sobota, 25 sierpnia 2018

Bartrès, czyli śladami małej Bernadetty Subirous

Będąc w Lourdes (relacja TU i TU) i śledząc losy Bernadetty Subirous, biednej, czternastoletniej pastereczki, która została uznana za świętą, trudno nie trafić do Bartrès. To niezwykle urokliwe miasteczko, do którego z Polskiej Misji Katolickiej, gdzie mieszkaliśmy, docieraliśmy w 10 minut, znane jest jednak nie tylko z owczarni, gdzie chroniła się mała Bernadetta. Ta położona na zielonych wzgórzach miejscowość we Francji, ze swoimi kamiennymi domkami, malowniczymi uliczkami i uroczymi restauracjami z nieustannie uśmiechniętą obsługą to magnes, który powinien przyciągnąć do Bartrès turystów, a co więcej powinien spowodować, że będą tu wracali w poszukiwaniu ciszy i spokoju. 


Choć ta mała miejscowość licząca sobie poniżej 350 mieszkańców jest „sielska i anielska”, to jednak tym, czym się wsławiła, jest rzeczywiście ślad obecności Bernadetty. To tu, jeszcze jako mała dziewczynka, znalazła się po raz pierwszy w 1844 roku, kiedy to matka była zmuszona przekazać ją mamce, Marii Lagües, pod której opieką przebywała aż do kwietnia 1846 roku. Okoliczności kolejnego pobytu małej Bernadetty w Bartrès były zupełnie inne – pogarszająca się sytuacja finansowa zmusiła rodzinę Subirous do wysłania córki do pracy. Bernadetta przebywała w Bartrès od jesieni 1857 roku do stycznia 1858 roku. 

Do miasteczka można udać się różnymi drogami, jednak chyba najbardziej malownicza jest ta, która została otwarta okazji Roku Jubileuszowego 2000 – wiedzie ona z sanktuarium w Loudres aż do samego miasteczka. Piesza trasa ma około 4 kilometry i ciągnie się wzgórzami, wzdłuż pól. Jeśli wybieramy tę opcję, musimy opuścić sanktuarium i przejść mostem na drugą stronę rzeki Gave. Następnie należy kierować się w kierunku torów kolejowych, a po ich przejściu iść drogą Rue de Bretagne, nie zrażając się nieciekawymi domostwami i blokami, następnie kierując się na stadion miejscowej drużyny rugby. Po dotarciu do rozwidlenia dróg, skręcamy w prawo – mniej więcej od połowy trasy pojawia się zresztą informacja, że jesteśmy na ścieżce św. Bernadetty. 

fot. J.Gul

W urokliwym Bartrès pielgrzymi kierują się głownie do owczarni – aby do niej dojść, trzeba minąć kościół parafialny, a następnie dotrzeć do małej kapliczki, na której ołtarzu znajduje się święta Bernadetta w otoczeniu owiec. Tuż za kapliczka znajduje się napis BERGERIE, który kieruje nas w górę, leśną ścieżką. Po mniej więcej 5 minutach docieramy do polany, gdzie stoi owczarnia, należąca wówczas do rodziny Marii Lagües. Tu czas się zdecydowanie zatrzymał, zaś kamienny budynek kryty strzechą pozwala doświadczyć to, czego doświadczała mała dziewczynka kryjąca się w nim w nocy. W środku owczarnia ozdobiona jest jedynie figurką św. Bernadetty wśród owiec. Pod jej stopami uwagę zwracają leżące kwiaty, dary wotywne oraz listy wiernych, którzy powierzają jej swoje prośby. 

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

Będąc w Bartrès warto również udać się do kościoła parafialnego pw.św.Jana Chrzciciela. Jego początki sięgają XIV wieku, ale został on znacznie przebudowany w 1879 roku. Wnętrze zdobi między innymi XIV-wieczna chrzcielnica, a także XVII-wieczny tryptyk, przedstawiający wydarzenia z życia św.Jana Chrzciciela. Warto również poprosić obecną w kościele siostrę o możliwość zobaczenia próbki pisma Bernadetty – strony dokumentujące jej naukę pisania zostały oprawione w ramy. 

fot. J.Gul
fot. J.Gul
Wokół kościoła rozciąga się mały cmentarz, na którym znajduje się m.in. grób mamki Bernadetty, Marii Lagües (obecnie odnowiony). 

fot. J.Gul

Naprzeciwko kościoła znajduje się sklepik z dewocjonaliami i innymi pamiątkami z Bartrès, prowadzony przez niezwykle sympatyczną i mówiącą po angielsku panią (ceny różne, niektóre rzeczy droższe niż w Loudres niektóre tańsze) oraz dwie restauracje. W jednej z nich, "La Petite Bergère", piłam pyszną kawę już w pierwszym dniu po przylocie. 

fot. J.Gul
W drugiej  ze wspomnianych kawiarni zaś wraz z P. się zakochaliśmy. Mowa tu o „Au Bon Accueil” (napis Hotel jest już niestety nieaktualny), w której urokliwe jest zarówno wnętrze, kamienna zniszczona figura Bernadetty w ogrodzie, jak i niezwykle sympatyczni i żartobliwi pracownicy, którzy chcieli spoić P. piwem podsuwając mu litrowy chyba kufel. Tu również, podobnie jak w poprzedniej restauracji, espresso było wyborne i chyba najlepsze ze wszystkich, jakie we Francji podczas tego pobytu piłam (dodam, że cena we wszystkich miejscach nie przekroczyła nawet 2 Euro). 

fot. J.Gul
W tej restauracji (drzwi pomiędzy główną restauracją a lodziarnią) znajduje się również skromne muzeum związane z Bernadettą, do którego wstęp jest darmowy. 

fot. J.Gul
W Bartrès zachował się jeszcze La Maison Bud, czyli dom, który do dziś jest w rękach spadkobierców rodziny Lagües. Jest on jednak obiektem prywatnym i nie ma już do niego wstępu.

4 komentarze:

  1. Piękne miejsce :) miejscowość faktycznie malutka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to miejsce, w którym mogłabym zamieszkać choćby od dziś.

      Usuń
  2. Ciekawa postać i miejsce jej poświęcone. Wydaje się takie przyjemne i ciche, że mam ochotę kiedy się tam udać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Choć nie jestem osobą wierzącą, to fascynują mnie postacie świętych. A Bernadetta jest jedną ze szczególnie mi bliskich, podobnie jak Edyta Stein.

      Usuń