Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dzieło. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 stycznia 2019

Paweł Kwiatkowski "Tajemnice artystów i ich dzieł"


Tytuł: Tajemnice artystów i ich dzieł 
Autor: Paweł Kwiatkowski 
Wydawnictwo: ARKADY 



Za wielkimi osobistościami, wielkimi twórcami, często kryją się wielkie tajemnice. Nierzadko są one wstydliwe, odsłaniające prawdziwą naturę artystów, ich megalomanię, ekscentryczność, ale też… brak talentu, a także oszustwa, jakich się dopuścili oni czy ich rodzina. Nierzadko również same wichry historii wpłynęły na zniekształcenie prawdy, zaś powtarzane sto razy kłamstwo nabrało właśnie charakteru pewnika i nikt już nie pamięta, jak było naprawdę. 

niedziela, 8 lipca 2018

Małgorzata Rogala "Kopia doskonała"

Tytuł: Kopia doskonała 
Autor: Małgorzata Rogala 
Wydawnictwo: Czwarta Strona 


To już niemal osiem lat od chwili, kiedy to z jednego z egipskich muzeów skradziono obraz Vincenta van Gogha pt. „Maki”, znany też jako „Jałowce i maki” czy „Wazon z kwiatami”, wyceniony na 50-55 mln dolarów. Los dzieła jest do dziś nieznany, ale najbardziej interesujący jest fakt, iż to nie pierwsze zniknięcie tego obrazu. Pierwsza kradzież miała miejsce w 1977 roku, zaś rząd egipski nigdy nie ujawnił szczegółów dotyczących zniknięcia dzieła. „Maki” udało się odnaleźć dopiero po dwóch latach w Kuwejcie i powróciły na swoje miejsce. Okazuje się jednak, że nikt nie zrozumiał powagi sytuacji i nie kwapił się, by zabezpieczyć obraz przed kolejną kradzieżą. Jakby w odpowiedzi na tę jawną prowokację i zaproszenie do kradzieży, ponownie zniknął on z muzeum w sierpniu 2010 roku. I tym razem okoliczności tego zdarzenia nie do końca pozostają jasne pewne jest natomiast, że do kradzieży doszło w biały dzień, kiedy muzeum było otwarte dla zwiedzających. 

środa, 17 sierpnia 2016

Grzegorz Gajek "Malowidło"

Tytuł: Malowidło
Autor: Grzegorz Gajek
Wydawnictwo: Videograf


Przynosiły nieszczęście każdemu, kto je posiadał, w murach czyjego domu się znajdowały. W różnych miejscach na ziemi, w różnych domach, w rodzinach bogatych i biednych. Wszędzie były one – przeklęte obrazy, w których ukryta była tajemnicza, mroczna historia, które kojarzyły się z klątwą, ze śmiercią, z cierpieniem. Jednym z takich dzieł, jest obraz autorstwa Williama Stonehama, „The Hands Resist Him”. Mówi się o nim, że sprowadził śmierć na właściciela galerii, w której był wystawiany po raz pierwszy, a także na człowieka, który jako pierwszy stworzył jego opis na potrzeby katalogu. Ludzie mający styczność z obrazem donosili o niewyjaśnionych omdleniach, zawrotach głowy, a nawet … pojawianiu się w ich domach postaci z obrazu. Jeszcze bardziej znanym, przeklętym dziełem, jest sprowadzający pożary „Płaczący chłopiec”, który swojego czasu wywołał panikę na Wyspach Brytyjskich.

środa, 25 listopada 2015

Antoni Kroh „Wesołego Alleluja Polsko Ludowa”

Tytuł: Wesołego Alleluja Polsko Ludowa
Autor: Antoni Kroh
Wydawnictwo: ISKRY

Sztuka jest terminem odnoszącym się zarówno do muzyki, tańca czy teatru, jak i do dziedzin związanych z formami materialnymi. Sztuka ludowa jest zaś doskonałym sposobem wyrażania siebie, swoich artystycznych potrzeb, pełni ponadto funkcję użytkową i jest sposobem manifestowania kultury. Gdzie jednak leży granica pomiędzy sztuką ludową, a tanim, często słabej jakości zamiennikiem? Czym jest sztuka, a czym kicz? Jak rozwijała i zmieniała się sztuka ludowa na przestrzeni wieków?

Odpowiedzi na te pytania możemy znaleźć we wspaniałej publikacji Wydawnictwa ISKRY, autorstwa Antoniego Kroha – etnografa, znawcy i kolekcjonera twórczości artystów ludowych. „Wesołego Alleluja Polsko Ludowa” to nie tylko wciągająca opowieść o dziejach polskiej sztuki ludowej, ale również niezwykle interesujący wykład na temat kultury i tradycji, podejścia społeczeństwa do kwestii sztuki, kreowania swojej przestrzeni i korzystania z wytworów rąk ludzkich. Książka adresowana jest nie tylko do kulturoznawców, socjologów czy osób związanych ze środowiskiem twórczym, ale do wszystkich, którzy chcą odbyć podróż w przeszłość, przypominając sobie szydełkowe serwety na meblach, cepeliowskie wyroby czy figury strugane z drewna.

„Sztuka ludowa jest rodzima, wolna od zapożyczeń. To emanacja ducha narodu, krynica polskości, odbicie naszego charakteru narodowego” - pisze Kroh, cytując znawców przedmiotu na przestrzeni wieków. Autor dowodzi, że skoro sztuka ludowa jest „wcieleniem polskości”, zatem obowiązkiem każdego człowieka, który uważa się za kulturalnego, jest manifestować tę sztukę, używając w tym celu różnych środków przekazu, w tym stroju. Czytamy zatem o podhalańskich serdakach, damskich płóciennych kreacjach z ludowymi haftami, baranich kożuchach pokrytych brezentem, triumfujących w latach 60. XX w., a także o motywach wycinanek łowieckich, opoczyńskich, kurpiowskich czy rawskich, wykorzystywanych masowo w PRL-u. Autor przybliża nam historię koronek z Koniakowa, pisze również o upowszechnieniu sztuki ludowej, której konsekwencją był – jak pisze Kroh – kicz „na ludowo”.

Dowiadujemy się również nieco o realizmie socjalistycznym, który w 1949 roku był uważany za jedyną słuszną drogę. Przebudowa społeczeństwa w nowym duchu polskości uwzględniała również sztukę ludową, przed którą postawiono propagandowe cele – miała ona „wpłynąć na zmianę mentalności chłopa, czyli ponad połowy mieszkańców kraju”. Okres po II wojnie światowej to z kolei czas, kiedy sztuka ludowa wkroczyła w życie przeciętnych obywateli, a wyroby Cepelii, występu Mazowsza, festyny i dożynki zaspokajały potrzeby kulturalne, łącząc twarde realia życia z niekiedy zadziwiającej jakości wyrobami i usługami. 

Autor pisze również o różnych interpretacjach terminu „ludowy” i popycie na „autentyczne” wyroby w latach 70., a także o postulatach, by sztuka ludowa nareszcie zajęła należne jej miejsce. Kroh, na stronach książki, przytacza sylwetki etnografów, regionalistów, kolekcjonerów zafascynowanych wyrobami sztuki ludowej, ludzi w pełni zaangażowanych w jej ochronę i rozwój. Podczas lektury poznajemy również sylwetkę Nikifora i Heródka, jednego z rozpoznawalnych twórców kręgu ART BRUT, zwanego Orawskim Nikiforem oraz wielu innych, znakomitych twórców. 

„Wesołego Alleluja…”, to jedna z tych publikacji, którą odkrywać można strona po stronie, chłonąc nie tylko wiedzę, ale i specyficzną atmosferę, którą tworzy sztuka ludowa. Integralną częścią książki są zdjęcia obrazów, zabytkowych figur oraz osób, których życie i twórczość przybliża nam autor. W tekst wplecione są również fragmenty utworów literackich, listów czy opracowań naukowych, tworzące spójną całość i pokazujące rozwój sztuki ludowej i zmianę świadomości społeczeństwa. Tym samym, sięgając po opracowanie, możemy liczyć na niezwykłe doznania – zarówno estetyczne, jak i intelektualne.



poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Alix Christie "Uczeń Gutenberga"

Tytuł: Uczeń Gutenberga
Autor: Alix Christie
Wydawnictwo: PWN


Wisława Szymborska twierdziła, że „czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła”. Jednak nie zawsze była to „zabawa” dostępna dla wszystkich. Jeszcze w XV wieku książki były narzędziem w ręku kościoła, a powielane pieczołowicie przez skrybów, osiągały zawrotne ceny. Dlatego też najczęściej były to traktaty religijne bądź Biblie, a także kroniki sławiące władców. Dopiero Johnnowi Gutebergowi przypisuje się zaprowadzenie książek pod tzw. strzechy, a wszystko to za sprawą druku. Zmechanizowanie procesu wydawniczego pomogło obniżyć koszty, dzięki czemu książki stały się dostępne dla szerszego grona odbiorców. Pozostaje jednak pytanie, czy zastąpienie ludzkiej ręki bezduszną maszyną nie pozbawiło książek czegoś cennego? Czy był to cud czy raczej podszept Szatana?

O tym, jak wyglądała praca Gutenberga oraz o kulisach konfliktu z Janem Faustem, pisze Alix Christie, dziennikarka i pisarka, autorka wciągającej powieści „Uczeń Gutenberga”. Opublikowana przez PWN pozycja to literacka fikcja, choć oparta na solidnych badaniach – samo gromadzenie materiałów zajęło autorce kilka lat, a w trakcie pracy nad książką opierała się na dorobku naukowym badaczy zajmujących się życiem i twórczością Gutenberga. Dzięki temu przyjemność płynącą z lektury czerpać mogą nie tylko wielbiciele beletrystyki, ale także miłośnicy historii oraz książki drukowanej. 

Autorka przenosi nas do Paryża roku 1450. Tu bawi się i pracuje młody skryba, Peter Schoeffer, czerpiąc prawdziwą przyjemność z obu tych aktywności. Paryż zmienił go, nauczył cierpliwości i ciężkiej pracy, zaś warsztat przy rue des Écrivains stał się mu niemal domem. Dlatego też, kiedy w wieku dwudziestu pięciu lat otrzymuje wezwanie od przybranego ojca, niechętnie wraca do Moguncji, od lat zmagającej się z konfliktem „między patrycjatem a pospólstwem”. Ma jednak wobec Johanna Fusta zobowiązania, to on bowiem przyjął go pod swój dach po śmierci rodziców. Pozostaje jedynie nadzieja, że powód wezwania jest krótkotrwały, zaś Peter rychło będzie mógł wrócić do swych ksiąg.

Fust w swym liście pisze o spotkaniu z nadzwyczajnym człowiekiem, którym okazuje się być nie kto inny, jak właśnie Gutenberg. Stworzył on nową technikę, zwaną Ars impressoria, polegającą na odbijaniu na stronie metalowych liter, wcześniej pokrytych tuszem. Konieczność zgromadzenia funduszy na doskonalenie skonstruowanej w tym celu maszyny oraz prace nad nowymi, wytrzymałymi literami, zaprowadziła mistrza do Fusta. On to, finansując prace stał się wspólnikiem, stawiając jednakże warunek – przyjęcie do warsztatu Peter.

Tak właśnie zaczyna się niezwykła przygoda młodego skryby, a jednocześnie tak tworzy się historia. Mimo iż w kontekście druku wspomina się wyłącznie o Gutenbergu, co najwyżej o konflikcie pomiędzy wspólnikami prowadzącym do przejęcia przez Fusta warsztatu, to jednak Peter odegrał znaczącą rolę w pracy nad pierwszymi książkami, które wyszły z Hof zum Gutenberg, opracowując nową, szybszą technikę odlewania liter, stosowaną jeszcze wiele wieków później. On też był autorem kształtu liter oraz wielu innych usprawnień i pomysłów, które pozwoliły na wykonanie monumentalnego dzieła – wydrukowanie Biblii. Z racji tego, iż było to jedyna księga, którą Gutenberg mógł sprzedać w dużej licznie egzemplarzy bez konieczności proszenia się o aprobatę kościoła, zarówno on, jak i jego pracownicy narazili się na posądzenie o bezbożność, na ataki i pomówienia. Sam Gutenberg uważał się jednak „za wybrańca, pomazańca bożego”, za osobę predestynowaną do pracy ze Świętą Księgą, którą ostatecznie sam Eneasz Sylwiusz Piccolomini, który zostawszy papieżem przyjął imię Pius II, nazwał prawdziwym cudem.
Gutenberg, źródło: http://en.wikipedia.org/

Historię ksiąg, które wyszły z warsztatu Gutenberga w wyniku pracy jego, Petera i zespołu pomocników, poznajemy dzięki rozmowie Schoeffera z opatem Trithemiusem. On to, wiele lat po wspomnianych wydarzeniach, postanowił opisać początki sztuki drukarskiej. Autorka sprawnie przenosi nas w czasie, wędrujemy zatem z roku 1485 do lat, w których współpraca Guteberga z Fustem ulegała zacieśnieniu, by zakończyć się podziałem. Obserwujemy nie tylko wytężoną pracę nad literami, pieczołowicie wykuwanymi w pocie czoła, ale i konflikty targające Moguncją: działania arcybiskupa, pragnącego za wszelką cenę pokazać pospólstwu gdzie jest jego miejsce, czy atak Osmanów i upadek Konstantynopola, ostoi chrześcijaństwa na wschodzie. Sam Gutenberg jawi się na kartach książki jako bestia, nieprzewidywalna i nieobliczalna, owładnięta podejrzeniami i pasja tworzenia. Christie pisze nawet, że Gutenberg: „przypominał zachowaniem rozzłoszczonego wilka, chcącego udowodnić swą dominację: napiętego niczym struna i nastroszonego, demonstrującego uzębienie, powarkującego”.

Mimo prób nadania lekkości książce, „Uczeń Gutenberga” nie jest lekturą łatwą, wymaga skupienia i bieżącej analizy tła historycznego, by w pełni zrozumieć zachowania Gutenberga czy sens utrzymywania „procesu produkcyjnego” w tajemnicy. Mimo to, Alix Christie stworzyła dzieło stanowiące prawdziwą gratkę dla każdego bibliofila. To dzieło w pełni ukazujące jej talent, umiejętność manewrowania słowem, budowania spójnej historii. Po skończeniu lektury nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wypatrywać kolejnej powieści Alix Christie, mam nadzieję, że równie wspaniałej, stanowiącej nie tylko pasjonującą rozrywkę, ale przybliżającej przeszłość.