Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tatry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tatry. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 sierpnia 2017

Ivan Bajo "Śmiech na linie"

Autor: Ivan Bajo
Wydawnictwo: Stapis


„Wszystko jedno, czy w górach, małych czy wielkich, w twoim ujęciu jest relatywnie pogodne, wesołe, radosne … no a jeśli oni z takim wyobrażeniem przyjadą w góry przepełnieni entuzjazmem do nich i zaraz na pierwszej wycieczce rozwalą sobie gębę? Czyżbyś w górach nie przeżył nic niebezpiecznego?” – takimi słowami do Ivana Bajo, słowackiego taternika, alpinisty, ale i rysownika oraz publicysty, zwraca się jeden ze znajomych. W opowieściach tego wielbiciela gór, wspinaczka po nich jest bowiem jedną wielką przygodą i niekończącym się pasmem towarzyskich spotkań, gromkiego śmiechu i sytuacji prowokujących humorystyczne rysunki. Czy rzeczywiście do gór powinno się podchodzić z humorem? Czy ta lekkość i swoboda w ich traktowaniu nie są brakiem szacunku wobec ich majestatu? A może … to po prostu wyraz dystansu do samego siebie i próba demitologizacji wielkości wspinaczy, którzy również mają swoje przywary, bywają nieostrożni, zalęknieni czy … nadmiernie zaprzyjaźniają się z Jackiem Danielsem, płacząc po jego stracie? 

wtorek, 31 stycznia 2017

Hubert Jarzębowski "Carolus Victor"

Autor: Hubert Jarzębowski
Wydawnictwo: Stapis


„Każdy dureń potrafi mówić prawdę, ale zręczne kłamstwo wymaga niejakiej wprawy” – twierdził Samuel Butler, zaś wszyscy mistrzowie manipulacji i Metody K zapewne potwierdzą prawdziwość tych słów. Zapytacie – a cóż to takiego ta Metoda K? To właśnie to zręczne kłamstwo, sprytna mistyfikacja, która wymaga dużej dozy pomysłowości, talentu, odwagi, a także pewnej buńczuczności. Kłamać bowiem może każdy, ale stosowanie Metody K to już prawdziwa sztuka, choć niekiedy może to być pomysł prosty w swej istocie i wykonaniu. Prosty, ale daleki od banału, przynoszący wymierne zyski …

czwartek, 22 grudnia 2016

Grzegorz Micuła, Marek Gaworski, Grzegorz Bobrowicz „Polska! Polsko-angielski przewodnik po zabytkach i przyrodzie”

Autorzy: Grzegorz Micuła, Marek Gaworski, Grzegorz Bobrowicz
Wydawnictwo: ARKADY


„Cudze chwalicie, swego nie znacie” – pisał Stanisław Jachowicz, polski poeta i pedagog. Słowa te doskonale oddają nasze zachowania, niepotrzebną niekiedy skromność bądź nawet niechęć do wszystkiego, co polskie. Tymczasem nie mamy się czego wstydzić, zarówno jeśli chodzi o naszych wspaniałych naukowców, twórców i artystów, a także – a raczej przede wszystkim – o nasz kraj. Piękno Polski doceniają obcokrajowcy, zachwycając się dzikością Bieszczad, magią Mazur czy piaskami Bałtyku, naszymi zabytkami, fauną i florą czy nawet regionalną kuchnią. Tymczasem sami Polacy często nie znają nie tylko swojego regionu, ale i rodzinnego miasta, nie potrafią wymienić potraw typowych dla poszczególnych części kraju, a choć weszli na piramidy, nigdy nie byli nawet na Równicy. 

wtorek, 13 grudnia 2016

Tomek Kowalski, Agnieszka Korpal „magisterkowalski.blog. Historia przerwanej miłości”

Autor: Tomek Kowalski, Agnieszka Korpal
Wydawnictwo: Stapis


Wielu miłośników gór pamięta zapewne katastrofalną w skutkach wyprawę, która miała miejsce zimą 2013 roku. Została ona zorganizowana przez Polski Związek Alpinizmu w ramach programu „Polski Himalaizm Zimowy”, a jej celem było dokonanie pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak. Okrutnym chichotem losu był fakt, iż patrząc przez pryzmat zamierzeń, wyprawa osiągnęła sportowy sukces. W dniu 5 marca na wierzchołku Broad Peak w Karakorum stanęli: Adam Bielecki, Artur Małek, Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. Tyle tylko, że za zdobycie szczytu przyszło uczestnikom drogo zapłacić - dwaj ostatni mężczyźni nie zdołali powrócić na noc do obozu, a kilka dni później zostali uznani za zmarłych.

piątek, 1 lipca 2016

Halina Kowalczuk"Chata pod Jemiołą"

Autor: Halina Kowalczuk
Wydawnictwo: Lucky


Ten, kto choć raz dotarł do Zakopanego wie doskonale, że słusznie jest ono nazywane stolicą Tatr. I choć można narzekać na skomercjalizowanie się miasta, choć Krupówki z roku na rok coraz bardziej przypominają bazar handlowy, to unoszące się ponad miastem szczyty górskie, drewniane chaty i panująca atmosfera sprawiają, że wielu turystów wraca tu od lat. Moda na Zakopane trwa bowiem niezmiennie do połowy XIX wieku, już wtedy była to modna wioska letniskowa, którą rozpropagował w świecie słynny warszawski lekarz dr Tytus Chałubiński. Tłumnie odwiedzali Zakopane ludzie kultury i sztuki, a po dziś dzień przyciąga do miasta obrzędowość góralska, muzyka i taniec, rozmaite galerie i izby twórcze.

sobota, 16 kwietnia 2016

Dlaczego Zakopane mnie nie lubi?

fot.J.Gul
Wszyscy, którzy dobrze mnie znają wiedzą doskonale, że nie mam ciepłych myśli na temat Zakopanego, bo i też Zakopane nie daje mi powodów do miłości. Niezmiennie (a jestem tam w celach zawodowych dwa razy w roku), miasto wita mnie ulewnym deszczem oraz potężnym wiatrem i powinnam mu wystawić rachunek za ostatnie trzy złamane parasolki. Zatem i tym razem, uzbrojona w nowy parasol, w wojowniczym nastroju ruszyłam na podbój. Wiedziałam, że z uwagi na godziny pracy nie będę miała zbyt wiele czasu na eksplorowanie okolic, jednak przyjazd w środowe popołudnie dawał nadzieję, że uda mi się odwiedzić dawno już wyczekiwany stary cmentarz na Pęksowym Brzysku oraz przynajmniej jeden obiekt należący do Muzeum Tatrzańskiego.

wtorek, 18 września 2012

Maria Nurowska "Dom na krawędzi"

Tytuł: Dom na krawędzi
Autor: Maria Nurowska
Wydawnictwo: ZNAK
Powieści Marii Nurowskiej zawsze zostawiają ślad w moim życiu – jedne pochłaniam w ciągu kilku godzin zachłannie, długo delektując się smakiem słów na języku, inne rozczarowują mnie, a ja bezskutecznie próbuje odnaleźć w nich choć cień emocji i zapamiętanej ekscytacji. Niezależnie od odbioru jej twórczości, autorka pozostaje dla mnie wyjątkową obserwatorką życia, która nie waha się poruszać spraw trudnych, wyciągać na światło dzienne ludzkiej duszy czy przeszłości, o której czasami lepiej zapomnieć.
Jaka jest nowa książka Marii Nurowskiej? Przyznam, że sięgałam po nią z niepokojem tym bardziej dotkliwym, że nie czytałam pierwszego tomu historii, „Drzwi do piekła”. Od pierwszych jednak stron zrozumiałam, że mam przed sobą lekturę wyjątkową, nie banalną książkę o winie i karze, ale głęboką i mądrą opowieść o wybaczaniu, przede wszystkim wybaczaniu sobie, a także o dawaniu sobie pozwolenia na szczęście.
Autorka w „Domu na krawędzi” nawiązuje z nami niezwykłą, intymną relację, dopuszczając nas do lektury listu – taką formę bowiem przyjmuje powieść. Adresatką tekstu jest Iza, zaś autorką Daria Tarnowska, była więźniarka z Kowańca, morderczyni skazana za zabójstwo męża. Kiedy po sześciu latach wychodzi na wolność, nie wie, co zrobić ze swoim życiem, dokąd się udać. Nie wyobraża sobie powrotu do mieszkania stryja, wyjeżdża wiec do Zakopanego, by wśród gór odnaleźć spokój duszy i cel w życiu. Tam, w pensjonacie pani Eli, wśród prostych i mocno stąpających po ziemi ludzi, zaczyna powoli wierzyć, że przeszłość nie musi kłaść się cieniem na jej przyszłości. Pierwszą oznaka odcięcia się od tego co było, była zmiana imienia z Darii na Martę, kolejną zaś odnalezienia swojego miejsca. Swojego domu na krawędzi. Kobieta rozpoczyna remont starej chatki u podnóża Tatr, w Bukowinie Tatrzańskiej, przekształcając ją w przytulny pensjonat z bezcennym widokiem na Murań, Hawrań i Płaczliwą Skałę. Rozbudowa domu „to było trochę tak, jakbym odbudowywała siebie, swoje życie, razem podnosiliśmy się z ruin, ja i mój dom (…)” – pisze Marta, a z każdą deską kobieta jakby wracała do życia i otrząsała się z przeżytego piekła.
Jednak przewrotny los postanowił przypomnieć kobiecie o więziennej przeszłości, a życie więźniarek z jednej celi znów splata się ze sobą i przenika. W bezpiecznym świecie stworzonym przez Martę znów pojawiają się kobiety, z którymi miała kontakt w więzieniu, zaś pierwsza odnalazła ją Iza, która niegdyś ją resocjalizowała, a teraz  przyjeżdża ze swoją córeczką, ośmioletnią Olą prosić o pomoc. Owładnięta myślą o robieniu kariery w ministerstwie i przeprowadzce do Warszawy, decyduje się pozostawić córkę pod opieką przyjaciółki, wbrew jej protestom, nie tłumacząc nic nawet dziecku. I tak Marta, która z trudem radzi sobie z własnym życiem, zostaje obarczona odpowiedzialnością za niewinną istotę. Istotę, którą pokocha jak swoje dziecko. Istotę, która stopi mur obojętności, jaki kobieta wokół siebie wzniosła. Pomyśleć tylko, że skoro wizyta Izy miała takie konsekwencje, to jakie będą rezultaty spotkania z pozostałymi dziewczynami z przeszłości?
„Dom na krawędzi” Nurowskiej to powieść pisana emocjami, bowiem to one mają tu niebagatelne znaczenie. Każda z bohaterek będzie musiała zmierzyć się ze swoimi lękami, z cieniami przeszłości, które zżerają ich duszę i ciała niczym rak, nie pozwalając normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Każda będzie musiała wybaczyć sobie i nie dopuścić, by błędy popełnione w przeszłości zdeterminowały ich życie. Daria, stanie się tu wspólnym ogniwem dla więźniarek, choć niestety Kochanki -  Celinki, na skutek nieszczęśliwego zdarzenia, nie będzie już wśród nich…
Powieść Nurowskiej to powieść o kobietach, kobiecości, ale i o życiu. I to nie tym oglądanym przez różowe okulary, ale tym mającym różne rodzaje szarości, gdzie zło nie zawsze jest tym, czym się wydaje, zaś ofiarą zbrodni są także jej sprawcy. „Dom na krawędzi” nie jest łatwą lekturą, to raczej czas spędzony na celebrowaniu słowa i rozmyślaniu o tym, jak szybko wydajemy wyroki i jak często mogą okazać się one błędne. Książka to także powieść o miłości, ale nie tej kojarzonej z motylami w brzuchu, ale tej dojrzałej, naznaczonej doświadczeniami przeszłości. Miłości, na którą trzeba sobie dać pozwolenie…


Recenzja została umieszczona również na stronach wortalu literackiego Granice.pl