sobota, 8 września 2018

John Grisham "Bar Pod Kogutem"

Autor: John Grisham
Wydawnictwo: Albatros


Prognozy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego dla Polski nie są optymistyczne – w ciągu najbliższych dziesięciu lat, liczba studentów na polskich uczelniach spadnie aż o trzydzieści procent. W roku akademickim 2017 / 2018 w kraju studiuje ponad milion czterysta tysięcy osób. Choć wydaje się, że to optymistyczna liczba żądnych wiedzy, to najlepsze lata dla uczelni już się skończyły. Zarówno niż demograficzny, jak i coraz powszechniejsze przekonanie, że studia niekoniecznie są dobrym pomysłem dla każdego sprawiają, że czeka nas likwidacja sporej ilości niepublicznych uczelni. Niestety niekoniecznie oznacza to, że z rynku znikną te słabe, a raczej te, które nie mają marketingowych pomysłów na przyciągniecie studentów. Ci zaś, mamieni obietnicami astronomicznych zarobków i gwarantowanej pracy, a także wciąż pozostający pod wrażeniem możliwości posiadania wyższego wykształcenia, złapią się na lep, nieświadomi, że stali się ofiarami potężnego systemu.

Choć w innych krajach liczby wyglądają zapewne inaczej, to jednak sytuacja jest ta sama. Co więcej, choć na przykład w Stanach Zjednoczonych o wiele lepiej rozbudowany jest system stypendialny, to jednak nauka jest płatna, a horrendalne czesne zmusza potencjalnych studentów do pracy jeszcze w szkole średniej, by choć w minimalnym stopniu odciążyć rodziców. Poza stypendium i ciężką pracą, jest jeszcze jedna alternatywa na zapłatę czesnego, dostępna również w polskim systemie – pożyczki studenckie. Te korzystnie oprocentowane pożyczki gwarantują – przynajmniej w założeniu – studiowanie bez obaw o brak środków na uiszczenie opłaty za studia. Minusem jest jednak konieczność spłaty tej pożyczki po zakończeniu nauki – okazuje się bowiem, że młody człowiek, stojący u progu swojej kariery, zaczyna dorosłe życie z ogromnym długiem. Oczywiście problem nie jest tak poważny w sytuacji, kiedy absolwent uczelni znajdzie dobrą pracę i stać go na spłatę zadłużenia. Co jednak, kiedy mimo uzyskanego dyplomu brakuje perspektyw zatrudnienia? Do kogo można mieć w takiej sytuacji pretensję – do uczelni, która mamiła studentów obietnicą świetlanej przyszłości? Do udzielających pożyczek czy raczej do samego siebie, wszak nikt nie został zmuszony siłą do wzięcia pożyczki?

Ten dylemat pojawia się w najnowszej książce Johna Grishama, w której autor rozprawia się z systemem edukacji, produkującym absolwentów studiów wyższych bez szans na zatrudnienie w swojej branży. Pisarz zna sytuację z autopsji, bowiem sam jest prawnikiem, zaś w powieści „Bar pod Kogutem” zawarł wszystkie pretensje (uzasadnione bądź nie), które kierują pod adresem swoich alma mater rzesze studentów, pozostających po ich ukończeniu bez zatrudnienia. Choć nie jest to najlepsza powieść Grishama, to bez wątpienia jest to cenna lektura nie tylko dla wszystkich miłośników autora, ale i dla studentów (w tym studentów studiów prawniczych) oraz wszystkich osób stojących przed koniecznością wyboru zawodowej ścieżki. 

Grisham przedstawia nam trójkę przyjaciół: Zolę, Marka i Todda, którzy po przerwie semestralnej, mają rozpocząć ostatni etap nauki na wydziale prawa w Foggy Bottom. Kończąc studia są boleśnie świadomi faktu, że obiecywana kariera prawnicza raczej nie będzie ich dotyczyła, a uczelnia przypomina machinę produkującą kolejne masy prawników, nie będących nawet w stanie zdać egzaminu państwowego i uzyskać licencji. Perspektywy zatrudnienia w zawodzie są raczej marne, a Zola pracująca dorywczo w różnych miejscach, między innymi w biurze rachunkowym, zmaga się dodatkowo z lękiem przed deportacją. Taki los bowiem niedługo spotka jej rodzinę, która już została umieszczona w obozie dla uchodźców. Mark ma z kolei na głowie handlującego narkotykami brata i niejasną sytuację zawodową, bowiem mglistą obietnice zatrudnienia trudno uznać za solidne podstawy budowania przyszłości. Z kolei Todd tak naprawdę nigdy nie chciał być prawnikiem – pracując w barze marzy o otworzeniu własnego interesu, a nie siedzeniu w papierach. Studia prawnicze były jednak marzeniem jego ojca, które Todd postanowił spełnić. Jeśli do marnych perspektyw na przyszłość dla wspomnianej trójki doliczyć jeszcze horrendalne zadłużenie z tytułu pożyczki studenckiej oraz fakt, iż właśnie samobójstwo popełnił ich najlepszy przyjaciel, trudno się dziwić, że przyjaciele przeżywają kryzys i wcale nie maja ochoty wracać na uczelnię. Tyle tylko, ze przerwanie nauki oznacza całkowite zablokowanie możliwości pracy jako prawnik, a także konieczność spłaty długu. Czy na pewno?

Makiaweliczny plan na jaki wpadają przyjaciele teoretycznie nie może się udać. Ale tylko teoretycznie, bowiem wobec całej masy praktykujących prawników, bez trudu udaje im się ukryć fakt, iż nie tylko nie mają licencji, ale nawet nie ukończyli studiów prawniczych. Fałszywa tożsamość i dokumenty to już tylko konsekwencja podjętej decyzji, a przy takiej masie naruszonych przepisów prawa, stopniowo przestają się nawet obawiać tego, że zostają zdemaskowani. Ich fikcyjna kancelaria w założeniu przyjmować ma tylko drobne sprawy rozpatrywane przed sądem karnym, zatem ryzyko złapania jest nikłe. Przynajmniej do chwili, kiedy postanawiają przyjąć sprawę o odszkodowanie, która powinna przynieść im miliony, a wobec nieoczekiwanego rozwoju wydarzeń, prowadzą jeszcze własne dochodzenie dotyczące przekrętu, jaki wykrył ich zmarły kolega. Jak zakończy się ta historia? Czy można w nieskończoność łamać prawo nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności? Przekonamy się o tym dzięki frapującej, choć nieco przewidywalnej powieści, która zmusza nas do zastanowienia się nad ideą studiowania wyłącznie po to, by w przyszłości uzyskać dobrą pracę i ideą studiowania jako taką. To szczególnie istotna kwestia w czasach, kiedy praktycznie każdy może zdobyć tytuł magistra, natomiast nierzadko za tytułem tym nie idzie żadna wiedza czy umiejętności, a tylko roszczenia i nierealne wizje przyszłych zarobków. Z właściwym sobie dystansem ale i cynizmem autor kreśli portret studentów prawa, prawników i funkcjonującego w stanach mechanizmu edukacji, który tak naprawdę można odnieść również do naszego kraju. A wówczas perspektywy dla przyszłych studentów stają się jeszcze bardziej pesymistyczne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz