Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wspomnienia. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 września 2019

Anna Naskręt "Uwięziony krzyk"

Tytuł: Uwięziony krzyk 
Autor: Anna Naskręt 
Wydawnictwo: MUZA 


Wyobraź sobie sytuację, w której zostałaś zamknięta …w swoim ciele. Nie możesz ruszyć głową, ręką, nogą, nie możesz zakomunikować nawet swoich podstawowych potrzeb fizjologicznych, bowiem straciłaś również zdolność mowy. Nie przełykasz sama, zatem jesteś karmiona sondą – nie masz nawet szans poczuć smaku pożywienia, które spożywasz. Jesteś na dodatek zdana na łaskę obcych ludzi, którzy – jak się wkrótce przekonasz – nie zawsze są ci życzliwi. Brzmi jak najgorszy koszmar? Szczęściem byłoby, gdybyś rzeczywiście mogła się z niego wybudzić. Niestety czasami bywa tak, że ten koszmar staje się twoją codziennością… 

niedziela, 12 listopada 2017

Kara Thomas „Mroczne zakamarki” - KONKURS ZAKOŃCZONY

W Fayette, prowincjonalnym miasteczku w Pensylwanii, na każdym kroku czają się ponure tajemnice. Tessa, która wyjechała stąd w dzieciństwie, cały czas starała się nie myśleć o tym, co wydarzyło się tamtej letniej nocy. Tak mroczne przeżycia mogą zostawić w pamięci niezatarty ślad, jeśli tylko im się na to pozwoli.

Callie, jej przyjaciółka, została w Fayette. Przeprowadziła się do innego domu, więc nie musi codziennie patrzeć na te same ściany, ale Callie zawsze była tą silniejszą. Dlatego potrafi stawiać czoła demonom i ma nadzieję, że pewnego dnia znikną na dobre, jeśli będzie ostro imprezowała.

Jako dziewczynka Tessa nigdy nie rozmawiała ze swoją przyjaciółką o tym, co wtedy widziały. Nie przed procesem, w którym obie zeznawały. Ani tym bardziej potem. Po procesie Callie zamknęła się w sobie, a Tessa wyjechała, co tylko sprawiło, że przyjaciółki całkowicie straciły ze sobą kontakt. Ale od wyjazdu Tessę nurtują pytania. Pewne rzeczy nieustannie budziły jej podejrzenia. A teraz musi wrócić do Fayette – tam, gdzie Wyatt Stokes czeka w celi śmierci na proces apelacyjny, gdzie przed laty zginęła Lori Cawley, kuzynka jej przyjaciółki, i gdzie ukrywa się ktoś, kto może znać prawdę. Tylko że szukając rozwiązania zagadki Tessa z każdym krokiem zbliża się do mordercy – a tym razem uciec nie będzie tak łatwo.
/Wydawnictwo Akurat/


czwartek, 26 stycznia 2017

Aleksander Janowski "W cieniu cokołów"

Tytuł: W cieniu cokołów (część 3)
Autor: Aleksander Janowski
Wydawnictwo: Psychoskok 


„(…) Przeświadczyć się o tym należy, jako tłumaczenie, lubo się zdaje mniej ważną być rzeczą, w istocie jednak jest kunsztem i szacownym, i wielce trudnym, a zatem nie jest pospolitych umysłów pracą…” – tak o trudnej sztuce tłumaczenia pisał Ignacy Krasicki, doskonale oddając ideę tłumaczeń i zaprzeczając wtórnej ich roli w stosunku do pierwotnego tekstu. 

środa, 11 stycznia 2017

Igor Strojecki "Utracony świat"

Autor: Igor Strojecki
Wydawnictwo: Bezdroża


„Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej” – pisał Ryszard Kapuściński. Zapewne jak nikt inny rozumiał on Leona Barszczewskiego, żołnierza, ale przede wszystkim fotografa i podróżnika, który zasłynął nie tylko swoją odwagą i wszechstronną wiedzą, ale na każdym kroku przekonywał, że miarą człowieczeństwa jest stosunek do ludzi, że nawet najdziksze plemiona nie są groźne, jeśli tylko podejdzie się do nich z otwartością, szacunkiem dla nich samych i ich kultury.

środa, 18 maja 2016

Przedpremierowa recenzja: Dana Perino "Dobre wieści"

Tytuł: Dobre wieści
Autor: Dana Perino
Wydawnictwo: Kobiece


Stanowisko rzecznika prasowego jest marzeniem wielu adeptów dziennikarstwa lub filologii, choć fascynujący charakter tej funkcji, a także nieustanny rozwój, który w stanowisko jest wpisany, czynią go dobrym rozwiązaniem również dla innych grup zawodowych. Niestety ostatnie lata i gwałtowne przemiany na scenie gospodarczej i politycznej, zarówno tej krajowej, jak i międzynarodowej pokazały, że obiektywne dziennikarstwo, a także solidni rzecznicy prasowi, odchodzą już powoli do lamusa. Przedstawiciele firm odpowiedzialni za kontakty z prasą popełniają kardynalne błędy, do mediów przedostają się informacje uderzające w dobre imię osób i wizerunek przedsiębiorstw, które nie są w żaden sposób wyjaśniane, zaś strategią polityków powoli staje się brak strategii i kompletny brak poszanowania swoich wyborców.

Dlatego też sztuki dziennikarstwa, a przede wszystkim bycia rzecznikiem prasowym, należy uczyć się od najlepszych i to nie tylko jeśli chodzi o sam warsztat pracy, ale o etyczne podejście oraz wartości, którymi należy się kierować. Jedną z takich postaci, która może stać się pewnym wzorem, a nawet … mentorem, jest Dana Perino, obecnie dziennikarka kanału Fox News oraz współprowadząca The Five. W Polsce, mogliśmy spotkać się z nią w przeszłości głównie dzięki relacjom z Białego Domu, którego była rzecznikiem prasowym w okresie prezydentury George`a W.Busha. Ta wyjątkowa, silna kobieta, była pierwszą republikanką, która została rzecznikiem prasowym Białego Domu i, co więcej, która postanowiła się podzielić swoimi doświadczeniami z szerokim gronem czytelników. Jej książka „Dobre wieści”, opublikowana nakładem Wydawnictwa Kobiecego, to nie tylko wciągająca lektura o tym, w jaki sposób z rancza Wyoming można trafić do Gabinetu Owalnego, ale i książka o niezwykłym człowieku, jakim był George W.Bush, o lojalności i zasadach oraz o kulisach pracy w Białym Domu. Po książkę powinni sięgnąć wszyscy studenci dziennikarstwa, komunikacji, pretendujący do roli rzecznika prasowego, a także osoby piastujące już tę funkcję oraz ci czytelnicy, którzy lubią dobrze napisane i oparte na faktach relacje. 

Pokusiłabym się o określenie książki Perino bibliografią, choć tak naprawdę wymyka się ona wszelkich schematom, Zajdziemy tu bowiem wspomnienia autorki z dzieciństwa, czytamy o dorastaniu na ranczu wśród zwierząt, o wycieczce do Waszyngtonu, którą odbyła jako siedmiolatka, o czasach licealnych i przewodniczeniu samorządowi szkolnemu, a także o studiach na Uniwersytecie Południowym Kolorado, które były czasem wytężonej nauki i żywiołowych dysput toczonych w klubie dyskusyjnym. Ukończenie studiów magisterskich na University of Ilinois Springfield oznaczało dla autorki powrót do Denver i krótki epizod z kelnerowaniem, ale wkrótce otrzymała ona możliwość pracy w biurze poselskim kongresmena Scotta McInnisa w Waszyngtonie, zaś stanowisko to było pierwszym, w drodze do objęcia funkcji rzecznika prasowego. 

Jak pisze Perino: „(…) w Waszyngtonie nawiązuje się kontakty. To tu buduje się sieć znajomości i to dzięki tej pierwszej pracy w końcu zostałam rzecznikiem prasowym Białego Domu”. Zanim jednak do tego doszło, pracowała również dla kongresmena Dana Schaefera z Kolorado, a po powrocie z Anglii, gdzie mieszkała przez pewien czas z mężem, a także po atakach na World Trade Center, została zatrudniona w Departamencie Sprawiedliwości. Posada zastępcy rzecznika prasowego Białego Domu, Tony`ego Snowa, a następnie objęcie po nim stanowiska, to wynik zarówno szczęścia i znalezienia się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, ale i (przede wszystkim) ciężkiej pracy, profesjonalizmu, podejmowania nowych wyzwań i nie uchylania się przed najtrudniejszymi nawet zadaniami. Jej żelazne zasady, niezwykła lojalność, oddanie sprawie, wszystko to procentowało, czyniąc z niej osobę, którą sam George W.Bush obdarzył wielkim zaufaniem i szacunkiem.

„Dobre wieści” jest książką wyjątkową, bowiem nie tylko odsłania przed nami pewne fakty, dotyczące zarówno samej prezydentury Busha, jego podróży, problemów społeczno-gospodarczych i politycznych, ale i zdradza mnóstwo szczegółów technicznych dotyczących stanowiska rzecznika. Autorka, wykorzystując swoje bogate doświadczenie, dzieli się z czytelnikami wskazówkami, jak stać się lepszym w swojej pracy, ale również, jak stać się lepszym człowiekiem. Tym samym jest to jedna z tych pozycji, po które sięga się często, szukając inspiracji, wskazówki dotyczącej danego postępowania czy ewentualnego rozstrzygnięcia spornej kwestii. Dana Perino nie ukrywa zarówno swego konserwatyzmu, jak i wielkiej miłości do kraju, ale także licznych słabości, z którymi – jak każdy człowiek – musi walczyć. Tyle tylko, że w jej przypadku, dzięki wielkiej pasji i zaangażowaniu, a także sile i trwaniu w swych zasadach, walka ta jest często wygrana. Mam nadzieję, że jej książka, stanie się dla wielu z nas przewodnikiem po dobrym i pełnym fascynujących wyzwań życiu.


niedziela, 18 października 2015

Aleksander Janowski „Tłumacz – reportaż z życia”

Tytuł: Tłumacz – reportaż z życia
Autor: Aleksander Janowski
Wydawnictwo: Psychoskok

„Ile trudności i nieporozumień można by uniknąć, ile czasu oszczędzić, oddając sprawy w zaufane ręce tłumacza” – twierdził niemiecki pisarz Friedrich von Gentz, a te słowa doskonale oddają charakter pracy tłumacza, który – z jednej strony powinien odwzorowywać przekazywane treści, z drugiej jednak, proces ten winien przypominać akt twórczy. Nie wspominając już o tym, że niekiedy bywa tak, iż tłumacz jest człowiekiem bardziej światłym, bardziej świadomym konsekwencji wypowiadanych słów, niż sam mówca …

O tym, jak naprawdę wygląda praca tłumacza, o żmudnej drodze dochodzenia do mistrzostwa, o ciężkich czasach wojny, o powojennych partyjnych układach, o wydarzeniach rozgrywających się w marcu 1968 roku oraz o wielu innych – zarówno smutnych, jak i zabawnych momentach życia opowiada czytelnikom Aleksander Janowski w książce „Tłumacz – reportaż z życia”. Opublikowana nakładem wydawnictwa Psychoskok pozycja to nie tylko napisane pięknym językiem wspomnienia z barwnego życia autora, ale również szereg wskazówek przydatnych zarówno dla tych, którzy chcą pracować jako tłumacz, jak i dla tych, którzy pragną sukcesu. Recepta? Praca, praca i jeszcze raz praca, w połączeniu z otwartym umysłem i unikaniu postaw konformistycznych. To lektura obowiązkowa dla każdego, kto pragnie wytchnienia i ucieczki przed zalewającym rynek książki komercjalizmem, kto pragnie lektury głębszej, poruszającej istotne tematy, wartej przemyśleń. 

Urodzony w miasteczku granicznym niedaleko Nowogródka, dorastał wśród ludności białoruskiej, polskiej i żydowskiej, chłonąc tę wielokulturowość i nie będąc świadomym, że zdeterminuje ona późniejsze jego życie. Mimo iż w rubryce „narodowość” widniał jako „Białorusin”, udało mu się ukończyć Rosyjską Szkołę Średnią, szlifując język i już wówczas dając dowody swojej pracowitości oraz ogromnego potencjału. Po stracie ojca, wcielonego do Armii Wojska Polskiego, wychował się pod opieką matki i nie zmienił tego nawet fakt, iż informacja o śmierci okazała się fałszywa. Wiadomość z Czerwonego Krzyża, że ojciec nie tylko ma się dobrze, ale mieszka w Polsce w Nowej Rudzie w Dolnej Silesii była prawdziwym zaskoczeniem, podobnie zresztą jak zaproszenie na pobyt czasowy i sama wizyta małego Olka w kraju, gdzie sklepy są pełne towarów, gdzie nie ma wszechobecnej propagandy.

Kolejne lata okazują się przełomowe dla młodego chłopca za sprawą historycznego wydarzenia, jakim była śmierć Generalissimusa Josifa Wissarionowicza Stalina oraz ogłoszonej repatriacji do Polski … To zaledwie kilka faktów z burzliwego życia bohatera, który wyjeżdżając z rodzimej wioski wyłącznie z podręcznikiem algebry i otrzymanym w prezencie od matki tomem Puszkina, zdołał wspiąć się na wyżyny sztuki, jaką jest tłumaczenie.

Czytamy o konsekwencjach nieporozumienia, związanego z przeżyciem rodziny (również ojciec Olka był przekonany, że nie przeżyli bombardowania), o zmianie obywatelstwa na polskie, o nauce w Liceum Ogólnokształcącym w Nowej Rudzie i pracy w charakterze inwentaryzatora, czyli kontrolera sklepów i restauracji, od której bohater zaczął swoją karierę zawodową. Niezwykle interesujący jest opis okresu, w którym bohater uczęszczał do Państwowej Szkoły Górniczej oraz pierwszych kroków w zawodzie tłumacza. Czytamy również o wydarzeniach marca 1968 roku, tj. o kryzysie politycznym zapoczątkowanym demonstracjami studenckimi oraz o uznaniu trybu życia Olka, za „pasożytniczy” przez ówczesne władze. Kolejne lata przynoszą pracę na stanowisku młodszego redaktora w sekcji rosyjskiej Polskiej Agencji Interpress oraz nowe umiejętności – tzw. kabinowca i pracę z Igorem Zakrzewskim z Polskiej Agencji Prasowej, którego autor uważa za „wzór wysoce kulturalnego człowieka i tłumacza”. Stopniowo, krok po kroku, zdobywając nowe doświadczenia, szkoląc nieustannie język, autor staje się jednym z „ludzi predysponowanych do świadczenia najwyższej klasy usług tłumaczeniowych dla kierownictwa partyjno-państwowego kraju”, czyli pracownikiem Bura Tłumaczy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

„Tłumacz …” Aleksandra Janowskiego to porywająca historia życia pełnego zwrotów akcji i ważkich wydarzeń, również tych, o krajowym i ponadnarodowym zasięgu. Dzięki cierpliwości, wytrwałości oraz konsekwencji w działaniu, bohater-autor miał szansę uczestniczyć w przełomowych wydarzeniach, rozmawiać z osobami znanymi z pierwszych stron gazet (o słynnym zdjęciu z Gierkiem i Breżniewem nawet nie wspominając). Książkę pożera się łapczywie, zaś jedynym rozczarowaniem są słowa „Koniec tomu pierwszego”…



niedziela, 29 marca 2015

Małgorzata Klunder „Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (Tom 1)”

Tytuł: Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (Tom 1)
Autor: Małgorzata Klunder
Wydawnictwo: Replika



Mówi się, że „Poznaniak to Szkot wysiedlony za rozrzutność” i ten stereotyp mieszkańca miasta, jako osoby do bólu wręcz oszczędnej pokutuje od lat. Jest jednak w Poznaniu pewna rodzina, która oszczędzać może na wszystkim … oprócz książek. Rodzina to zresztą niezwykła, chciałoby się nawet powiedzieć – niedzisiejsza, obalająca nie tylko wszelkie stereotypy, ale wymykająca się wszelkim próbom klasyfikacji. Mowa o rodzinie Niziołków (tak, tak, to nie błąd w pisowni), grupie ludzi połączonych nie tylko więzami krwi, ale przepełnionych wspólną pasją. Pasją do „Władcy Pierścieni”, a właściwie do książek jako takich, z „Władcą Pierścieni na czele.

Członków tej rodziny, a także ich bogaty księgozbiór, przedstawia nam latorośl, córka Róży i Roberta Niziołków. Małgorzata Klunder w pasjonującej książce „Robert i Róża. Niziołkowie z ulicy Pamiątkowej (Tom 1)” snuje opowieść o dorastaniu, a także o czasach przed jej przyjściem na świat. Można by rzecz, że osobliwe nazwisko zdeterminowało przyszłość całego rodu, którego członkowie swobodnie cytują twórcę najbardziej znanego w fantastyce literackiego świata, także dziesiątki innych pozycji literackich (nie tylko z kręgu fantastyki).

Predestynowany do bycia osobliwością nie tylko za sprawą nazwiska Robert poznaje Różę Kotoń i na samym akcie poznania kończy się właściwie typowo filmowy scenariusz, jakiego oczekujemy od życia. Bo u Niziołków nic nie przebiega tak, jakby oczekiwali tego inni. Kilkumiesięczna znajomość wystarczyła, by z Nizołka zrobili się Niziołkowie, owładnięci pasją czytania, wydający wszystkie zarobiona na korepetycjach pieniądze na książki. Znając zamiłowanie (oj, to chyba zbyt łagodne słowo) męża do „Władcy Pierścienia”, Róża szybko nadrobiła zaległości, wykazując się niezwykłą skrupulatnością w sporządzaniu notatek, które w przyszłości nie raz pomogą rozsądzić nie tylko rodzinne, a nawet te na linii nauczyciel-rodzic. On z miłości do tolkienowskiego świata nauczył się angielskiego, ukończył zresztą anglistykę, planując karierę tłumacza, Róża zgłębiała różniczki i macierze, co nie przeszkadzało jej przerabiać na własną materiał z literatury polskiej. Zresztą właśnie to zamiłowanie do książek uczyniło z niej doskonałą nauczycielkę matematyki (po wyjaśnienie tej kuriozalnej sytuacji odsyłam do książki). 

Kiedy spotyka się kobieta, która w młodości chciała być chłopakiem i rycerzem, czytała namiętnie Niziurskiego i Bahdaja oraz mężczyzna, który z zapałem uczył się walijskiego, to taka para po prostu nie mogła spłodzić zwyczajnych dzieci – zwyczajnych w rozumieniu wizerunku współczesnego Polaka, co to książek nie czyta i życiem się nie interesuje. Dlatego kiedy na świecie pojawiają się Małgorzata, Jasiek i najmłodsza Eleanora, to możemy tylko w napięciu oczekiwać, jakie talenty (i pomysły) się pojawią. 

Nie sposób nie poddać się wzruszeniu podczas lektury książki Klunder, nie sposób też nie ocierać łez i nie tarzać się ze śmiechu czytając chociażby o szkolnych przygodach dzieci, o metodach wychowawczych Róży czy osobliwym podejściu do kwestii zaznajamiania młodzieży ze słowem Bożym zapisanym w Piśmie Świętym. Już sama osoba brata narratorki, Janka, przemierzającego tereny parafii w Krzesinach na motorze, budzi – z całym szacunkiem – chroniczny napad „głupawki”, a to tylko jeden z wielu motywów, które w treść książki wpleść kazało samo życie.

Kończąc lekturę, z żalem rozstawałam się z tą niezwykłą rodziną, dla której nieodłączną częścią rzeczywistości są oczywiście książki. Podziwiać można nie tylko sam kunszt autorki i zdolność do operowania słowem (zapewne wyssaną z mlekiem matki), ale i przesłanie. Zostałam bowiem zaopatrzona w solidna dawkę optymizmu i wiary w ludzi, a także listę kilku pozycji typu „must have”. Z chęcią złożyłabym również wniosek o adopcję, pragnąc stać się częścią klanu Niziołków, ale na razie pozostaje mi zadowolić się oczekiwaniem na tom drugi. Aż chciałoby się powiedzieć, że "Czarodziej nigdy się nie spóźnia, nie przychodzi też zbyt wcześnie. Czarodziej zjawia się dokładnie wtedy, kiedy ma na to ochotę", zatem pokornie czekam na kolejną wizytę klanu Niziołków w moich skromnych progach.