Pomimo upływu lat, niesłabnącą sympatią darzę książkę, która towarzyszyła mi w trakcie dorastania. Mowa tu o „Ani z Zielonego Wzgórza” Lucy Maud Montgomer, po którą po dziś dzień, od czasu do czasu sięgam. Fascynacji dotyczącej osoby samej Ani, jak i rozwijającej się relacji z Gilbertem, towarzyszył zachwyt nad opisami krajobrazów czy specjałów znajdujących się na stole Maryli i Mateusza Cuthbertów, a także pozostałych mieszkańców Avonlea. Z jednego z tomów serii o Ani („Ania z Avonlea”) pochodzi właśnie dzisiejsza inspiracja – pyszne ciasteczka pani Irving.