan, został wybudowany w 1862 roku (taka data widnieje na belce stropowej). W 2002 roku na zlecenie władz Olkusza, popadający w ruinę dom został rozebrany, a następnie przewieziony do Rabsztyna i w 2014 roku zrekonstruowany. 

Kocjan, o którym mówi się, że był „człowiekiem, który wygrał wojnę”, był projektantem szybowców - spośród 1400 zbudowanych w Polsce w latach 30., połowa szybowców to konstrukcje Antoniego Kocjana. Podczas okupacji, na początku 1940 roku, Kocjan rozpoczął działalność konspiracyjną. We wrześniu 1940 roku został aresztowany podczas łapanki i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, skąd – w wyniku starań przyjaciół – został zwolniony po dziesięciu miesiącach. 

Niemal od razu, we wrześniu 1941 roku, wrócił do działalności konspiracyjnej. Zorganizował w Warszawie ośrodek produkcji broni na potrzeby ZWZ/AK, ale jego główna działalność dotyczyła wywiadu lotniczego - był nawet szefem Referatu Lotniczego wywiadu ZWZ/AK, a dzięki jego meldunkom alianci podjęli decyzję o zbombardowaniu niemieckiego rakietowego poligonu doświadczalnego i fabryki rakiet w Peenemunde na wyspie Uznam w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku, co opóźniło o pół roku prace nad produkcją broni V1 i V2. Kolejnym sukcesem wywiadu lotniczego kierowanego przez Kocjana, było przechwycenie i dostarczenie do Anglii fragmentów rakiety V2. 

W dniu 1 czerwca 1944 roku Antoni Kocjan został aresztowany i torturowany przez gestapo (zdradziła go jedna z łączniczek), a następnie rozstrzelany 13 sierpnia 1944 roku w Warszawie, wraz z grupą ostatnich stu więźniów Pawiaka. Jego grób do dziś pozostaje nieznany, dlatego wystawa w Chacie Kocjana jest doskonałym sposobem na upamiętnienie tego wyjątkowego człowieka. Można tu obejrzeć również film dokumentalny poświęcony temu bohaterowi.

fot. J.Gul

Przy Chacie Kocjana mieści się bezpłatny parking, ale zanim opuścimy Rabsztyn, warto wstąpić do restauracji Podzamcze, oddalonej o dwie parcele od Chaty. Urokliwe miejsce, przypominające wyglądem górskie schronisko, ze sporym ogródkiem i wygodnymi, drewnianymi siedzeniami, to wspaniałe miejsce na odpoczynek po zwiedzaniu. Klimatycznemu wystrojowi towarzyszy bardzo sympatyczna obsługa, ale to przede wszystkim z uwagi na jedzenie warto tu wstąpić. Atrakcyjne cenowo dania i stosunkowo bogate menu pozwalają wybrać każdemu coś dla siebie. P. jak zwykle celował w dania mięsne, wybierając kotleta z ziemniaczkami i młodą kapustą, a także cappuccino, ja zaś odstąpiłam od tradycyjnych już naleśników, skusiły mnie bowiem racuchy księdza Dobrodzieja (10 zł za 4 ogromne racuchy udekorowane bitą śmietaną i owocami). Za ten obiad zapłaciliśmy 39 zł i najedzeni (choć pozbawieni sił) zdecydowaliśmy się podjechać jeszcze do rezerwatu przyrody Pazurek. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Liczący prawie 188 ha rezerwat "Pazurek", usytuowany na północ od zamku, jakieś 10 minut drogi, został utworzony w 2008 r. Stanowi obszar leśny ciągnący się między miejscowościami Jaroszowiec i Pazurek, jest położony na terenie Parku Krajobrazowego „Orlich Gniazd” i obszaru Natura 2000 „Jaroszowiec”. 

fot. J.Gul

Największą powierzchnię rezerwatu porasta buczyna sudecka, gdzie w runie leśnym rośnie chroniony i rzadko spotykany żywiec dziewięciolistny, a także miesiącznica trwała i czosnek niedźwiedzi. Wilgotne i chłodne północne stoki porasta jaworzyna górska. 

fot. J.Gul

Niezwykłą atrakcją są potężne Zubowe Skały, najwyższe (440 m n.p.m.) miejsce rezerwatu. Wapienne skały o fantazyjnych formach i kształtach tworzą prawdziwe skalne miasto. Kolejną atrakcją są schroniska skalne i jaskinie. Przez teren rezerwatu prowadzi dydaktyczna ścieżka przyrodniczo – leśna tworząca 5 km pętlę oraz szlak pieszy. Ruszyliśmy tą ścieżką, ale solidnie nas rozczarowała. Byliśmy też zmuszeni wracać z uwagi na pracę P. zatem nie dotarliśmy do Zubowych Skał, choć nie wiem, czy do rezerwatu jeszcze wrócimy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz