poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Karen Dionne "Dochodzenie na styku"

Autor: Karen Dionne
Wydawnictwo: Marginesy

„Okrucieństwo siedzi [...] w człowieku od zarania dziejów. Sto, dwieście, tysiąc lat temu... Siedzieć będzie pewnie i za kolejnych tysiąc. Zmienia się tylko technologia mordowania, sposoby zadawania śmierci i bólu” – pisał w swojej książce Adam Darski. O tym, ile zła jest na świecie, jak różne jest oblicze tego okrucieństwa wiedzą oficerowie policji, a szczególnie – wydziału zabójstw. Obcując nieustannie z ludzkimi tragediami mają dwa wyjścia: uodpornić się na ludzką krzywdę lub wykorzystać swoje emocje, empatię, by wczuć się w rolę ofiary czy zbrodniarza i dzięki temu odnaleźć winnych.

Właśnie tak emocjonalnie do prowadzonych przez siebie spraw podchodzi detektyw Sarah Linden, policjantka znana ze swojego zaangażowania i nieustępliwości, prywatnie samotna matka dorastającego chłopca. Wszystkie te cechy przydadzą się jej szczególnie w nowej sprawie, którą prowadzi – w jednej z przyczep mieszkalnych na terenie Rainier Valley Trailer Park, znaleziono ciało mężczyzny z kulą w głowie. Brak śladów włamania czy walki wskazuje na to, że ofiara znała swojego zabójcę, ale jednocześnie stanowi utrudnienie w prowadzeniu śledztwa. Na dodatek okoliczne przyczepy zamieszkane są przez ludzi, dla których współpraca z policją jest ostatnią rzeczą, na którą by się zdecydowali – środowisko złodziejaszków, paserów czy narkomanów woli udawać niewiedzę i brak zainteresowania.

Nawet media nie poświęciły tej sprawie wiele uwagi, bowiem w przyczepie obok rozegrał się dramat, urastający w oczach środków przekazu do prawdziwie sensacyjnej wiadomości. Doszło bowiem do wybuchu w którym zginął niejaki Neil Campbell, wielokrotnie notowany za mniejsze i większe przestępstwa. Wytwarzał on w przyczepie metamfetaminę, stosując tzw. metodę shake and bake, czyli domowy sposób na szybką i tanią produkcję z ogólnie dostępnych półproduktów. Koło przyczepy, w samochodzie, siedział zamknięty jego mały synek i tylko interwencja Stephena Holdera, tajniaka z Biura Szeryfa King Country, uchroniła dziecko przed groźnym poparzeniem, a nawet utratą życia. Natomiast Campbell w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie utrzymywany jest w śpiączce farmakologicznej – poparzone zostało ponad osiemdziesiąt procent jego ciała.

To jeszcze nie koniec zbrodni, z którymi funkcjonariusze z Seattle są zmuszeni się borykać. W porcie, pomiędzy kontenerami, odnaleziono kolejne ciało z kulą w głowie. Sprawę prowadzi tym razem John Goddard, ale szybko okazuje się, że będzie on musiał ściśle współpracować z Sarah. Ofiarami są bowiem dwaj bracia – Lance oraz Guy Marsee, pochodzący z dobrej, szanowanej rodziny prawdziwi geniusze. Dlaczego zatem zginęli w takich miejscach? Co było motywem zbrodni? Czy w jakikolwiek sposób morderstwo to jest połączone z wypadkiem, jakiemu uległ Campbell? O tym przekonamy się podczas lektury powieści „Dochodzenie na styku”, autorstwa Karen Dionne.

Opublikowana nakładem wydawnictwa Marginesy książka, oparta na motywach popularnego serialu, to wciągająca lektura, która zadowoli nawet najbardziej wymagających fanów kryminalnych opowieści. Mamy tu bowiem szalone tempo akcji, nieustanne jej zwroty i ślepe uliczki, do których prowadzą kolejne tropy, mamy również sporo tajemnic, które wydają się skrywać motyw zbrodni.

U Dionne nic nie jest oczywiste, zaś policjanci będą musieli wkroczyć do świata hazardu i badań naukowych – dwóch płaszczyzn, na których gra toczy się o wysoką stawkę. Choć to Sarah i John prowadzą śledztwo w sprawie śmierci braci, to zaangażowany na wniosek Goddarda zostaje również Holder, który inwigilując środowisko narkomanów ma wiele cennych spostrzeżeń i uwag. Żadne z nich nie mogło się jednak spodziewać takiego rozwoju wypadków, jakie stały się ich udziałem, przyciągając czytelnika do lektury niczym magnes.

Autorka dała się poznać jako prawdziwa mistrzyni suspensu, która wyważając proporcję pomiędzy wiedzą a podejrzeniem utrzymuje niesłabnące zainteresowanie i podgrzewa atmosferę. Możemy tu zaobserwować doskonałe panowanie nad wielowątkowym tekstem, zdumienie budzi również fakt, w jaki sposób pozornie nie mające ze sobą nic wspólnego fragmenty splatają się, naprowadzając nas na nowy trop, bądź obalając wysuniętą teorię. Zwraca ponadto uwagę doskonała kreacja bohaterów, szczególnie intrygujący jest Holder, który działając w konspiracji musi wykazać się niebywałą umiejętnością koncentracji oraz odporności psychicznej na próby, jakim jest nieustannie przez członków lokalnej społeczności poddawany. To wszystko sprawia, że „Dochodzenie na styku” pochłania się łapczywie, dążąc do poznania prawdy na temat śmierci ofiar. A prawda ta obnaża najbardziej pierwotne ludzkie żądze i słabości, pachnie też dużymi pieniędzmi, w posiadaniu których byli bracia …

Za książkę dziękuję księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl



niedziela, 30 sierpnia 2015

Literackie podróże: Pustynia Błędowska

Godzina 8.00. Miejsce zbiórki: Katowice. Środek transportu: autokar PTTK Katowice.

fot. J.Gul
Po raz pierwszy korzystałam z oferty PTTK, ale wycieczka na Pustynię Błędowską, na której byłam kilkanaście lat temu, stanowiła pokusę nie do odparcia. Nawet nie zdążyliśmy dobrze rozsiąść się w autokarze, a już nadszedł czas na pierwszy przystanek w Sławkowie. Prawa miejskie uzyskał on w XIII w., a miał je do roku 1869. To urokliwe miasteczko górnicze, w średniowieczu było ważnym grodem obronnym książąt a następnie biskupów krakowskich. Zachowano średniowieczny układ architektoniczny, pośrodku rynku znajduje się ratusz.

sobota, 29 sierpnia 2015

Tariq Ali "Noc Złotego Motyla"

Autor: Tariq Ali
Wydawnictwo: Lambook

„Życie jest dramatem i nawet istoty z natury swej najszlachetniejsze zaznać muszą goryczy kapryśnego i zawistnego losu” – pisał Carlos Ruiz Zafón, ujmując w tych słowach charakter naszego istnienia i naturę nieprzewidywalnego losu. Cytat ten przychodzi my na myśl podczas lektury każdego z tomów składających się na Kwintet Muzułmański, czyli cykl powieści historycznych, autorstwa Tariqa Ali, opowiadających o losach muzułmańskich władców, arystokratów oraz zwyczajnych ludzi. 

Wydarzenia piątej i ostatniej zarazem część serii, „Noc Złotego Motyla”, rozgrywają się w czasach nam współczesnych, choć i tu Ali sięga do przeszłości, ukazując nie tylko zamierzchłe wydarzenia, ale też w ich kontekście rozpatrując bieżącą sytuację społeczno-polityczną czy losy jednostek. To sprawia, że choć lektura książki nie należy do łatwych, wymaga maksymalnego skupienia, to jednocześnie w pełni możemy docenić kunszt autora, który snuje swoją opowieść używając słów w taki sposób, w jaki malarz używa poszczególnych barw. Piękny, plastyczny język uruchamia naszą wyobraźnię, czyniąc z nas nie anonimowych obserwatorów, ale bezpośrednich uczestników opisywanych w książce wydarzeń. 

Autor przedstawia nam Darę, pisarza z Lahuru, który sławę zdobył dzięki niezwykłemu darowi obserwacji świata i cynizmowi, który pomaga mu pozostać sceptycznym i utrzymać dystans do wszystkiego, o czym pisze. Jednak tym razem będzie trudno mu pozostać bezstronnym – otrzymuje bowiem niezwykłą propozycję napisania biografii człowieka, którego przed laty doskonale znał. O ile oczywiście można poznać artystę, a na takie miano z pewnością zasługuje ekscentryczny i bezkompromisowy malarz Platon. Na spisanie historii jego życia nalega kochanka - Zajnab, kobieta poślubiona Koranowi, dla której miłości Platon wyrzekł się nawet nadziei na raj po śmierci. 

Choć Dara jest przekonany, że „starość ogranicza widok człowieka na przyszłość i zmusza go, by rozmyślał przede wszystkim o przeszłości”, to jednak on sam stara się nie zaprzątać swoich myśli minionymi czasami. Być może odnalazłby tam utraconą miłość, a może przyjaźń, którą zniszczyła zdrada? Niezależnie od odpowiedzi, ostatecznie jednak przyjęcie zlecenia oznacza powrót do przeszłości i do lat spędzonych u boku Platona i Zahida. Biografia ma być nie tylko kolejnym wyzwaniem zawodowym, ale i formą spłaty długu wdzięczności, zaciągniętego przed laty u Platona. Jak jednak opisać życie kogoś, kto utrzymuje wiele faktów w tajemnicy, kto konfabuluje, kto jest mistrzem niedopowiedzeń? 

Przygotowując się do pracy, Dara będzie musiał nie tylko odbyć podróż do Londynu czy Paryża, ale również odnowić znajomość z Zahidem, którego przed laty niesłusznie podejrzewał o zdradę. Nie rozmawiał z nim od czterdziestu pięciu lat, od chwili, kiedy w połowie lat 60. wyjechał on do USA studiować medycynę na Uniwersytecie w Baltimore. Kontakt ze starym przyjacielem oznacza także ponowne spotkanie z jego żoną – Jindié. Ta piękna kobieta, nazwana przez Platona Złotym Motylem, Sunehri Titli, to niespełniona miłość Dary. W przeszłości był gotowy ją poślubić mimo sprzeciwu rodziców, ale w wyniku nieporozumienia ich drogi życia rozeszły się. To właśnie Złoty Motyl daje Darze niezwykły rękopis, zawierający dzieje jej rodziny, szczególnie marszu z Junnanu do Indii. Niezwykłe historie, opowiadane jeszcze przez babkę Złotego Motyla, a uzupełniane przez pozostałych członków rodziny oraz o fragmenty dzienników samej Jindié to lektura zarówno piękna, jak i smutna. Jesteśmy bowiem świadkami konfliktu ludu Han z Mandżurami, krwawych wydarzeń, jakie miału miejsce w XIX w. w Chinach i ucieczki do kraju, w którym rodzina Złotego Motyla wciąż pozostawała obca. Choć ona sama twierdzi, że czuje się Pendżabką o chińskich korzeniach, zaś jej otwartość, światły umysł oraz piękny styl sprawia, że opowieści przez nią spisane mogłyby stać się materiałem na kolejną wciągającą książkę. 

Ta wielowątkowość „Nocy Złotego Motyla”, to wzajemne przenikanie się historii, nawarstwienie zdarzeń oraz postaci, wymaga od Tariqa Ali niezwykłego panowania nad tekstem, dyscypliny słowa, świadczy również o mistrzostwie samego autora. Niezależne opowieści stają się nagle częścią większej całości, pomagają w rozumieniu rzeczywistości, staja się kanwą do kolejnych historii. W trakcie lektury jesteśmy we władaniu autora oraz wykreowanych przez niego bohaterów, szkoda bowiem uronić choć słowa z tej przepięknej baśni o życiu pełnym cieni i blasków, miłosnych zawodów, zdrad, a nawet śmierci. Jest to również opowieść o trudnej przyjaźni, o więzi pomiędzy ludźmi, którzy pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jak pisze Ali: „Przyjaźń to bardzo krucha i zmienna relacja. Płynie swoim rytmem, zmienia się, znika, a bywa, że na długi czas schodzi pod ziemię niczym kret i pozwala o sobie zapomnieć”. W przypadku Dary, Zahida i Platona pojawił się jednak katalizator, który choć nie wskrzesił starej przyjaźni, to nadał jej nową formę, dojrzałą i świadomą. Tą dojrzałość właśnie widać nie tylko w tworzonych przez autora bohaterach, ale również w każdej z jego powieści. Tu nie ma miejsca na przypadkowe dialogi czy wydarzenia, wszystko ma swój miejsce i czas. Podobnie jak w życiu …


czwartek, 27 sierpnia 2015

Robert Ludlum "Raport Tarquina"

Tytuł: Raport Tarquina
Autor: Robert Ludlum
Wydawnictwo: Albatros



„Kierują nami złudzenia, powodują nami złudzenia. Złudzenia nas pchają, wstrzymują, wyznaczają nam cele. Rodzimy się ze złudzeń i śmierć też jest tylko przejściem z jednego złudzenia w inne” –Wiesław Myśliwski, doskonale oddając wszechobecny wpływ złudzeń na nasze życie. Czym zatem one są, że warunkują nasze wybory, naszą przyszłość? Czy powstają one w wyniku posiadania błędnych informacji? A może oczekiwań lub zniekształconego przez wcześniejsze doświadczenia sposobu postrzegania rzeczywistości? Niezależnie od odpowiedzi pewne jest, że złudzenia mogą stanowić dla nas śmiertelne niebezpieczeństwo, nie jesteśmy bowiem w stanie podejmować w oparciu o nie racjonalnych decyzji.


Co jednak, kiedy całe nasze życie jest złudzeniem? Kiedy wydaje się nam, że nosimy dane i nazwisko, że nasi przyjaciele są rzeczywiście naszymi przyjaciółmi, że określony dom – jest naszym domem? Jak musi się czuć człowiek, który w pewnym momencie budzi się i stwierdza, że całe jego dotychczasowe istnienie było tylko złudzeniem, mirażem, a zarówno w jego przeszłości, jak i w nim samym, nie ma nic prawdziwego? Na to pytanie może odpowiedzieć tylko Hal Ambler, członek agencji wywiadu USA, znanej jako Wydział Operacji Konsularnych. Jego intrygującą, a zarazem przerażającą w swym prawdopodobieństwie historię przybliża nam Rober Ludlum, mistrz gatunku zwanego thrillerem spiskowym, który po raz kolejny udowadnia, że na swoją wysoką pozycję w pełni zasługuje. Jego książka. „Raport Tarquina” to wstrząsający zapis wydarzeń mających miejsce nie tylko na wyspie u wybrzeża Wirginii, ale i w wielu krajach i na wielu szczeblach państwowych. To prawdziwa gratka dla miłośników intryg, makiawelicznych planów służb specjalnych oraz grupy trzymającej władze. To również niezwykle szczegółowe opisy procedur obowiązujących przedstawicieli służb specjalnych oraz brawurowe pościgi, które niezmiennie utrzymują napięcie i gotowość ze strony czytelnika, by włączyć się do akcji.

Kiedy Ambler budzi się z długiego snu w nieznanej rzeczywistości, nawet nie spodziewa się, jakim koszmarem stanie się jego życie. Znajduje się bowiem w pilnie strzeżonym rządowym ośrodku psychiatrycznym Parrish Island, w którym przebywają pacjenci będący w posiadaniu ściśle tajnych informacji. To byli oficerowie operacyjni, ludzie pracujący w terenie, którzy na swoim koncie mają wiele zabójstw na zlecenie rządu, zaś w pamięci mnóstwo informacji zagrażających bezpieczeństwu państwa. Wydaje się nie dziwić fakt, że trafia tam pacjent 5312, były członek Jednostki Stabilizacji Politycznej, cierpiący – zgodnie z diagnozą – na zaburzenia dysocjacyjne. Problem w tym, że … wcale nie wydaje się on szalony.

Hal Ambler nie ma pojęcia, jak trafił do zakładu, nie może przypomnieć sobie nic z wydarzeń poprzedzających pojawienie się w szpitalu. Pewne jest, że spędził tu dwa lata, dlatego musi jak najszybciej opuścić mury placówki, by nie pogrążyć się w szaleństwie już na zawsze. W ucieczce pomaga mu pielęgniarka specjalizująca się w psychiatrii, Laurel Holland, choć tak naprawdę pokonanie najnowszych osiągnięć technologii oraz gromady ludzi strzegących bezpieczeństwa, wymaga nie tylko niezwykłych umiejętności przewidywania, ale też skłonności do brawury oraz niezwykłego daru, który mężczyzna posiada. Mowa tu o niezwykłej zdolności odróżniania prawdy od kłamstwa, w efekcie której jest on skuteczniejszy, od samego wariografu.

Ucieczka z Parrish Island to jednak zaledwie pierwszy krok w drodze ku poznaniu prawdy. Ta zaś wydaje się być nieosiągalna, zwodnicza podobnie jak pamięć Amblera. Okazuje się bowiem, że ludzie których on pamięta, nie pamiętają jego, zaś domek nad jeziorem Aswell, gdzie zawsze jeździł po akcjach … nie istnieje. Czy to daleko posunięta mistyfikacja, przygotowana przez pracodawców Hala? A może te wspomnienia to kłamstwo, efekt działania techniki „nałożenia mnemonialnego”, testowanej przez rząd? Pewne jest, że w ten sposób tworzona jest alternatywna osobowość, którą agenci przyjmują automatycznie w sytuacji stresu czy odmiennego stanu świadomości, ale czy to samo mogło spotkać bohatera? Dlaczego przez mgłę spowijającą umysł przebijają się wspomnienia podróży do Chin, do Zhanghua i zlecenia, którego najwyraźniej nie wykonał? Dlaczego ktoś chce go zabić?

Każda strona lektury pociąga za sobą kolejne pytania i wątpliwości, zarówno dotyczące prawdziwej twarzy Amblera, jak i osób bądź organizacji, które pragną go zlikwidować lub też wykorzystać do własnych celów. Wraz z autorem zaglądamy zatem do siedziby CIA, a także na szczyt G7, śledzimy wydarzenia w Pekinie, poznajemy ludzi zaangażowanych w handel bronią, pracujących w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej oraz organizacji GSS. Podobnie jak sam Ambler czujemy na plecach oddech morderców i prowadzimy wraz z nim śledztwo zmierzające do poznania prawdy. Komu bowiem zależy na tym, by wyeliminować Amblera z gry? Dlaczego oficjalnie nie istnieje – został usunięty z wszelkich baz danych i kartotek, a jego nazwisko budzi panikę wśród przedstawicieli najwyższych szczebli władzy? Odpowiedź na te pytania przynosi genialna powieść Roberta Ludluma, w której idealna równowaga pomiędzy grozą sytuacji a pomysłowością bohatera pozwala nam przeżywać ekscytujące chwile podczas lektury. Rzeczowe dialogi, gwałtowne zwroty akcji, tropy prowadzące donikąd i niepewność, która nam towarzyszy na każdym kroku tylko podsycają nasza ciekawość. Ludlum daje się również poznać jako mistrz suspensu oraz sprawny organizator, który mimo wielowątkowej fabuły doskonale panuje nad tekstem. Tym samym „Raport Tarquina” jest jedną z tych książek, do których się wraca po latach, kiedy pamięć o opisanych wydarzeniach ulegnie zatarciu; książek uświadamiających nam istnienie zakulisowych interesów i układów, których cele są dalekie od społecznego dobra. To również książka, która doskonale nadaje się do przeniesienia na duży ekran i właśnie na takie wydarzenie czekać będę z niecierpliwością.
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję księgarni internetowej taniaksiązka.pl

wtorek, 25 sierpnia 2015

Literackie podróże: „Modrzejowską do Modrzejowa”

Niedzielny poranek to doskonały czas, by wybrać się na wycieczkę. Co więcej – by wreszcie zacząć naprawdę poznawać swoje miasto. Wycieczka „Modrzejowską do Modrzejowa” zorganizowana została przez Centrum Informacji Miejskiej w Sosnowcu oraz Stowarzyszenie Pakosznica, pod niezwykle profesjonalnym przewodnictwem Artura Ptasińskiego i Grzegorza Onyszko,
Długość marszruty około 8 km nikogo nie zraziła - potrzebne były tylko wygodne buty, nieco wody na drogę i oczywiście dobra książka na chwile postojów, choć przyznam, że sceneria zachęcała raczej do pogodnej kontemplacji otoczenia, a nie do zagłębiania się w lekturę.

Wyruszyliśmy z popularnej sosnowieckiej „Patelni” (Plac Stulecia), zatrzymując się już na ulicy Modrzejowskiej, 


fot. J.Gul
 ... by minąć Pałac Schöna w Sosnowcu – jedną z dwóch rezydencji rodu Schönów, przez wiele lat pełniącą funkcję sądu.

fot.J.Gul

Odwiedziliśmy również tereny zamieszkiwane przez smoka Sebastiana. Niestety tak liczna grupa prawdopodobnie go wystraszyła, więc nie mieliśmy okazji go poznać. Z drugiej jednak strony, to nie wieczorek zapoznawczy był naszym celem…

fot. J.Gul
Zmierzaliśmy bowiem wciąż w kierunku Modrzejowa – jego zaczątkiem była mała osada, która wyrosła wśród borów w pobliżu ujścia rzeki Białej Przemszy do Czarnej. Droga wiodła nas przez dzielnicę Dębowa Góra, która w przeszłości była własnością Dębowskich, którzy wzięli od niej nazwisko. Na miejscu dawnego dworu wyrosła kolonia zwana „Gluck auf”, wzniesiona przez następnego właściciela Dębowej Góry księcia Ludwika Anhalt Coethen von Pless. Była to osada górnicza a jej nazwa jest niemieckim odpowiednikiem polskiego górniczego pozdrowienia „Szczęść Boże”. 

fot. J.Gul

fot.J.Gul

fot. J.Gul

Wędrowaliśmy wzdłuż szerokotorowej linii kolejowej Iwangorodzko-Dąbrowskiej…

fot.J.Gul
fot. J.Gul

fot.J.Gul

… wypoczywaliśmy w pobliżu osadników Huty Cedler (dawniejszej Walcowni Rur i Żelaza „Hrabia Renard”), wybudowanej w latach 1901 – 1905 przez niemiecko-francuski kapitał Gwarectwa „Hrabia Renard”.

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul
Odwiedziliśmy Kolonię "Ludmiła" - historyczne osiedle górników i robotników ...

fot. J.Gul

fot. J.Gul
i mijaliśmy oczyszczalnię ścieków "Radocha II",


fot.J.Gul

fot. J.Gul
 zmierzając ku kolejnemu urokliwemu miejscu – rybaczówce. 


fot.J.Gul

Fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot.J.Gul

Wycieczka miała zakończyć się na rynku w Modrzejowie, 

fot.J.Gul

fot. J.Gul

... ale dzięki przewodnikom mieliśmy okazję zobaczyć jeszcze Cmentarz Żydowski (kirkut) oraz pozostałości Synagogi – zapomnianej i zamienionej niestety w śmietnik.
fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot.J.Gul

fot.J.Gul

fot. J.Gul
To niezwykle smutne, że mieszkając tyle lat w Sosnowcu nie dotarłam w te tereny. To tylko pokazuje, jak często wpadamy w pułapkę stałych tras, jak łatwo ulegamy modzie dalekich wypraw, gdy prawdziwe cuda mamy wokół siebie. Nie mogę się już doczekać kolejnej wyprawy!



sobota, 22 sierpnia 2015

Literackie smaki: Placek Trzech Króli zwany też plackiem Dwunastej Nocy

Czy można już latem przygotowywać się do świąt? Dlaczego nie, szczególnie kiedy nachodzi nas ochota na coś słodkiego, a ostatnie owoce zostały skonsumowane o poranku. Można wówczas skorzystać z pomysłów Mary Poppins i przygotować jej wyśmienity placek, choć przyznam, że w wersji sierpniowej został pozbawiony fasolki. Duży atut, oprócz delikatnego smaku, to krótki czas przygotowania. Minus – czas przetrwania ciasta. Minęły 3 godziny od chwili wyjęcia go z pieca, a po popołudniowej kawie zostało po nim wspomnienie…


Składniki:
250 g miękkiego masła;
1 szkl cukru;
4 jajka;
2 łyżki mleka;
3 szkl mąki;
2 łyżeczki proszku do pieczenia;
1 ziarnko suszonej fasoli
fot. J.Gul
Wykonanie:
Rozgrzej piekarnik do temperatury 160 st.C.
Utrzyj cukier z masłem na jednorodną puszystą masę. Roztrzep jajka z mlekiem i dodawaj stopniowo do masła z cukrem. Ucieraj dalej, dodając małymi porcjami mąkę.
Wyłóż masę delikatnie łyżką do przygotowanej blachy (użyłam tzw. „keksówki”). Wetknij do ciasta fasolkę. Piecz przez godzinę i kwadrans.
Ostudź na kratce.
Postanowiłam skropić ciasto lukrem, choć użyłam niewielkie jego ilości, bowiem wśród domowników nie cieszy się on popularnością.

fot. J.Gul

fot. J.Gul


SMACZNEGO!

Anna Kasiuk „Lewy brzeg”

Tytuł: Lewy brzeg
Autor: Anna Kasiuk
Wydawnictwo: Replika


Nie ma czegoś takiego jak przypadek. Cóż to bowiem jest przypadek? To tylko usprawiedliwienie tego, czego nie jesteśmy w stanie zrozumieć” – pisał Wiesław Myśliwski. Niekiedy przypadek jest też celowym działaniem osób trzecich, takim zaaranżowaniem sytuacji, że podjęta przez nas aktywność, jest w rzeczywistości realizacją zamierzeń innych. Bywa czasami tak, że konsekwencje tych „pułapek” są nieprzewidywalne i zaskakujące – także dla zastawiających je. 

Tak właśnie jest w przypadku Pawła, tajemniczego mężczyzny, dla którego spotkanie Majki jest jednym z etapów realizacji życiowego planu. O tym, co z tego spotkania wyniknie dowiemy się z powieści Anny Kasiuk „Lewy brzeg”. Książka jest częścią pierwszą historii o Łowiskach, która łączy w sobie wątki romansowe ze współczesnymi problemami oraz tajemnicą. To właśnie niedopowiedzenia i sekrety budują niezwykły klimat powieści, to właśnie one przykuwają nas do lektury i nie pozwalają przerwać, zanim nie poznamy rozwiązania zagadki. Książka jest zatem pozycją szczególnie dla tych, którzy pragną czegoś więcej niż miłosnej historii, którzy pragną poczuć ekscytację i dreszczyk emocji, świadczące o osobistym zaangażowaniu w opowieść. 

Wspomniana Maja Domińska to dwudziestoośmioletnia Warszawianka zamieszkała w starej kamienicy na Pradze. Pracuje jako psycholog dziecięcy w przychodni pamiętającej czasy PRL-u, gdzie nie ma ani szklanych ścian, ani marmurów. To przypomina jej boleśnie, że wciąż pozostaje na tym niechcianym brzegu Wisły, wciąż pielęgnuje w sobie przekonanie, że po drugiej stronie świat jest lepszy i piękniejszy. Maja tylko marzy, natomiast to wystawne, luksusowe życie prowadzić ma szansę jej przebojowa koleżanka Ewa, która właśnie dostała prace w prywatnej klinice na Ochocie.

Ewa oraz ojciec, który wychował Maję, są dla niej całym światem odkąd pół roku temu rozstała się z Tobiaszem. Zdradzał ją z koleżanką z pracy, co nie tylko dogłębnie zraniło Maję, ale odebrało jej zaufanie do przedstawicieli męskiej populacji. Dlatego też, kiedy spotyka przystojnego Pawła, którego na dodatek otacza aura tajemnicy, boi się zaangażować. Jednak on się nie poddaje – wszak dziewczyna jest częścią jego planu i szukał jej niemal całe swoje życie. Wierzy bowiem, że nad jego rodziną ciąży klątwa, zaś śmierć rodziców jest jednym z dowodów jej istnienia. Dlatego też jego celem, osobistą misją, stało się odnalezienie kobiety, która ponosiła odpowiedzialność za utratę bliskich. Zamiast winnej, znalazł jej córkę, ale jej delikatność i kruchość zaskakują go, rozbudzając w nim nieznane pragnienia. 

Paweł stopniowo zakochuje się w Majce chcąc ją chronić przed całym światem, nawet przed złymi snami i widmem tajemniczej Matyldy. Autorka pisze: „Chciał ją mieć, chciał zasmakować kogoś, kto zabrał mu tyle lat życia, kogo obwiniał za całe zło, które dotknęło jego rodzinę”. Mężczyzna nie przypuszczał jednak, że w jej smaku się zatraci …

Czy jednak Majka uwierzy mu i zaufa? Czy nie odstraszy jej milczenie z jego strony, a także sposób zarobkowania – Paweł pomaga uchodźcom przekraczać granicę? Czy odkrycie, że Maja jest tak naprawdę kolejną ofiarą swojej matki zmieni coś w jego nastawieniu? Na te wszystkie pytania odpowiada Anna Kasiuk, zabierając nas do świata z pogranicza jawy i snu, a jednocześnie świata pełnego współczesnych plag: fałszu, przemocy i nienawiści. Wplatając w opowieść również historię Ewy i dramatyczne przeżycia, które stały się jej udziałem, autorka nadała książce głębi, uczyniła z niej również przestrogę. Symboliczny jest także ów lewy brzeg, ostatecznie bowiem Majka przekonuje się, że nie jest ważne to, na którym brzegu jesteśmy, ale z kim.

W „Lewym brzegu” autorka postawiła na prostotę. Na kartach powieści spotkamy niewielu bohaterów, choć będą to spotkania nasycone treścią. Same postacie niosą ze sobą określone emocje i wartości, którymi się kierują, szybko też stają się bliskimi nam osobami. Choć osoba Majki może czasami irytować, a jej wątpliwości, wahania czy infantylne przemyślenia pozwalają wątpić w jej wykształcenie czy doświadczenie życiowe, to jednak szybko zapominamy o niedostatkach jej charakteru i postawach, bowiem we władanie bierze nas tajemnica oraz pełna niedopowiedzeń korespondencja Pawła z bratem. W efekcie, zmierzając ku zakończeniu, chcemy dalej poddawać jej klimatowi, jej czarowi świadomi niestety, że na kolejną część musimy poczekać …





czwartek, 20 sierpnia 2015

J.Paul Henderson „Ostatni bus do Coffeeville”

Tytuł: Ostatni bus do Coffeeville
Autor: J.Paul Henderson
Wydawnictwo: PWN

„Czy wszys­tko po­zos­ta­nie tak sa­mo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki od­wykną od do­tyku moich rąk, czy suk­nie za­pomną o za­pachu mo­jego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dzi­wić się mo­jej śmier­ci – za­pomną” – pisała Halina Poświatowska. Umieranie jest tematem bolesnym, trudnym, dla wielu nawet tematem tabu. Tymczasem jest to naturalny proces – natura tak to urządziła, że rodzimy się i umieramy. Dobrze jest jednak, by ta śmierć była godną, bezbolesną, szybką. Niestety, w przypadku osób chorych na Alzheimera to umieranie, powolne odchodzenie może trwać latami. I to nie bliscy zapominają chorą osobę, ale postępująca degeneracja i obumieranie komórek nerwowych sprawia, że to ona zapomina nie tylko o książkach czy sukniach, ale również o bliskich. Narastające kłopoty, początkowo dotyczące tylko pamięci krótkotrwałej, stopniowo przechodzą w utratę orientacji w przestrzeni, gwałtowne zmiany nastroju, zmiany osobowości oraz trudności w wykonywaniu codziennych czynności…

Choroba Alzheimera, pomimo rozwoju medycyny oraz systemu opieki, wciąż jest wyrokiem i to nie tylko dla osoby chorej, ale i dla bliskich. Nancy doskonale wie, jak wygląda rozwój choroby i jakie cierpienia ze sobą niesie – zarówno jej babka, jak i matka były chore. Dlatego ona, już jako młoda dziewczyna postanowiła, że nigdy nie wyda na świat dziecka, że na niej skończy się ta rodzinna klątwa. Jej pragnieniem jest też zachowanie godności do końca życia – dla nikogo nie chce być ciężarem, nie chce odchodzić przerażona, nikogo nie poznając, a przy tym obarczając otoczenie przykrymi konsekwencjami swojej choroby. Dlatego właśnie wymusza na swoim chłopaku obietnicę, że kiedy przyjdzie jej czas, kiedy skutki choroby będą już widoczne, on przerwie jej życie. Eugene, młody student medycyny, zwany później Doktorkiem, zgadza się przekonany, że prawdopodobieństwo zachorowania Nancy jest bardzo małe. Niestety, po niemal pięćdziesięciu latach od ostatniego spotkania Nancy dzwoni do Doktorka domagając się spełnienia danego słowa …

Ta wzruszająca i bolesna historia, okraszona elementami zabawnymi i refleksyjnymi, stała się kanwą powieści „Ostatni bus do Coffeeville”, autorstwa J.Paula Hendersona. Opublikowana nakładem wydawnictwa PWN książka to swego rodzaju powieść drogi, na końcu której czeka śmierć. Nie jest to jednak historia o umieraniu, a raczej o życiu, o tym, co w nim ważne, o wartościach, jakimi się kierujemy, o miłości oraz o przyjaźni. Czytelnicy, którzy kiedykolwiek sięgnęli po książki Jonasa Jonassona czy Fannie Flgg, pokochają również Hendersona. Docenić należy nie tylko styl, ale i doskonałe panowanie nad tekstem, pomimo wielowątkowej akcji oraz licznych retrospekcji. Niezwykły jest też klimat opowieści, podobnie jak bohaterowie, którzy zaledwie po kilku stronach stają się nam bliscy, zaś ich cierpienia, problemy oraz radości, staja się naszymi.

Doktorek już od wielu lat jest na emeryturze, zamieniając jeden nudny etap swojego życia, na kolejny. Nigdy nie pragnął zostać lekarzem, ale bezwolnie poddał się presji rodziny. To właśnie w trakcie studiów na Uniwersytecie Duke`a poznał Nancy i to właśnie w niej zakochał się po raz pierwszy. Pochodząca z bogatej rodziny do której należało niemal dwa i pół tysiąca hektarów ziemi w delcie Missisipi dziewczyna, wychowana w luksusie i w otoczeniu czarnoskórych służących, była zdumiewająco skromna i naturalna, a jej szczerość i racjonalne podejście zawsze zaskakiwały Doktorka. Może dlatego właśnie, nie wahała się przed sformułowaniem tej niezwykłej prośby: „Jeśli mnie to spotka Gene, i dostanę alzheimera (…). Chcę, żebyś doprowadził mnie do końca (…) Przedwcześnie (…) Chcę, żeby ludzi pamiętali mnie taką, jaką byłam, a nie demonem, jakim się stanę”. I choć krótko po złożeniu obietnicy oraz po wizycie w domu rodziców Nancy, dziewczyna zrywa z nim korespondencyjnie, to w jego sercu zawsze pozostało dla niej miejsce. Nie zmieniło tego nawet poznanie Marshy szczególnie, że para długo nie cieszyła się sobą. Kilka lat po ślubie i urodzinach ich córeczki Esther, wypadek przy montażu reklamy pączków sprawił, że Doktorek znów został sam. Zarówno żona jak i dziecko zginęły przygniecione gigantycznym pączkiem. On zaś zamknął się w sobie, biernie reagując na bieżące wydarzenia, nie angażując się emocjonalnie, zmierzając ku emeryturze, a następnie – ku śmierci. Każdy jego dzień jest taki sam, każdego poranka odmierza on czas do wieczora – przynajmniej do chwili, kiedy w jego życie znów wkrada się Nancy. 

Plan kobiety jest prosty. Doktorek ma ją zabrać do Coffeeville i tam ukrócić jej cierpienia. Jednak zanim do tego dochodzi, Nancy trafia na oddział zamknięty Domu Spokojnej Starości Kraina Dębów i teraz, poza dowiezieniem kobiety do celu i wtłoczeniem w jej żyły śmiercionośnego specyfiku, do swojej listy przewinień Doktorek będzie musiał dopisać jeszcze … porwanie. Tego planu jednak nie zdoła przeprowadzić sam, potrzebne mu zatem wsparcie siostrzeńca, byłego prezentera pogody Jacka, ulubieńca tłumów, który publicznie rzucił pracę w telewizji oraz ujawnił zdradę żony, a także Boba – mężczyzny, który oficjalnie nie żyje. W drodze do ich wesołej paczki dołącza również Eric, który został niedawno osierocony, a wysłany przez opiekunów do szkoły dla osób z niedosłuchem ucieka, zmierzając w kierunku Zakładu Karnego w którym przebywa jego wujek. Chłopiec ma nadzieję, że zaopiekuje się nim kuzynka, córka wujka, najpierw jednak musi ją odnaleźć.

„Ostatni bus do Coffeeville” to powieść niezwykła, podobnie jak niezwykli są jej bohaterowie. Poznajemy historię każdego z nich, czytamy o dorastaniu, o codziennych problemach, o segregacji rasowej, o koncercie Paula McCartneya, ale również o niezwykłych wydarzeniach, jakich był uczestnikiem Bob – były snajper, pracownik służb specjalnych, znajomy Che Guevary, korzystający z pomocy Fidela, by wydostać się z Kuby. Zmienia wcielenia i dane osobowe jak rękawiczki, wiele lat zajmował się fałszowaniem dokumentów, teraz zaś z powodzeniem realizuje się artystycznie, tworząc przynoszące niemałe zyski dzieła.

Można odnieść wrażenie, że pomoc Doktorkowi i Nancy to tylko jedna z pobudek, które pchnęły tę ekipę w drogę. Przede wszystkim Jack musi uporządkować swoje życie i zastanowić się, co jest dla niego naprawdę ważne. Przygody, które bohaterowie przeżywają oraz świadomość, co tak naprawdę czeka ich u mety sprawiają, że każdy z nich podczas podróży dojrzewa wewnętrznie, podejmuje pewne decyzje, ryzyko zmiany. Jednocześnie, lektura skłania do refleksji również czytelników, zmuszając do wyjścia ze swojej strefy komfortu, do zastanowienia się nad sobą, a być może do przewartościowania swojego życia. Bodźcem do tego są słowa Nancy, kierowane do Doktorka: „Czy nie wydaje ci się dziwne (…), że ja nadal jestem w stanie prowadzić życie, które ma sens, jednocześnie wiedząc, że najgorsze dopiero przede mną, a ty zdajesz się prowadzić życie, które straciło sens, po tym, jak najgorsze się już wydarzyło?”. A Ty czytelniku, jakie życie prowadzisz?





wtorek, 18 sierpnia 2015

KONKURS: „Siła serca” Baptist De Pape - ZAKOŃCZONY

Czego oczekuję od życia? Co jest moim  prawdziwym celem? Co życie chowa dla mnie w zanadrzu? Na te, a także na wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w książce „Siła serca”. Autor, Baptist De Pape, odnalazł największych współczesnych myślicieli, pisarzy, duchowych przewodników i zapytał ich, co myślą o sercu…


Recenzja książki: 

NAGRODA W KONKURSIE 

1 egzemplarz „Siła serca” Baptist De Pape (Wydawnictwo PWN)

ZADANIE KONKURSOWE 

Przywołaj swój ulubiony cytat dotyczący serca i uzasadnij swój wybór.

WYNIKI
Zwycięski cytat przesłała Kasia G.
- Dlaczego mam zatem słuchać serca?
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać tego, co myśli o życiu i o świecie.
Ten cytat z „Alchemika” Paolo Coelho już od wielu lat stanowi dla mnie drogowskaz i kieruje moimi wyborami. Bo serce zawsze wie, czego naprawdę pragnę. Nawet, jeśli czasami wiąże się to z bóle, jeśli czasami to serce jest obolałe i poranione, to podnoszę się silniejsza…

Gratulacje! Proszę o podanie pełnego adresu do wysyłki nagrody.


REGULAMIN 

1. W konkursie może wziąć udział każda osoba posiadająca adres zamieszkania na terenie Polski. 
2. Każdy może wysłać tylko jedno zgłoszenie. 
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres qulturaslowa@gmail.com w temacie pisząc: SERCE. 
Ponadto, należy udostępnić wpis konkursowy ( G+ i/lub Facebook).
4. W zgłoszeniu należy podać odpowiedź na zadanie konkursowe oraz imię i nazwisko, a także adres. 
5. Odpowiedzi należy przesyłać w terminie do 23 sierpnia, do godziny 23:59.
6. Cytat, który dotrze do mojego serca oraz przekonujące uzasadnienie jego wyboru, pozwoli na wyłonienie zwycięzcy. Zwycięzca zostanie wyłoniony w ciągu 2 dni od zakończenia konkursu. Zwycięski cytat wraz z uzasadnieniem zostanie podany w drodze edycji niniejszego posta .


POWODZENIA!


środa, 12 sierpnia 2015

Jamie McGuire "Chodząca katastrofa"

Tytuł: Chodząca katastrofa
Autor: Jamie McGuire
Wydawnictwo: Albatros

„Wybierz sobie dziewczynę, która nie będzie łatwa. Taką, o którą będziesz musiał walczyć, a potem nigdy nie przestawaj. Nigdy (…) nie dawaj za wygraną, kiedy walczysz o to, czego pragniesz (…)” – czy może być bardziej uniwersalna, a przy tym piękniejsza i ukazująca całą troskę i miłość rada, którą umierająca matka może dać synowi na dalszą drogę życia? Choć tak naprawdę nigdy nie można przewidzieć, jak potoczą się nasze losy, ile problemów napotkamy na naszej drodze i ile rozczarowań, to najważniejsza jest właśnie walka o to, co dla nas cenne.

Travis, pomimo upływu lat, nigdy nie zapomniał słów matki. Niestety okazało się, że znalezienie takiej kobiety, o którą warto byłoby walczyć, graniczy niemal z cudem. Otacza go wiele pięknych kobiet, wszystkie otwarcie go kokietują, zabiegają o jego względy, bez wahania idą z nim do łóżka nawet mając świadomość, że nigdy więcej się już z nim nie zobaczą. Dlatego Travis już dawno podjął decyzję, że inwestowanie swoich uczyć, emocji, w tego typu związek, jest marnowaniem życiowej energii. Nie szanuje zatem żadnej z wiernych wielbicielek, wciąż wypatrując w tłumie gołębicy – dzielnej, sympatycznej, pięknej, łagodnej towarzyszki na całe życie. Ma być niedostępna, przynajmniej do chwili, kiedy zdecyduje, że może mu zaufać. Niestety, kiedy znajduje dziewczynę doskonale odpowiadającą temu opisowi, ona nie jest nim zupełnie zainteresowana.

Dla Abby, Travis uosabia wszystko to, od czego chciała się odciąć. Wychowana wśród hazardzistów, gangsterów, oparów alkoholu i przemocy, pragnie znaleźć mężczyznę, przy którym będzie czuła się bezpiecznie, który niczym jej nie zaskoczy. Los jednak jest przewrotny, a stawiając na jej drodze wytatuowanego boksera, który bierze udział w nielegalnych walkach, jeździ na motorze, upija się notorycznie i spał już z każdą dziewczyną w swoim otoczeniu, naraża ją na prawdziwą pokusę… Znacie te historię? Z pewnością każdy, kto sięgnął po „Piękną katastrofę” Jamie McGuire, doskonale pamięta ten pełen namiętności, dość osobliwy związek, który rozbudzał fantazję i pożądanie. Wówczas to narratorką była Abby, która oprócz relacjonowania rozwijającej się znajomości z  przystojnym zawodnikiem Kręgu, zdradzała również przyczyny, dla których związek ten jest niemożliwy.

Dla wszystkich, którzy pokochali historię Abby i Travisa, a także dla tych młodych czytelników, którzy pragną poznać losy tej niezwykłej pary, McGuire przygotowała prawdziwą niespodziankę. Tom drugi tej opowieści, „Chodząca katastrofa”, opisuje te same wydarzenia, ale … z perspektywy Travisa. Mając na uwadze odmienność męskiego i kobiecego punktu widzenia, koncentrację na innych aspektach rzeczywistości, zabieg ten był ze strony autorki ryzykowny i dość karkołomny, a jednak wielce udany. I choć dziwnie czułam się czytając tę samą, a jednak niezupełnie identyczną, historię (polecam jednak dłuższą przerwę pomiędzy lekturą tomów), to muszę przyznać, że opowieść Travisa zrobiła na mnie większe wrażenie, niż analogiczna, prezentowana przez Abby.

Przemyślenia Travisa rzucają nowe światło na wydarzenia zrelacjonowane przez Abby, wielokrotnie zmieniając kontekst całej historii. Przykładem może być znajomość dziewczyny z Parkerem, nad którym litowałam się w poprzednim tomie – w swojej opowieści Travis wyraźnie zaznacza, że chłopak zaczął interesować się Abby dopiero wówczas, kiedy zbliżył się do niej sam Travis (czyżby odwieczna męska rywalizacja pomiędzy członkami jednego bractwa?). Zupełnie inaczej też odbieramy samego bohatera, który okazuje się być bardzo emocjonalnym i uczuciowym młodym mężczyzną, przywdziewającym maskę „złego chłopca” wyłącznie na potrzeby otoczenia. Jego przekonanie co do wyjątkowości Abby, wątpliwości, czy jest dla niej dość dobrym partnerem, są wzruszające i przekonują do jego osoby.

W „Chodzącej katastrofie” nie zwracają już naszej uwagi błyskotliwe dialogi – znane nam już przecież z poprzedniego tomu, natomiast dużym atutem jest dość zaskakujące zakończenie. Autorka stwarza nam bowiem możliwość poznania dalszych losów pary. Przenosi nas jedenaście lat w przyszłość, prezentując prawdopodobny rozwój wydarzeń …

Zarówno „Chodząca katastrofa”, jak i pierwszy tom historii – „Piękna katastrofa”, są niczym dwie strony tej samej monety i jako takie stanowią spójną całość. Dlatego też mimo początkowych wątpliwości, czy warto sięgać drugi raz po tę samą historię, zachęcam do tego wszystkich. Dopiero spojrzenie z dwóch perspektyw pozwala bowiem w pełni ocenić związek Abby i Travisa, a także kunszt samej pisarki, która mistrzowsko zapanowała zarówno nad fabułą,  jak i nad samymi bohaterami.