Pokazywanie postów oznaczonych etykietą islam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą islam. Pokaż wszystkie posty

sobota, 17 lutego 2018

Sabri Louatah "Dzikusy. Upiór nawiedził Europę "

Tytuł: Dzikusy. Upiór nawiedził Europę 
Autor: Sabri Louatah 
Wydawnictwo: WAB 



„Chwilami mam wrażenie (…), że my wszyscy jesteśmy upiorami. Błąka się w nas nie tylko to, co odziedziczyliśmy po ojcu i matce. Są to różne stare, martwe poglądy, różne strupieszałe wierzenia. Nie żyją w nas, ale weszły nam w krew, nie możemy się ich wyzbyć. Kiedy biorę do ręki gazetę, żeby ją przeczytać, mam wrażenie, że między wierszami pełzają upiory. Po całym kraju snują się upiory, jest ich tyle, ile piasku w morzu... " – te słowa autorstwa Henrika Ibsena przychodzą na myśl, kiedy słuchamy doniesień telewizyjnych, kiedy obserwujemy to, co dzieje się na szczeblach rządowych, kiedy jesteśmy świadkami żenujących zachowań polityków. 

sobota, 3 lutego 2018

Nadia Hashimi "Dom bez okien"

Autor: Nadia Hashimi
Wydawnictwo: Kobiece


„Nasz świat to przestrzeń między kamieniem i mięsem. Widzimy twarz, która choć powinna, nie uśmiecha się, widzimy promień słońca między uschniętymi gałęziami drzewa. Dla kobiet czas biegnie inaczej. Męczą nas długie godziny wczoraj, nęcą krótkie chwile jutra. Oto jak żyjemy: rozdarte między tym, co było, i tym, co będzie.” – te słowa, kryjące w sobie ból istnienia, mogłaby wypowiedzieć każda kobieta, niezależnie od zakątka świata, w jakim przyszło jej dorastać. A jednak padły z ust kobiety, która poznała nie tylko mroczne tajemnice wielu ludzi, która wie, co to jest ciemność, ale miała szanse obserwować społeczeństwo, którego zachowanie jest dla nas, Europejczyków, niezrozumiałe. 

poniedziałek, 2 października 2017

Hege Storhaug „Islam. Jedenasta plaga”

Tytuł: Islam. Jedenasta plaga
Autor: Hege Storhaug
Wydawnictwo: STAPIS


„(…) Islam kojarzył mi się coraz bardziej z torebką z łakociami, którą wręcza się skandynawskim dzieciom co sobotę. Słodycze w torebce są wymieszane z pomadkami o smakach kwaśnych i słonych” – czy słowa te w pełni oddają to, jaki islam współcześnie jest? Tak naprawdę, mówiąc o islamie większość z nas od razu myśli o zamachach terrorystycznych i islamistach, którzy w imię wiary są w stanie bez wahania pozbawić życia dziesiątki, a nawet setki ludzi. Zniszczenie WTC w dniu 11 września 2001 roku w wyniku zamachu przeprowadzonego przez Al-Ka’idę, zamach w Madrycie w 2004 roku i w Londynie w 2005 roku czy strzelanina przed szkołą żydowską w Tuluzie, w trakcie której radykalny islamista Mohamed Merah zastrzelił troje dzieci i dorosłą osobę – tak rzeczywiście wygląda islam? Gdzie ta tolerancja, miłosierdzie, szacunek dla drugiego człowieka i obrona przed poniżeniem, które religia ta ze sobą ponoć niesie? Dlaczego to poddanie się woli Boga, które islam oznacza, częściej przejawia się brakiem tolerancji, uciskiem kobiet, eliminacją i pogardą dla inności, zarówno religijnej, jak i seksualnej?

środa, 26 lipca 2017

Przemysław Piotrowski "Radykalni. Terror"

Tytuł: Radykalni. Terror (tom 1 cyklu Radykalni)
Autor: Przemysław Piotrowski
Wydawnictwo: VIDEOGRAF


„Paryż i miasta francuskie w pełnym znaczeniu tego słowa zapłonęły. Pożary trawiły wiele bloków i kamienic, wojsko w najbardziej zapalnych punktach zdecydowało się używać ostrej broni, za co w odwecie ukryci w tamtejszych społecznościach bojownicy Państwa Islamskiego wdarli się do centrum i zaczęli prawdziwą rzeź, prując do bezbronnych ludzi pod Luwrem, wieżą Eiffla, katedrą Notre-Dame i wielu innych popularnych turystycznie miejscach (…). Francja nie była jednak odosobniona i zamieszki wybuchły w większości europejskich metropolii” – te słowa jeszcze kilkanaście lat temu nie wzbudzałyby takiego przerażenia, bowiem większość z nas potraktowałaby je jako ponurą, ale nierealną wizję przyszłego świata. Tymczasem zamachy w Nowym Jorku w 2001 roku, Londynie w 2005 roku, czy też w Paryżu w 2015 roku, a także wiele innych, które zebrały żniwo w postaci setek ofiar, sprawiają, że wszelkie dyskusje na temat Państwa Islamskiego oraz jego ekspansji, robią się bardzo gorące. I mimo iż przed laty politycy uspokajali, iż wojna z islamskim terroryzmem zbliża się do końca, to w obliczu narastającej fali przemocy, nikt już nie odważy się zapewniać o bezpieczeństwie. 

piątek, 19 lutego 2016

Nadia Hashimi "Afgańska perła"

Autor: Nadia Hashimi
Wydawnictwo: Kobiece


„Chyba wszyscy nosimy w sobie część historii naszych przodków” – te słowa doskonale oddają charakter naszego istnienia oraz fakt, że każdy z nas jest sumą istnień naszych przodków. Zapisana w genach historia rodu niekiedy lubi się powtarzać, zaś dziedziczenie jest jednym z wspanialszych osiągnięć natury. Czy jednak można upodobnić się do przodka tak, by powtórzyć jego historię? By przeszłość w zdumiewający sposób splatała się z teraźniejszością?

Okazuje się, że tak, zaś opowieść, którą snuje w swojej spektakularnej książce Nadia Hashimi, jest tego najlepszym dowodem. Opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego powieść „Afgańska Perła” to piękny przykład marzeń, do spełnienia których dąży się pomimo przeciwności losu, a jednocześnie wstrząsającą historia kobiet żyjących w krajach islamskich, gdzie mimo upływu czasu, bezwzględne traktowanie płci pięknej i uprzywilejowana pozycja mężczyzn nie zmieniły się zupełnie. Powieść adresowana jest do tych wszystkich czytelników, którzy cenią sobie wysoką jakość, którzy lubią literaturę społecznie zaangażowaną, przybliżającą obce kultury i tradycje, a przy tym znamionującą doskonałe poczucie stylu autorki i mistrzowskie władanie przez nią piórem.

Autorka przybliża nam historię dwóch kobiet połączonych więzami krwi, a jednocześnie rozdzielonych czasami, w których przyszło im żyć. Opowieść o Rahimie i jej prababce Szekibie wywołuje zrozumiały protest wobec panujących w Afganistanie zwyczajów, ale i podziw dla niezwykłej determinacji bohaterek. Rahimę poznajemy w przełomowym dla niej okresie życia, kiedy to z dziewczynki przeistacza się w … młodego chłopca. Przenosimy się do Kabulu roku 2007 r., gdzie mieszka dziewięcioletnia Rahima, jedna z pięciu córek w domu. Brak syna to ujma na honorze rodu, a przy tym ogromny kłopot związany z ochroną dziewcząt przez niechcianymi zalotami mężczyzn. Cała odpowiedzialność za losy córek spoczywa na matce Rahimy, bowiem ojciec, żołnierz Abdula Chaliqa, już dawno pogrążył się w narkotykowym amoku. Opary opium, w które hojnie wyposażał swoich bojowników dowódca, zupełnie zmieniły mężczyznę, czyniąc go pośmiewiskiem otoczenia, człowiekiem gwałtownym i nieprzewidywalnym, który nie jest w stanie przejąć na swoje barki ciążącej odpowiedzialności za los córek i domowy budżet.

Zainteresowanie starszymi córkami skłania matkę dziewczynek, do podjęcia niezwykle odważnej, ale i kontrowersyjnej decyzji. Zgodnie ze starą tradycją, Rahima staje się Rahimem – „bacza posz”, czyli dziewczynką, którą traktuje się jak chłopca. Ta niezwykła metamorfoza oznacza nie tylko obcięcie włosów czy zmianę ubioru, ale daje Rahimie niezwykłą swobodę, dzięki której może ona nie tylko podjąć pracę w sklepie agi Barakzaja, ale i przyjaźnić się z chłopcami i uczęszczać z nimi do szkoły. Taka sytuacja nie może jednak trwać wiecznie …

Rahima, stając się chłopcem, powtórzyła niejako scenariusz życia swojej prababki Szekiby, o której tak fascynująco opowiada ciotka dziewczynki. Przodkini, o twarzy zniekształconej przez wrzątek, który wylała na siebie w dzieciństwie, jest traktowana w swojej wiosce jak potwór. Chroniona przez rodziców, prawdziwego bólu zaznaje jednak dopiero po ich śmierci, kiedy to przygarnięta przez babkę staje się służącą jej synów i synowych. Wyśmiewana, traktowana niczym zwierzę pociągowe, zostaje w końcu użyta jako forma rozliczenia, spłaty długów zaciągniętych u Azizullaha, lokalnego biznesmena. Ziemia jej ojca zostaje podzielona pomiędzy braci, zaś ona sama – mimo przysługującego jej prawa – nie ma szans na odzyskanie tytułu własności. Co więcej, zainteresowanie przysługującymi jej prawami, a także pomówienia ciotek, wzbudzają strach przed Szekibą i rzekomym skandalem, który jej obecność mogłaby wywołać. Okazją do rozwiązania problemów okazuje się być wizyta króla Habibullaha, który poszukuje kobiet-mężczyzn strzegących swojego haremu. Szekiba staje się zatem Szekibem …

Jak zakończy się ta wspaniała opowieść? Jaka przyszłość czeka dwie kobiety, rozdzielone czasem, ale kroczące tą samą drogą? Na te pytania odpowiada Nadia Hashimi w książce o niezwykłej odwadze, wytrzymałości, harcie ducha, ale przede wszystkim o marzeniach. To również opowieść o nierównym traktowaniu kobiet i mężczyzn, o upokorzeniu, jakiego doświadczają wszystkie przedstawicielki płci pięknej, o obowiązkach na nie nałożonych oraz odmawianiu im prawa do walki o swoje życie, swoje własne ja. Książka, w której wyraźnie na pierwszy plan wysuwają się niezwykłe bohaterki, Szekiba oraz Rahima to piękna, ale i pełna emocji opowieść o życiu i kulturze, której do końca my, wolne Europejki nie jesteśmy w stanie zrozumieć, a tym bardziej zgodzić się z pewnymi jej aspektami. Znajdziemy tu niezwykły klimat Afganistanu i domów przeciętnych obywateli, królewskich pałaców, znajdziemy hierarchiczny porządek rodów oraz problemy nękające kraj wczoraj i dziś. To wszystko sprawia, że „Afgańska perła” jest spektakularnym debiutem autorki, zaś moc przekazu tej powieści pozwala mieć nadzieję, że o Nadii Hashimi jeszcze nie raz usłyszymy…



czwartek, 5 listopada 2015

Samuel Laurent „Kalifat terroru. Kulisy działania państwa islamskiego”

Autor: Samuel Laurent
Wydawnictwo: W.A.B

„Nie jest odpowiednie dla Proroka, aby brał jeńców, dopóki on nie dokona całkowitego podboju ziemi” – te słowa Koranu, które stały się usprawiedliwieniem dla obcięcia głowy Jamesowi Foleyowi, Stevenowi Sotloffowi czy francuskiemu zakładnikowi Hervému Gourdelowi w Algierii, stanowią przerażającą zapowiedź tego, co będzie się działo, kiedy Państwo Islamskie zapanuje nad całym globem. Jesteś przekonany, że taki rozwój wypadków jest niemożliwy? Że wojska poszczególnych krajów poradzą sobie z okutymi w kufije i galabije mężczyznami? Że armia amerykańska ze swoim wywiadem i nalotami z powierza jest w stanie rozgromić wojska Państwa Islamskiego? Jeśli choć na jedno z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco, to tym większym wstrząsem będzie lektura publikacji Samuela Laurenta, dziennikarza śledczego, publicysty i specjalisty do spraw terroryzmu. 

„Kalifat terroru. Kulisy działania państwa islamskiego”, to już kolejna po książkach „Sahelistan” (2013) i „Al-Kaida en France” (2014) publikacja autora, który zajmuje się zagadnieniami islamskiego ekstremizmu, a także podróżuje po krajach kontrolowanych przez dżihady stów, pozyskując wiedzę na temat specyfiki działania Państwa Islamskiego u źródeł. Jak sam Laurent pisze, przy zbieraniu materiałów korzystał między innymi z pomocy kilku emirów z Al-Ka`idy w Syrii, którzy nie tylko dostarczyli mu cenne dane, ale nawet umożliwili spotkanie z Abu Mustafą, w przeszłości znanym wszystkim wysokiej rangi żołnierzem Państwa Islamskiego, który przeszedł na stronę Al-Ka`idy. I choć autor pomija kwestię tego, w jaki sposób udało mu się przeżyć ten proces zbierania materiałów, to nie ulega wątpliwości – szczególnie po opisach działania Państwa Islamskiego, że niejednokrotnie jego bezpieczeństwo musiało być zagrożone. Dzięki temu jednak powstała książka odsłaniająca przed nami kulisy organizacji Państwa Islamskiego, zasady jego nad wyraz sprawnego działania (w tym finansowania), a także plany ekspansji. Lektura pomaga lepiej rozumieć, a co za tym idzie – sprawniej reagować i lepiej się chronić, przed propagandą PI, przed indoktrynacją i wszechobecną inwigilacją. 

Autor podkreśla, że coraz więcej Europejczyków decyduje się na hidżrę, czyli powrót na ziemię islamu, powiązany z baja, aktem poddania, dodając że: „Składając akt poddania, muzułmanie za granicą stają się prawdziwymi ambasadorami kalifatu, gotowymi wypełniać rozkazy swojego przywódcy”. Choć stosunkowo mało jest informacji dotyczących struktur kalifatu, Laurent dzieli się z nami pozyskanymi informacjami, wskazującymi na zdecentralizowany system, oparty na dwóch „premierach” i dwóch „rządach” realizujących wytyczne Abu Bakra al-Baghdadiego w Iraku i Syrii. Opisuje również funkcjonujące ministerstwa (z ministerstwem wojny na czele) i ich budżety, struktury regionalne oraz działanie armii, będącej „fundamentem Państwa Islamskiego, źródłem jego potęgi i przedmiotem fascynacji sympatyków kalifatu na całym świecie”. Dowiadujemy się, w jaki sposób wygląda szkolenia kandydatów na dżihadystów, poznajemy sylwetki dowódców, w tym wybitnego stratega Tarkana Batiraszwili, który wsławił się między innymi podczas bitwy o Aleppo, a następnie zdobył bazę rakietową syryjskiej armii w tamtym rejonie, czy też następną - w Szajch Sulejman. 

W kolejnych rozdziałach poznajemy zasady funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości, ze szczególnym uwzględnieniem ministerstwa sprawiedliwości, które nie tylko pomaga kalifatowi utrzymywać porządek na podbitym terytorium, ale też pilnuje, by nie kwestionowano jego władzy. Niezwykle interesujący, ale też przerażający w swej wymowie jest fragment poświęcony wywiadowi, bowiem to właśnie służby specjalne (zwane również służbami bezpieczeństwa) kierują wszystkimi działaniami mającymi na celu zastraszenie i zniechęcenie. Jak pisze autor: „Żyć w Państwie Islamskim to milczeć i liczyć na to, że nic złego się nie stanie. To przyklaskiwać fanatyzmowi, w nadziei, że policja zapuka raczej do drzwi sąsiada niż do naszych”

Książka „Kalifat terroru” jest lekturą trudną, mimo sprawności, z jaką autor opisuje fakty i płynności tej opowieści o kulisach Państwa Islamskiego. Jednak świadomość potęgi PI, bezwzględności jego członków, którzy w męczeńskiej śmierci widzą drogę do Raju oraz braku przeciwnika godnego zmierzenia się z tą armią fanatyków sprawia, że publikacja jest bardzo emocjonalna w swym odbiorze, pokazuje bowiem wszystkie słabości dotychczas podejmowanych ze strony Europy czy Stanów Zjednoczonych działań. Doskonałym podsumowaniem lektury, a także przestrogą przed lekceważeniem Państwa Islamskiego, niech będą słowa Anjema Choudary`ego, ważnej postaci brytyjskiej społeczności salafickiej: „Zagrożenie jest o wiele bardziej realne, niż sądzicie. Tym razem Zachód zadarł z wyjątkowo nieustępliwym przeciwnikiem”!




niedziela, 21 października 2012

Suzanna Clarke "Dom w Fezie"

Tytuł: Dom w Fezie
Autor: Suzanna Clarke
Wydawnictwo: Lambook









Al-Mamlaka al-Maghribijja, czyli Królestwo Marokańskie, kojarzy się raczej z egzotycznymi wakacjami nad Oceanem Atlantyckim i Morzem Śródziemnym, z upalnym słońcem i miejscami takimi, jak Casablanca czy Marrakesz. Żaden turysta, nawet zachwycony egzotyką miast, cedrowymi drzwiami riadów, oknami zdobionymi ażurową, ręcznie wykonaną sztukaterią tynkową bądź tradycyjnym zellidżem, ceramicznymi kaflami służącymi do ozdabiania ścian, nie planuje zostać to na dłużej niż trwa wakacyjny wypoczynek. Żaden turysta nie planuje przenieść tu swojego życia, kupić domu i pozwolić, aby wręczono mi akt własności wykaligrafowany w niezrozumiałym języku na kilkumetrowym papirusie. Żaden?
Otóż znalazł się ktoś, kto pokochał Fez, dawną stolicę Maroka do tego stopnia, żeby zacząć szukać tu własnego riadu z fontanną na podwórku i wścibskimi sąsiadami za ścianą. Na dodatek, mimo licznych kłopotów z remontem i wszechobecną biurokracją znalazł tyle czasu i samozaparcia, żeby prowadzić blog „The View from Fez” oraz … napisać książkę o swoich przygodach.
Suzanna Clarke, urodzona  Nowej Zelandii dziennikarka i pisarka wraz ze swoim partnerem, po zaledwie drugim pobycie w Fezie, podjęła karkołomną decyzje, która wywróciła ich świat do góry nogami i zmieniła sposób dotychczasowego postrzegania rzeczywistości. Książka „Dom w Fezie. Nowe życie w sercu marokańskiej medyny”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Lambook, to nie tylko perypetie związane z ogromnym przedsięwzięciem, jakim był remont wiekowego domu, ale wyraz miłości i fascynacji tym arabskim krajem. Książka jest pozycją z serii Kolory Wschodu, stanowiącą pasjonującą wędrówkę po krajach Bliskiego Wschodu i Maghrebu. Powieść Clarke jest częścią barwnej, etnicznej mozaiki, w której przenikają się kultury: berberyjska, arabska i afrykańska z domieszka francuskiej i hiszpańskiej. Sama autorka z humorem wprowadza nas w świat, w którym bladym świtem słychać nawoływanie muezzina, w studniach i starych rurach rezydują niezależne byty stworzone przez Boga z czystego ognia, czyli dżinny, zaś załatwienie czegokolwiek w urzędzie granicy z cudem.
Pisarz Paul Bowles mówił o Maroko, że jest „miejscem, w którym podróżnicy szukają tajemnicy i w którym ją znajdują”, zaś „Dom w Fezie” jest najlepszym dowodem na to, że Maroko to kraj cudów, gdzie nic nie zależy od człowieka, zaś rozbrzmiewające dookoła stwierdzenie „In sza`a Allah”, stało się kwintesencją filozofii arabskiego stylu życia. Właśnie ta nieprzewidywalność, inspirujące krajobrazy i wyjątkowy klimat Fezu zaowocował zakupem trzystuletniego domu w stanie kompletnego rozkładu, za to z jednym z najpiękniejszych widoków – całego zbocza doliny.
Dla Suzanny i Sandy`ego własny riad w Fezie miał być okazją do pełniejszego odkrywania kultury muzułmańskiej, a także do poszukiwania odpowiedzi na pytanie dotyczące sekretu niesłabnącej popularności Maroka. Czy tak się stało? Z pewnością, choć do pewnych rzeczy czy zwyczajów trudno było przywyknąć. Już samo żebractwo, praca dzieci czy bezwzględność wobec zwierząt stanowiło nie lada wyzwanie dla tolerancji pary, a do tego dochodziło jeszcze szereg drobnych nieporozumień i kłopotów, stanowiących część złożonej rzeczywistości kraju.
Mimo niekończących (jakby się wydawało) dramatów i niemal dantejskich scen rozgrywających się na dziedzińcu nowego-starego domu, książka nie ogranicza się tylko do spojrzenia na kraj przez pryzmat biurokracji czy walorów konstrukcyjnych budynków, bądź pracowników, którzy prace stawiają na …szarym końcu. Suzanna Clarke przybliża też zagadnienia dotyczące sztuki, która w społeczeństwie muzułmańskim służy ukazaniu porządku i jedności natury, historii – w tym historii niewolnictwa, czy powstania Fezu. Sama, niezmiennie zauroczona miejscem które wybrała z Sandym, nie stroni od porównań i refleksji nad przepaścią, która dzieli kraje „cywilizowane” od Maroka. „Uderzyło mnie, że przehandlowaliśmy żywiołowość i spontaniczność za iluzję bezpieczeństwa. Żyjemy zamknięci w bańkach samochodów i domów, oglądając świat przez szkło telewizyjnego ekranu” – pisze autorka i to stwierdzenie doskonale oddaje różnicę pomiędzy obcokrajowcami, a rdzennymi mieszkańcami Fezu.
Wspaniałym dodatkiem do książki, pozwalającym choć na chwilę przenieść się w rejony arabskiej medyny, są zdjęcia ilustrujące zarówno sam dom i poszczególne etapy jego remontu, jak i zapierającą dech w piersiach panoramę z meczetem Al.-Karawijjin, uważanym za jeden z najstarszych uniwersytetów świata. Jednak do tego, by poczuć wyjątkowy klimat Fezu tak naprawdę nie są potrzebne zdjęcia – niezwykle barwny, plastyczny styl Suzanny Clarke podsuwa nam kolejne obrazy, uwodzi zapachami i kolorami. „Dom w Fezie” stanowi tym samym nie tylko okno na arabski świat – jego kultury i historii, ale także drzwi do tego magicznego miejsca na ziemi. Zatem do zobaczenia w Fezie. Oczywiście „In sza`a Allah” - jeśli Bóg zechce.


Recenzja została umieszczona także na stronach wortalu literackiego Granice.pl